W rozmowie z PAP specjalistka z Uniwersytetu Ekonomicznego zwróciła uwagę, że "lekarze składają przysięgę Hipokratesa w warunkach w zasadzie niefunkcjonujących systemów zarządzania zasobami ludzkimi" – chodzi o rozwój, planowanie kariery, zarządzanie efektywnością pracy, wynagradzanie za ilościową i jakościową efektywność pracy w podmiotach medycznych. W takich warunkach, zdaniem specjalistki, "ochrona zdrowia w Polsce nie może jechać na koniku powołania do zawodu".

Reklama

Zdaniem ekspertki w sytuacji, kiedy w Polsce nie ma właściwego zarządzania zasobami ludzkimi, nie można traktować lekarzy jak "sług" i nie można jechać na "koniku powołania". - Musimy zahamować deprecjonowanie tego zawodu – podkreśliła, dodając, że w przeciwnym razie nie będzie miał nas kto leczyć.

Według prof. UEK Beaty Buchelt rozwiązania w zakresie zatrudnienia – kontrakty, do jakich zachęcają przede wszystkim lekarzy podmioty medyczne, tworzą wyraźne zagrożenie pojawienia się zjawiska "homo economicusa", czyli – jak mówiła specjalistka – lekarza, ale też i pielęgniarki dążących do realizacji maksymalnej liczby procedur medycznych, za które są wynagradzani, personelu medycznego, który pracuje w kilku miejscach, aby "uzbierać" rynkową pensję. - Badania na całym świecie wskazują, że rozwiązania kontraktowe oparte na ilości wykonywanych procedur w dłuższej perspektywie czasu kończą się pogorszeniem jakości usług medycznych – powiedziała profesor Uniwersytetu Ekonomicznego.

Oceniła też: Gdyby lekarz pracował tyle godzin, ile wynika wprost z przepisów prawa pracy i otrzymywał należyte wynagrodzenie, to wszyscy by na tym zyskali, gdyż personel medyczny miałby czas na odpoczynek od stresogennej pracy oraz rozwój, który wpisany jest w genotyp zawodów medycznych.

Według ekspertki nie robimy nic w kierunku poprawy sytuacji, jeśli chodzi o zarządzanie zasobami ludzkimi, mamy nielicznych specjalistów zajmujących się zarządzaniem zasobami ludzkimi w ochronie zdrowia.

Reklama

W opinii specjalistki, w komercyjnych placówkach sytuacja jest nieco lepsza, ponieważ w tych podmiotach kadra kierownicza ma większą świadomość, że jakość usługi medycznej skutkuje wzrostem ilości sprzedawanych usług medycznych. - W publicznej ochronie zdrowia podmioty medyczne zorientowane są na kwestie ilościowe, bo od lat borykają się z problemem bilansowania niezyskownych procedur – powiedziała specjalistka z Uniwersytetu Ekonomicznego.

Szczególną uwagę zwróciła na zmiany w postawie nowego pokolenia, które ceni m.in. równowagę między życiem osobistym a zawodowym.

- Nowe pokolenia – Y i Z – kształciło się w gospodarce wolnorynkowej, która uczy, że za dobrą pracę powinno się dostawać godną płacę. Te generacje młodych ludzi nie będą pracować za nierynkowe wynagrodzenie, nie są przywiązani do jednego miejsca, mają duże poczucie własnej wartości i nie za bardzo akceptują autorytety – stwierdziła ekspertka w kontekście pracowników ochrony zdrowia.

Zapytana o rozwiązania proponowane w ustawie covidowej, które mają motywować medyków do większego zaangażowania w opiekę nad chorymi na COVID, oceniła, że są to rozwiązania konieczne, ale nie rozwiązują problemów o charakterze psychologicznym.

- W kontekście nasilającej się pandemii oraz przewidywanym wzroście zapotrzebowania na pracę personelu medycznego należy koniecznie stworzyć rozwiązania systemowe wspierające medyków – podkreśliła prof. UEK Beata Buchelt i wskazała, że w Polsce pracownicy ochrony zdrowia pozostają praktycznie bez jakiegokolwiek wsparcia psychologicznego. - Temat ten właściwie nie istnieje, gdy jest mowa o problemach sektora zdrowotnego w Polsce – dodała.

Z raportu opracowanego na zamówienie Centrum Polityk Publicznych Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie wynika, że 72 proc. lekarzy biorących udział w badaniu rozważa skorzystanie z konsultacji psychologicznych.

Ustawa covidowa przewiduje m.in. podniesienie do 200 proc. wynagrodzenia dla osób, które wojewoda kieruje do walki z pandemią, a także zachowanie 100 proc. wynagrodzenia dla pracujących z zakażonymi, a skierowanych na kwarantannę.