Zapytany, czy wszystko jest pod kontrolą, tak jakby sobie życzył, minister zdrowia odpowiedział: Po pierwsze pamiętajmy, że cały świat mierzy się z czymś nowym i nieznanym, z nowym rodzajem zagrożenia, które nie jest zbadane ani rozpoznane. My robimy wszystko, by zminimalizować ryzyko rozprzestrzeniania się koronawirusa, bo nie da się zastopować go całkowicie.
Dopytany, czy wystarcza środków, stwierdził, że pieniądze nie stanowią żadnego problemu. Na początku marca do wojewodów trafiło blisko 100 mln zł z rezerwy budżetu państwa. Wojewodowie rozdysponowali te środki między organy założycielskie placówek medycznych, a te przekazują je wnioskodawcom. Specustawa dała nam możliwość uruchomienia 1,3 mld zł. Teraz premier podjął decyzję o uruchomieniu kolejnych 7,5 mld zł dla ochrony zdrowia. Jeżeli trzeba będzie wydać więcej środków, to tak się stanie - powiedział Szumowski.
Minister zdrowia odniósł się także do tego, jak Polacy zachowują się po wprowadzeniu szeregu obostrzeń. "Włosi nie przestrzegali reżimu kwarantanny, stąd mamy u nich skokowy, wręcz drastyczny wzrost zachorowań, przez który system ochrony zdrowia stał się kompletnie niewydolny. My takich błędów popełniać nie możemy. U nas policja prowadzi kontrole osób przebywających na kwarantannie. Apelujemy też o odpowiedzialność samych kwarantannowanych. Dane, które otrzymujemy z MSWiA są budujące. 99 proc. Polaków przestrzega zasad kwarantanny i nie opuszcza domu. To świadczy, że Polacy wzięli sobie do serca nasze apele i widzą, że tylko ograniczając kontakty, jesteśmy w stanie zapobiec rozprzestrzenieniu się wirusa. Puste ulice miast również są oznaka odpowiedzialności - powiedział.
Zapytany, czy uda się wypłaszczyć parabolę zachorowań powiedział, że taki jest cel podejmowanych działań. Dane z krajów europejskich, nie mówiąc o danych z Chin, pokazują, że liczba zakażonych rośnie wykładniczo. To znaczy, że mniej więcej co tydzień dodajemy jedno zero. Robimy teraz wszystko, by przygotowywać się na większą falę zachorowań. Dlatego zdecydowaliśmy o przekształceniu 19 szpitali w Polsce w szpitale zakaźne. One mają sprzęt i personel gotowy do przyjmowania osób zakażonych. Co ważne, 10 proc. łóżek w tych placówkach musi być łóżkami respiratorowymi. Respiratory są potrzebne, gdy dojdzie do pogorszenia stanu zdrowia chorych. Warto jednak podkreślić, że nie wszyscy zakażeni koronawirusem muszą przebywać w szpitalu. Jeśli ktoś łagodnie przechodzi zakażenie, może zostać na izolacji domowe" - przypomniał.
Pytany jak wygląda dziś kupowanie na rynku międzynarodowym środków higieny takich jak maseczki i fartuchy, a także respiratorów, zwrócił uwagę, że maseczki i kombinezony to teraz towar deficytowy. Wszystkie kraje w jednym czasie zaczęły ich potrzebować w ogromnych ilościach. Jednak wspólnie z Agencją Rezerw Materiałowych udaje się nam systematycznie kupować nowy niezbędny dla szpitali towar, w tym również testy wykrywające obecność koronawirusa. Jesteśmy bardzo aktywnym graczem na rynku zakupu środków ochrony osobistej i testów - powiedział minister zdrowia.
Dopytany jaki scenariusz spędza mu sen z powiek, stwierdził, że na świecie widzimy dwa scenariusze: jeden azjatycki, gdy rozprzestrzenienie się wirusa dzięki wprowadzonym działaniom udaje się zatrzymać, oraz włoski, gdy wirus wymyka się spod kontroli. Robię wszystko, co w mojej mocy, by w Polsce nie powtórzył się scenariusz włoski - podkreślił.