Na polecenie Prokuratury Regionalnej w Gdańsku 19 lutego 2020 r. funkcjonariusze Policji i ABW zatrzymali kolejne 16 osób z Trójmiasta i okolic, członków grup przestępczych zajmujących się nielegalnym handlem lekami w ramach odwróconego łańcucha dystrybucji leków. Poinformowała o tym w ostatni piątek Prokuratura Krajowa.
– Różnica między tym, co robi prokuratura teraz, a tym, co się działo, a w zasadzie nie działo jeszcze kilka lat temu, jest gigantyczna – komentuje Marek Tomków, wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej.
Łańcuszek życia
Prokuratura poinformowała, że wśród zatrzymanych osób są m.in. kierownicy aptek, farmaceuci i inni pracownicy powiązani z placówkami. Łącznie zarzuty w tym postępowaniu usłyszało już 37 osób. Gdańskie śledztwo dotyczy dwóch grup przestępczych działających na terenie województw pomorskiego, kujawsko-pomorskiego i mazowieckiego. Grupy te, zdaniem śledczych, współpracowały z farmaceutami, kierownikami aptek, lekarzami, a także adwokatami.
Zgodnie z polskim prawem ścieżka obrotu lekami powinna wyglądać tak: od producenta preparat trafia do hurtowni farmaceutycznej, z hurtowni do apteki, a z apteki do pacjenta. Można wyobrazić sobie inne modele, np. zakup leków przez przychodnie, które przekazują je pacjentom. Ogólna zasada jest jednak taka, że zawsze sprzedaż następuje w kierunku pacjenta. Podejrzani, którzy zostali właśnie zatrzymani, wykorzystywali do swego procederu zakłady opieki zdrowotnej, które były zakładane wyłącznie w celu nielegalnego wywozu. W takich placówkach nikogo nie leczono. Chodziło wyłącznie o to, by współpracujący z grupą przestępczą lekarze wypisywali recepty na drogie leki rzekomo potrzebne w przychodni. Medykamenty te następnie były wywożone z Polski i sprzedawane po zachodnich cenach, często nawet ośmiokrotnie wyższych niż w naszym kraju.
Gdańscy śledczy ustalili, że w przypadku grupy, która została rozbita, proceder był możliwy dzięki stworzeniu i wykorzystaniu fikcyjnie działających placówek medycznych zlokalizowanych w Warszawie i Łodzi oraz ściśle z nimi powiązanych hurtowni farmaceutycznych. A deficytowe leki zamawiano we współpracujących z przestępcami aptekach. Zdaniem prokuratury cały proceder nie byłby możliwy do zrealizowania bez ścisłej współpracy kierowników fikcyjnych placówek medycznych z lekarzami wystawiającymi zapotrzebowania na produkty lecznicze oraz kierownikami aptek, którzy ukrywali leki przed pacjentami, przekazując je do fikcyjnych przychodni.
„Na skutek działań podejrzanych na polskim rynku farmaceutycznym utrzymywał się długotrwały stan niedostępności tych leków. Wywóz leków stwarzał realne niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia tysięcy polskich pacjentów, którzy przez to nie mogli kontynuować terapii ratujących życie” – informuje Prokuratura Krajowa w komunikacie o zatrzymaniu 16 osób.
Zarzucone podejrzanym przestępstwa są zagrożone karą do 10 lat pozbawienia wolności.
Dalsze zatrzymania
Bynajmniej jednak nie jest tak, jak starają się to przedstawiać niektórzy, że rozbito mafię lekową. Wartość leków nielegalnie wywożonych z Polski została niedawno oszacowana przez Najwyższą Izbę Kontroli na niemal 2 mld zł rocznie. Tymczasem rozbita właśnie grupa wywiozła w ciągu półtora roku leki o wartości ok. 15 mln zł.
– Zatrzymani nie są płotkami, ale nie są też najpotężniejszymi przedstawicielami mafii lekowej. Można spodziewać się kolejnych zatrzymań – mówi nam oficer jednej ze służb. Zaznacza przy tym, że określenie „mafia lekowa” jest umowne, gdyż w rzeczywistości mamy do czynienia z kilkunastoma niezależnymi od siebie grupami przestępczymi, które łączy podobny model działania. Nie współpracowały one jednak ze sobą.
– Niezwykle istotny jest element prewencji. Przez wiele lat osobom nielegalnie wywożącym leki z Polski w zasadzie nic nie groziło. W najgorszym razie nakazywano zapłacić karę finansową, której i tak nikt nie zapłacił, bo nakładano ją na spółki słupy. Dziś każdy widzi, że za udział w procederze odwróconego łańcucha dystrybucji grozi do 10 lat pozbawienia wolności. Wielu stwierdzi, że nie warto podejmować ryzyka – wskazuje Marek Tomków. Jego zdaniem kolejnym krokiem w ulepszaniu walki państwa z mafią lekową powinno być wzmocnienie pozycji inspekcji farmaceutycznej. Dziś wojewódzkie inspektoraty są skrajnie niedofinansowane – brakuje i pracowników, i chociażby benzyny do samochodów, by inspektorzy mogli jeździć na kontrole do dalej położonych miejscowości.
– Trudno jednak nie dostrzec pozytywnych zmian. To także efekt lepszego wykorzystywania systemów teleinformatycznych. Dziś wiele nieprawidłowości da się wykryć zdalnie, na poziomie analizy danych spływających do urzędów – konkluduje Marek Tomków.
Przypomnijmy: 6 czerwca 2019 r. weszła w życie nowelizacja prawa farmaceutycznego (Dz.U. z 2019 r. poz. 959), która przewiduje surowe sankcje karne za nielegalny wywóz leków, włącznie z karą pozbawienia wolności do lat 10. Wcześniej, od 2015 r. do 2019 r., nielegalne wywiezienie leków stanowiło delikt administracyjny.
– Przewaga kary pozbawienia wolności nad administracyjnymi karami pieniężnymi jest oczywista. W świetle nowych przepisów nic nie da wystawianie słupów czy rejestrowanie spółek wydmuszek. Liczyć się będzie tylko to, kto faktycznie wywozi leki i korzysta na wywozie. Ten zostanie osądzony – przekonywał w czerwcu 2019 r. na łamach DGP Marcin Warchoł, wiceminister sprawiedliwości.
Jednocześnie prokuratura uważa, że i tak może ścigać tych, którzy nielegalnie wywozili leki między 2015 r. a wejściem w życie ostatniej nowelizacji. Zgodnie z wytycznymi prokuratora Bogdana Święczkowskiego z 2017 r. przekazanymi śledczym, mają oni oskarżać członków mafii lekowej na podstawie przepisów o działaniu zorganizowanej grupy przestępczej i narażenia na utratę zdrowia lub życia.
Proceder nielegalnego wywozu leków jest szkodliwy dla wszystkich poza przestępcami. Tracą przede wszystkim pacjenci, którzy mają większe trudności ze zdobyciem potrzebnych im medykamentów. Tracą także uczciwi właściciele aptek, którzy mają nieuczciwą konkurencję w postaci „wywozowców”. Zresztą zarzuty związane z nielegalnym wywozem często odbijają się negatywnie na wizerunku aptekarzy. Traci wreszcie państwo, gdyż część wywożonych produktów to leki refundowane.
Przez wiele lat polscy politycy nie dostrzegali jednak tych zagrożeń.
– Mamy wolny obrót gospodarczy. Nie ingerujemy tak głęboko w gospodarkę. Zawsze będą ludzie, którzy chcą na tym zarobić – mówił w 2014 r. były wiceminister zdrowia Sławomir Neumann (PO). Z kolei wiele lat później minister zdrowia Konstanty Radziwiłł (PiS) przekonywał, że nielegalny wywóz leków nie jest problemem.