Jednak przede wszystkim powinniśmy zachować spokój - zaapelował Pinkas.

Główny Inspektor Sanitarny powiedział także, że osoby mające problemy zdrowotne, a planowały w najbliższym czasie wyjazd do Chin, powinny go odłożyć. - Ważne jest to, żeby osoby, które mogą odroczyć swoją podróż do Chin, to zrobiły. Szczególnie nie jest ona teraz zalecana osobom, które mają jakieś deficyty zdrowotne. Są one najbardziej wrażliwe na ten wirus - powiedział Pinkas dziennikarzom. Dodał, że do grupy wysokiego ryzyka należą osoby w podeszłym wieku, leczące się różnymi substancjami, chemioterapeutykami. - Praktycznie każda osoba, która ma deficyty odpornościowe powinna zastanowić się nad tym, czy polecieć do Chin - zaznaczył.

Reklama

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), jak i chińskie władze sanitarne potwierdzają, że wywołująca zapalenie płuc nowa odmiana koronawirusa podobna do SARS może się rozprzestrzeniać między ludźmi. Zdaniem Pinkasa jest to bardzo zła informacja, tym bardziej, że w Chinach rozpoczął się największy okres migracji ludności związany z Nowym Rokiem. "To zły okres w Chinach, bo odbywa się masowa migracja związana z obchodami chińskiego Nowego Roku. Możemy spodziewać się, że migracja spowoduje większą łatwość w transmisji tego wirusa" - powiedział.

W Wuhan, gdzie wybuchła epidemia, doszło do czwartego zgonu z powodu tego zakażenia. WHO nie wszczęła jeszcze alertu zalecającego ograniczenie ruchu turystycznego i monitorowanie podróżnych linii lotniczych przylatujących z regionów, w których rozprzestrzenia się wirus. Reuters informuje, że decyzja w tej sprawie ma być podjęta w środę rano. Na razie wiadomo, że w Chinach poza Wuhan doszło do zawleczenia pojedynczych zakażeń do Pekinu, Szanghaju i prowincji Guangdong. Wirus pojawił się także w Japonii, Tajlandii i Korei Południowej, a we wtorek wykryto go także u jednej osoby na Filipinach.

Reklama

Jak podała w poniedziałek chińska Narodowa Komisja Zdrowia oficjalna liczba wszystkich zakażeń w Chinach wzrosła do 291.

Zdaniem Głównego Inspektora Sanitarnego sytuacja w Polsce jest monitorowana przez odpowiednie służby i nie należy wszczynać żadnej paniki. - Nie róbmy tutaj żadnej paniki. Jesteśmy dobrze przygotowanym krajem. Mamy lekarzy zakaźników, dobrze funkcjonującą inspekcję graniczną i sanitarną w całym kraju. Najważniejsza jest edukacja i wiedza - uspokoił.

Dodał też, że personel latający jest odpowiednio przeszkolony i wyczulony w tym okresie na jakiekolwiek niepokojące sygnały. - Uczuliliśmy personel latający, by sprawozdawał nam, czy na pokładzie samolotu jest osoba, która może mieć symptomy związaną z chorobą wywołaną przez koronawirus(...) Często latamy teraz do Chin i dlatego musieliśmy uczulić naszą stację graniczną Inspekcji Sanitarnej na Okęciu, by była czujna, podobnie jak załogi - powiedział.

Reklama

Dodał, że przy tak globalnym zagrożeniu epidemią linie lotnicze mają jasne wytyczne. - Czasami bywa i tak, że bada się temperaturę wszystkich podróżnych, którzy lądują na lotnisku. My jesteśmy do tego przygotowani, ale nie będziemy tego robić wcześniej niż inni. Analizujemy całą sytuację - zapewnił.

Zaapelował też do lekarzy, by zachowali zwiększoną czujność. - Najważniejsze jest to, byśmy umiejętnie rozpoznawali tego wirusa i uczulali lekarzy, że zapalenie płuc po powrocie z Chin może być wywołane wirusem, o którym dzisiaj mówimy - powiedział.