Poradnia profilaktyczno-lecznicza (PPL) przy ul. Wolskiej w Warszawie jest jednym z czterech ośrodków w kraju, które zapewniają pacjentom zakażonym HIV kompleksową opiekę specjalistyczną na najwyższym poziomie. Pozostałe znajdują się w Chorzowie, Szczecinie i we Wrocławiu. W stołecznej placówce, istniejącej od 1993 r., zarejestrowanych jest obecnie ok. 4,5 tys. osób z HIV. Mogą tu liczyć na pomoc m.in. specjalistów chorób zakaźnych i wewnętrznych, dermatologii-wenerologii, ginekologii, psychiatrii i neurologii. Na miejscu zapewnia się im także wsparcie psychologiczne oraz pomoc socjalną.
Tabliczka na budynku poradni nie zawiera informacji o tym, jacy pacjenci się w niej leczą.
– Po co dodatkowo stygmatyzować – mówi dr hab. n. med. Justyna Kowalska, prof. Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, lekarz PPL. Wszyscy, którzy do niej trafiają, decydują się na terapię dobrowolnie. Nie ma bowiem przepisów zmuszających osoby z HIV do leczenia. Zakażony, który wie o swoim problemie zdrowotnym, ma jedynie prawny obowiązek poinformowania o nim partnera seksualnego. Za świadome narażanie na zakażenie grozi mu kara więzienia.
Na jasnych i przestronnych korytarzach poradni oczekuje właśnie kilkanaście osób. Kobiety są wśród nich w zdecydowanej mniejszości – dokładnie tylko trzy. Na jednej ze ścian wisi plakat zachęcający do robienia testów na HIV. Obok zwrotu "pacjencie" ktoś koślawo dopisał na nim "sam jesteś pacjentem!".
Reklama
Reklama
– Znam wszystkich nie tylko z imienia i nazwiska, lecz także po numerze karty. Wystarczy, że spojrzę na ich listę przygotowaną na dany dzień, i wiem, że spotykam się z Kasią, Wojtkiem i Karolem – mówi Justyna Kowalska. – Mamy tu dość rodzinną atmosferę, bo pacjenci pojawiają się regularnie, a leczenie jest długotrwałe.
Zakażonych HIV nie obowiązuje rejonizacja, jeśli chodzi o wybór poradni. Do takiego miejsca jak placówka przy Wolskiej nie potrzebują też skierowania. Wystarczy pozytywny wynik testu na HIV, a ten można zrobić bezpłatnie w jednym z 30 punktów konsultacyjno-diagnostycznych (PKD) na terenie Polski. Nadzór sprawuje nad nimi Krajowe Centrum ds. AIDS, agenda ministra zdrowia. Odpowiada ono za wszelkie działania profilaktyczne i informacyjne oraz finansuje leczenie pacjentów.

Niepewne statystyki

O rozpoczęciu terapii każdorazowo decyduje lekarz klinicysta, a preparaty są dobierane indywidualnie. Ich średni miesięczny koszt to 2,7 tys. zł. Jeśli wziąć pod uwagę, że obecnie leczy się około 12 tys. Polaków zakażonych HIV, to wychodzi, że roczne koszty terapii wynoszą ponad 200 mln zł. Z oficjalnych danych wynika jednak, że osób z wirusem jest w naszym kraju znaczenie więcej, bo prawie 25 tys. Czy to oznacza, że prawie 13 tys. osób świadomie zrezygnowało z terapii? – Podawana liczba 25 tys. zakażonych HIV może być pewną nadinterpretacją epidemiologiczną. Chodzi o system rejestrowania wykrytych zakażeń. Pacjenci są w nim anonimowi, więc może się zdarzyć, że ta sama osoba zostaje zgłoszona do systemu centralnego kilkakrotnie przez różne jednostki. W tych danych nie ma numeru PESEL ani nawet imienia czy nazwiska zakażonego. Identyfikator zawiera datę urodzenia, inicjały i płeć. To może powodować pewne przekłamania i miejmy nadzieję, że tak właśnie jest – tłumaczy dr n. med. Grażyna Cholewińska-Szymańska, ordynator Oddziału III Wojewódzkiego Szpitala Zakaźnego w Warszawie i konsultant wojewódzki w dziedzinie chorób zakaźnych.

Największe ryzyko infekcji występuje w grupie mężczyzn deklarujących się jako MSM (mężczyźni mający seks z mężczyznami). Dane z anonimowych ankiet wskazują, że aktywny MSM w wieku 20–40 lat w ciągu miesiąca może mieć nawet 50 różnych partnerów. Ale zdarza się, że takie osoby przyznają się do 500 kochanków miesięcznie.