W środę minister przedstawił sejmowej komisji zdrowia informację o skali i skutkach protestu lekarzy oraz wypowiadania przez nich klauzuli opt-out. Konstanty Radziwiłł ocenił w czwartek w TVN24, że w służbie zdrowia nie dzieje się dobrze i że wiele rzeczy trzeba naprawić. Ale - jak przekonywał - w ostatnich dniach nie pojawiło się żadne nowe zjawisko, które mogłoby być nazywane chaosem, czy sytuacją krytyczną.
Jak podkreślił Radziwiłł, na razie dramatu na pewno nie ma. Zapewnił, że sytuacja jest naprawdę pod kontrolą. Nie ma powodu do tego, żeby straszyć pacjentów, że nie dostaną opieki, na którą zasługują - oświadczył szef MZ. Zapewnił, że nie ma informacji, by z powodu wypowiedzenia klauzuli opt-out jakikolwiek oddział zamknął się. Uznał także, że jeśli zabraknie w szpitalach lekarzy, to sprawcą tej ewentualnej kryzysowej sytuacji, która może się zdarzyć nie będzie minister zdrowia, tylko być może właśnie ten protest polegający na niepodejmowaniu pracy w nadgodzinach.
Jednocześnie, jego zdaniem, lekarze powinni pracować dłużej, niż 48 godzin tygodniowo. Faktem jest, że zawsze tak było, że lekarze pracowali więcej niż 48 godzin i polski system służby zdrowia jest oparty na gotowości lekarzy do tego. Tak pracowali, tak pracują i tak pewnie będą pracować lekarze nie tylko w Polsce. Ja nie jestem pewien czy to jest patologia - powiedział. Zauważył jednak, że to nie znaczy, że rezydenci powinni pracować "ponad miary i siły".
Jeśli chodzi o młodych lekarzy, jest jeszcze jeden aspekt. Dobrej medycyny i doświadczenia w tym zawodzie nie da się zdobyć od 8 do 15. Wiedzą to wszyscy starsi lekarze. Każdy indywidualnie powinien ocenić swoje możliwości, i do tego dostosować ilość podejmowanej pracy - stwierdził też.
Minister zdrowia pytany, kiedy spotka się z lekarzami rezydentami poinformował, że rozmowy odbędą się prawdopodobnie w piątek. Jeszcze nie umówiliśmy się na konkretną godzinę i miejsce - dodał. Szef resortu zdrowia podkreślił także, że cały czas rozmawia z młodymi lekarzami i nikt na nikogo się nie obraził.