Akcyzę w wysokości jednego centa od każdej uncji słodkiego napoju typu cola czy sprite sprzedanego w Berkeley będą uiszczać dystrybutorzy. Miasto z zarobionych w ten sposób pieniędzy planuje stworzyć fundusz promujący zdrowy styl życia. Zdecydowano o tym w plebiscycie.
Ameryka z wielką uwagą śledziła kampanię. Koncerny Coca-Cola, Pepsi i Dr Pepper Snapple Group – kontrolujące 90 proc. rynku napojów – wydały na reklamy, billboardy i konsultantów 11,5 mln dol. Finansujący je w dużej mierze Amerykański Związek Producentów Napojów portretował mieszkańców Berkeley jako oderwaną od rzeczywistości społeczność akademików o skrajnie liberalnych poglądach. Lewacy z północnej Kalifornii mieli być niereprezentatywni dla reszty kraju. I tym samym podważać tezę o precedensie z Berkeley, który rozleje się na całe Stany. Samorządowcy przegłosowali ordynację, by ludziom o niskich dochodach za darmo rozdawać leczniczą marihuanę, przekonywał w telewizyjnych spotach Christopher Gindlesperger, rzecznik Amerykańskiego Związku Producentów Napojów.
Dla porównania aktywiści z kampanii Berkeley vs Big Soda wydali na swoją kampanię mniej niż milion dolarów. Ich największym sponsorem okazał się były burmistrz Nowego Jorku Michael Bloomberg z jednorazowym datkiem 600 tys. dol. Dwa lata temu Bloomberg sam próbował wojować z otyłością w Nowym Jorku za pomocą szlabanu na colę i pepsi. Wprowadził zakaz sprzedaży napojów w kubkach większych niż 16 uncji (0,48 litra). Zakaz ostatecznie zniesiono. Sąd uznał decyzję za zamach na osobistą wolność i prawo do wyboru gwarantowane przez konstytucję.
Berkeley i San Francisco nie są pierwszymi amerykańskimi miastami, które usiłowały opodatkować niezdrowe napoje. Od 2009 r. podobne ustawy poddawane były pod publiczne głosowanie w ponad 30 miejscach. Koncerny spożywcze wydały razem już ponad 100 mln dol. w obronie przed plebiscytami. Decyzja mieszkańców Berkeley jest w tym kontekście przełomowa. Wysyła jasny komunikat do wszystkich producentów żywności, że kończy się pewna epoka w żywieniowych nawykach Amerykanów.
Reklama
Argument, że Berkeley jest niereprezentatywne dla reszty Ameryki, jest absurdalny. Odsetek ludzi otyłych, cierpiących na cukrzycę i próchnicę jest tam taki sam w Illinois, Michigan czy Kansas. Do walki z otyłością poprzez wprowadzenie akcyzy na niezdrową żywność od lat wzywają wszystkie najważniejsze organizacje zdrowia, w tym American Heart Association i Akademia Pediatrów, które zresztą oficjalnie poparły kampanię w Kalifornii – mówi DGP Jim O’Hara, dyrektor ds. polityki zdrowia w waszyngtońskim think tanku Center for Science in the Public Interest. – Sondaże ogólnokrajowe wykazują, że obecnie już 60 proc. Amerykanów twierdzi, iż nie tylko liczy kalorie, lecz także zwraca uwagę na składniki spożywanych produktów. Ludzie zaczynają patrzeć na cukier jak na tytoń, z wielką dozą sceptycyzmu – dodaje.
Zdrowsze spojrzenie na niezdrowe napoje widoczne jest na każdym kroku. Ich sprzedaż od dekady sukcesywnie spada, między innymi dlatego, że już od kilku lat są nieobecne w większości amerykańskich szkół czy szpitali. Wydziały zdrowia na uniwersytetach regularnie przeprowadzają wśród studentów akcje Sodabriety, co tłumaczy się jako cukrotrzeźwość. W czerwcu tego roku lekarze z Uniwersytetu Południowej Kalifornii w Los Angeles wymierzyli koalicji Big Soda szczególnie dotkliwy policzek, publikując raport o tym, że etykiety na butelkach kłamią. Faktyczna zawartość cukru prawie we wszystkich przetestowanych przez nich napojach była o wiele wyższa, niż podawał producent. Do tego cukier występował tam w nienaturalnej postaci z podwójną przebitką fruktozy nad glukozą, co ma katastrofalne przełożenie na zdrowie. Branża napojowa odpowiedziała na to obietnicą, że do 2025 r. obniży kaloryczność wszystkich swoich produktów o 20 proc. W dniu plebiscytu w Berkeley Coca-Cola wprowadziła na rynek nowy napój o nazwie Cola Life zawierający tylko 60 kalorii w tradycyjnej butelce i słodzony naturalnym słodzikiem roślinnym – stewią.
To nie są przypadkowe działania. Big Soda wie, że musi się przestawić na produkcję zupełnie innych rzeczy. Im więcej miast pójdzie w ślady Berkeley, im więcej ordynacji samorządowych zobowiąże producentów do opatrywania napojów gazowanych ostrzeżeniem o ich szkodliwości, tym mniej będą mieli czasu na zmiany. Historia jest po stronie zdrowia – mówi Jim O’Ha