Pacjenci, którzy zostali objęci programem wciąż za długo czekają na rozpoczęcie radioterapii - mówi Piotr Wasilewski dyrektor departamentu zdrowia NIK.

Reklama

Najpierw chory ma operację, a później czeka na chemio lub radioterapię - zwracają uwagę inspektorzy NIK.

Bywa też tak, że leczenie odbywa się w różnych ośrodkach. To nie sprzyja dobrej koordynacji.

NIK krytycznie ocenił również samą radioterapię. Mimo że od 2006 r. do połowy 2013 roku wydano na nią łącznie blisko miliard złotych - 55 procent wydatków na cały program - nie osiągnięto planowanego poziomu jednego aparatu na 250 tysięcy mieszkańców.

Polki nie zgłaszają się na nowotworowe badania profilaktyczne i to także jest wina resortu zdrowia - dodaje Piotr Wasilewski.

Mimo, że mało kobiet zgłasza się na badania profilaktyczne, do momentu rozpoczęcia kontroli minister zdrowia nie zrobił nic, aby skutecznie je do tego zachęcić. Takie działania podjęto dopiero w momencie, gdy do resortu weszli kontrolerzy.

Biorąc pod uwagę, że Ministerstwo Zdrowia kontynuuje program, NIK nakazał nadanie mu lepszej, nowocześniejszej formy. Zarówno sam Program, jak i rozwiązania organizacyjne przyjęte w leczeniu onkologicznym muszą tworzyć spójny system, zapewniający pacjentowi szybką terapię.