W szpitalu w Birmingham badano pacjenta, który po powrocie z zachodniej Afryki skarżył się na objawy przypominające gorączkę krwotoczną. Po przeprowadzeniu szeregu testów stwierdzono, że mężczyzna nie jest zarażony Ebolą.

Reklama

Alarm wszczęto także w szpitalu Charing Cross w Londynie. Tu także młody mężczyzna skarżył się na dolegliwości, przypominające groźnego wirusa. Szybko go jednak wykluczono.

Niepokój jest jednak tym większy, że pierwsze objawy Eboli przypominają zwykłą grypę. Chory ma gorączkę, boli go głowa i mięśnie, nie ma apetytu i jest ogólnie osłabiony. Co więcej, mogą wystąpić nawet do trzech tygodni po zainfekowaniu. Stąd w Wielkiej Brytanii istnieje obawa, że wirus już przeniknął na Wyspy, a kwestią czasu jest jego ujawnienie się.

Nic wiec dziwnego, że władze w Londynie zaczynają szykować się na najgorsze. Szef brytyjskiego MSZ Philip Hammond przyznał, że Ebola stanowi poważne zagrożenie. Zwołano specjalne spotkanie, w czasie którego ma zostać omówiona możliwość rozprzestrzenienia się wirusa w związku w wciąż działającym ruchem lotniczym.

Ebola przyleci samolotem?

Ale nie tylko Brytyjczycy się boją. Wczoraj gruchnęła wieść, że na pokładzie amerykańskiego samolotu wojskowego, który wylądował w niemieckiej badzie w Rammstein, znaleziono ciało nastolatka. Chłopak miał wślizgnąć się i ukryć na pokładzie maszyny w Mali. Choć wstępne informacje mówią, że nastolatek nie był zarażony, sytuacja pokazuje, jak dziurawa jest kontrola granicy między terenami zagrożonymi lub potencjalnie zagrożonymi a innymi regionami świata.

Obawy te wzmocniła śmierć obywatela USA, który podróżował dwoma samolotami między Liberią - gdzie notuje się przypadki zachorowań i zgony - a Nigerią, tej pory niezainfekowaną. Patrick Sawyer przyjechał do Afryki, gdzie wziął udział w pogrzebie swojej siostry, która zmarła na Ebolę. Doradca liberyjskiego Ministerstwa Finansów przybył do Lagos 20 lipca, zmarł w ubiegły piątek. Nigeryjski resort zdrowia ogłosił, że stara się dotrzeć do wszystkich, którzy mogli mieć z nim kontakt. Na razie udało się to w kilkudziesięciu przypadkach, ale lista osób ma liczyć nawet 30 tys. nazwisk.

Reklama

Azja też w pogotowiu

Tymczasem podejrzenie Eboli pojawiło się również w Azji. W Hong Kongu kwarantannie miała być poddana kobieta, która zaczęła skarżyć się na dolegliwości przypominające pierwsze objawy gorączki krwotocznej, a która dwa tygodnie spędziła w Kenii. Jednak Ko Wing-man, sekretarz ds. żywienia i zdrowia, zaprzeczył, by władze miały jakiekolwiek doniesienia na temat przypadków podejrzeń zarażeń wirusem Ebola.

Wirus gorączki krwotocznej, na który do dziś nie udało się stworzyć szczepionki, rozprzestrzenia się w zachodniej Afryce. Epidemia o bezprecedensowym zasięgu zabiła już ponad 600 osób. Z chorobą zmaga się kilka krajów: Gwinea, Liberia i Sierra Leone. Teraz alarm wszczęto w Nigerii.

CZYTAJ WIĘCEJ: Co to jest Ebola? Jakie ma objawy? Jak można się zarazić? >>>

ZOBACZ TAKŻE:Ebola dotrze do Polski? "W Europie zagrożony szczególnie jeden kraj" >>>