Milion Polaków zażywa leki przeciwdepresyjne - powiedział PAP prezes Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego prof. Janusz Heitzman. Do placówek psychologicznych co roku zgłasza się 1,5 mln osób.
W środę po raz 20. obchodzony jest Światowy Dzień Zdrowia Psychicznego, w tym roku pod hasłem - "Depresja - kryzys globalny".
Z tej okazji Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) i Polskie Towarzystwo Psychiatryczne przypominają, że co piąta dorosła osoba doświadczyła w jakimś okresie życia zaburzeń psychicznych. Najczęściej są to nerwice, zaburzenia lękowe oraz depresje i psychozy. Są one częstszą przyczyną niepełnosprawności, np. absencji chorobowej, aniżeli nowotwory i schorzenia serca.
Znacznie więcej osób nie cierpi z powodu zaburzeń psychicznych, ale wykazuje pogorszoną kondycją psychiczną. Z badań przedstawionych przez prof. Heitzmana podczas debaty "W związku z depresją...", która odbyła się przed kilkoma miesiącami, wynika, że 45 proc. Polaków obawia się o swoje zdrowie psychiczne.
Aż 85 proc. badanych ocenia warunki życia w naszym kraju jako szkodliwe dla zdrowia psychicznego. Powodem jest lęk przed bezrobociem (wskazuje na to 77 proc. ankietowanych), kryzys rodziny (47 proc.) i bieda (41 proc.). Z kolei 38 proc. ankietowanych obawia się uzależnienia od alkoholu lub narkotyków.
Główną tego przyczyną są zbyt silne i długotrwałe stresy, które WHO uznała za chorobę XX w. Odczuwa je coraz więcej ludzi i nie wszyscy potrafią sobie z nimi poradzić, szczególnie właśnie ci, którzy mają obniżoną kondycję psychiczną i nie potrafią wypoczywać czy się relaksować.
Większość tych osób nie choruje jednak na depresję a jedynie odczuwa pogorszenie nastroju. Z danych przytoczonych przez prof. Heitzmana wynika, że 25 proc. Polaków czuje się "wyczerpanych i wykończonych", 28 proc. twierdzi, że jest "zmęczonych", 16 proc. jest "bardzo zdenerwowanych", a 12 proc. odczuwa "smutek i zmęczenie".
Ludzie ci przeżywają jedynie "wyboje na drodze życia duchowego i emocjonalnego" jak to określa psycholog Ewa Woydyłło w książce "Bo jesteś człowiekiem. Żyć z depresją, ale nie w depresji".
W rozmowie z dziennikarzem PAP podkreśliła, że depresja jest ciężką chorobą mózgu. Głównymi jej objawami jest utrata energii i pogrążanie się w bezczynności, a także płaczliwość, sięganie po alkohol, izolowanie się i zaniedbywania obowiązków. Alkohol - warto pamiętać - jest tylko chwilowym lekarstwem na depresję i jedynie doraźnie poprawia samopoczucie.
Wiele osób cierpiących na depresję ukrywa swą chorobę i nie chce zgłosić się do specjalisty po pomoc, bo jest ona negatywnie postrzegana w naszym społeczeństwa, podobnie jak inne choroby psychiczne. Jeśli zgłaszają się do specjalisty, to na ogół dopiero w ciężkiej depresji, która jest trudna do leczenia. Tak postępują szczególnie mężczyźni.
Stosunek do osób chorych psychicznie jest miarą postępu cywilizacyjnego danego państwa i społeczeństwa. Z przykrością muszę stwierdzić, że my Polacy jesteśmy pod tym względem zacofani - podkreśla prof. Heitzman.
Zwraca również uwagę, że w Polsce odwrotnie niż w Europie spadają nakłady na leczenie zaburzeń psychicznych. Mimo funkcjonowania Narodowego Programu Ochrony Zdrowia Psychicznego w ostatnich latach zmniejszyły się one z 3,7 proc. do około 3 proc.
W Szwajcarii środki publiczne przeznaczone na leczenie zaburzeń psychicznych stanowią 12 proc., a średnia europejska wynosi 5-6 proc. "My jesteśmy na końcu naszego kontynentu, oprócz Albanii" - dodaje specjalista.
W całej Europie psychiatria przeżywa koniunkturę. Zwiększa się liczba psychoterapeutów i klinik psychoterapeutycznych. W Polsce - podkreśla prof. Heitzman - pacjenci mają kłopoty z dostępem do specjalistycznej opieki medycznej, opieki środowiskowej, a także do skutecznych i nowoczesnych terapii.
Zdrowie dziennik.pl na Facebooku: polub i bądź na bieżąco >>>