"Szpital zgadza się z wyrokiem co do zasady, ale ma zamiar odwoływać się od wysokości zasądzonych odszkodowań" - powiedziała rzeczniczka Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie Anna Niedźwiedzka.
Na mocy ogłoszonego w piątek wyroku szpital będzie musiał zapłacić 23 pacjentkom lub ich spadkobiercom blisko 1,3 mln złotych tytułem odszkodowania i zadośćuczynienia oraz 1,1 mln zł odsetek. Poniesie także koszty procesu w wysokości 200 tys. zł. Polisa ubezpieczeniowa pokryje jedynie 893 tys. zł.
Wyrok jest nieprawomocny.
Sprawa dotyczy pozwów 28 pacjentek w Kliniki Ginekologii, Położnictwa i Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, zakażonych w 2003 roku żółtaczką wszczepienną typu C. Pozwanymi byli Szpital Uniwersytecki i jego ubezpieczyciel - PZU.
Proces rozpoczął się w kwietniu 2005 roku. W tym czasie zmarło 11 pacjentek; reprezentowali je spadkobiercy. Pozostałe kobiety nadal się leczą; u części wirus udało się wyeliminować.
W toku procesu sąd zasięgnął opinii biegłych z Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej Akademii Medycznej we Wrocławiu. Stwierdzili oni, że szpital ponosi odpowiedzialność za spowodowanie zakażenia u większości pacjentek.
Sąd wydał wyrok częściowy, uwzględniający żądania 23 pacjentek. Zasądzone kwoty są niemal w 100 proc. zbieżne z żądaniami i wynoszą od 30 do 100 tys. zł na osobę. Sąd zasądził też odsetki ustawowe za okres, kiedy sprawa była rozpatrywana. W uzasadnieniu podkreślił, że wymiar wyrządzonej powódkom szkody został zwielokrotniony na skutek faktu, że zakażenie dotknęło prawie wyłącznie osoby chore na nowotwór bądź będące w ciąży.
W jednym przypadku - na podstawie opinii biegłych - sąd uznał, że związek przyczynowy między pobytem w szpitalu a zakażeniem nie jest wystarczająco uprawdopodobniony; jeden pozew wycofano, w sprawach trzech pacjentek postępowanie dowodowe będzie kontynuowane.
Jak podkreśliła pełnomocniczka pacjentek Jolanta Budzowska, proces prowadzony był według formuły zbliżonej do dzisiejszego modelu pozwu zbiorowego. "Wybór, aby połączyć wszystkie z tych procesów do wspólnego rozpoznania, okazał się trafny. Biegli i sąd mieli możliwość oceny skali problemu, a świadkowie zeznawali jednokrotnie. Gdyby rozdzielono te sprawy, szansa na wygraną byłaby z oczywistych względów mniejsza, a procesy trwałyby jeszcze dłużej. Wystarczy sobie wyobrazić, że większość świadków musiałby się stawić w sądzie blisko 30 razy" - powiedziała.
Podkreśliła, że niemal połowa poszkodowanych kobiet nie dożyła wyroku. "Trudno więc w ich przypadku mówić, że zasądzone zadośćuczynienie zrekompensowało doznaną krzywdę. Gdyby powódki otrzymały odpowiedź na choćby jedną z wielokrotnie ponawianych propozycji polubownego zakończenia sporu kierowanych do Szpitala Uniwersyteckiego, PZU SA i Uniwersytetu Jagiellońskiego będącego organem założycielskim - sprawa mogłaby się zakończyć wiele lat temu. Szpital nie stałby dziś w obliczu konieczności zapłaty ponad miliona złotych odsetek i blisko 200 tys. kosztów procesu" - dodała.
"O ugodzie decyduje wola obu stron" - powiedział reprezentujący szpital mec. Marian Szawul. Adwokat wyraził także pogląd, iż "był to jeden z trudniejszych procesów, jakie w ostatnich latach odbywały się przed krakowskim sądem okręgowym".
"Zgadzamy się z wyrokiem co do zasady, natomiast będziemy apelować, bo wysokość tych odszkodowań jest naszym zdaniem rażąco wysoka" - powiedziała z kolei rzeczniczka Szpitala Uniwersyteckiego Anna Niedźwiedzka.
Wirusowe zapalenie wątroby typu C jest najpoważniejszą chorobą wątroby. Wirus ten często działa podstępnie i bezobjawowo. Powodując chroniczną formę zapalenia wątroby, jest nierzadko przyczyną poważnych powikłań, takich jak marskość wątroby, rak wątroby lub choroby reumatyczne, encefalopatia i choroby skóry.