"Choć obecnie dysponujemy wspaniałymi lekami na te schorzenia, nadal połowa pacjentów nie uzyskuje dobrych efektów terapii, bo nie rozumieją podłoża swojej choroby i nie przestrzegają zaleceń lekarskich" - powiedział dr Piotr Dąbrowiecki, prezes Polskiej Federacji Stowarzyszeń Chorych na Astmę, Alergię i POChP, która od 6 lat prowadzi zajęcia edukacyjne dla osób z tymi schorzeniami, a także dla pielęgniarek i lekarzy.

Reklama

Jak przypomniał, eksperyment przeprowadzony kilka lat temu pod kierunkiem prof. Piotra Kuny z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi wykazał, że dzięki przeszkoleniu pielęgniarek, które następnie edukowały chorych na astmę udało się poprawić efekty terapii co najmniej o połowę, bez zmiany leków. "Gdyby jakikolwiek nowy lek dawał takie rezultaty to z pewnością znalazłyby się pieniądze na jego refundację. Ale Narodowy Fundusz Zdrowia nie chce płacić za edukację chorych" - zaznaczył specjalista.

Tymczasem, jak podkreśliła prof. Anna Doboszyńska z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, byłoby to ostatecznie opłacalne, bo koszty leczenia niestabilnej astmy są znacznie wyższe niż koszty prawidłowej terapii tej choroby.

"Gdy zrozumiałam, dlaczego powinnam regularnie stosować leki i zaczęłam to robić, przestałam trafiać do szpitala z powodu duszności i wreszcie mogłam śpiewać" - powiedziała trenerka wokalna Anna Przybysz, która na astmę choruje od dziecka. Zaznaczyła jednak, że musiała na to czekać 30 lat, bo lekarka prowadząca ją nie ma czasu na edukację pacjentów.

Wcześniej rzadko stosowała inhalator ze steroidem wziewnym, bo "dawał chrypkę i czasami grzybicę gardła". Nadużywała za to inhalator z lekiem rozszerzającym oskrzela, tzw. beta2-mimetykiem, który przerywa duszności.

Po odbyciu edukacji pani Anna zaczęła codziennie stosować glikokortykosteroidy wziewne, a tylko raz w tygodniu przed planowanym wysiłkiem beta2-mimetyk. "Jestem zabezpieczona, spokojna i szczęśliwa. To się nazywa astma kontrolowana" - powiedziała.



Reklama

Glikokortykosteroidy wziewne stanowią podstawę w leczeniu astmy i POChP, bo działają bezpośrednio na podłoże tych chorób, tj. przewlekły stan zapalny w drogach oddechowych. "Są to jedyne leki, które - jak dowiodły badania - obniżają śmiertelność z powodu astmy" - podkreślił dr Dąbrowiecki.

Jak wyjaśnił PAP prof. Andrzej Fal, u osób z astmą łagodną glikortykosteroidy stosuje się samodzielnie. Jednak, u pacjentów z niestabilną chorobą najlepsze efekty daje połączenie steroidu z długo działającym beta2-mimetykiem (LABA). Dopiero, gdy uzyska się wyrównanie objawów choroby, ten drugi lek można odstawić. Pacjenci z POChP muszą zażywać steroid i beta2-mimetyk.

Niestety, wielu chorych rezygnuje z inhalatora ze steroidem, bo nie wiedzą, że to właśnie on pozwala na kontrolę choroby i normalne życie. Poza tym, w Polsce pokutuje ciągle steroidofobia. Tymczasem, steroidy wziewne podawane są w tak małych dawkach i działają głównie miejscowo, że nie wyrządzają w organizmie szkód, jakie wywoływały wysokie dawki tych leków podawane przed laty systemowo (tj. dożylnie lub doustnie).

Dlatego, u osób z niestabilną astmą bardzo dobre efekty uzyskuje się stosując steroid wziewny i beta2-mimetyk w jednym inhalatorze (tzw. terapia skojarzona). "To sprawia, że pacjent nie może zażywać tylko tego leku, który natychmiast łagodzi mu duszność. Jest to odpowiedź na potrzeby lekarzy i pacjentów" - zaznaczyła prof. Doboszyńska.

"Niestety, nowa ustawa refundacyjna może znacznie pogorszyć dostęp do leków skojarzonych na astmę i POChP, bo sprawi, że bardzo zdrożeją. Z tym będzie się wiązało pogorszenie wyników leczenia tych schorzeń. Nie powinniśmy do tego dopuścić" - powiedział prof. Fal. Jego zdaniem, byłby to brak konsekwencji ze strony resortu zdrowia, zwłaszcza, że jednym z priorytetów zdrowotnych podczas polskiej prezydencji w Radzie UE, które ogłosiła minister zdrowia Ewa Kopacz na konferencji prasowej w Warszawie, jest poprawa w zakresie profilaktyki i leczeniaprzewlekłych chorób układu oddechowego u dzieci.