Lisa Somerville, 28-letnia Szkotka, matka jednego dziecka, z zawodu recepcjonistka, w 2009 r. wyszła z wypadku ze złamanym nosem i żebrem. "Byłam w złym stanie, ale oddychałam" - mówi o swym doświadczeniu.
Gdy lekarze zdjęli z niej odzież, by bliżej przyjrzeć się jej obrażeniom zauważyli zniszczone, silikonowe wkładki do biustonosza. Uznali, że gdyby nie one, to żebro przebiłoby jej serce.
>>> Czytaj także: Sztuczne piersi grożą... eksplozją
Somerville, wyczulona na punkcie swej figury i wyglądu, nosiła cztery silikonowe wkładki, nazywane "filetami z kurczaka", po dwie z każdej strony.
Szkotka powiedziała gazecie, że noszenie wkładek było dla niej nieprzyjemne, ponieważ obawiała się, że mogą wypaść w najbardziej niestosownym momencie. Po samochodowym wypadku zmieniła do nich nastawienie i cieszy się, że je miała.
Nie była jednak zadowolona z nich na tyle, by nie poddać się operacji powiększenia biustu z rozmiaru 30 AAA do 30 E, co kosztowało ją 4 600 funtów.