Carmelo Flores należący do plemienia Aymara mieszka niedaleko jeziora Titicaca. Zajmuje glinianą lepiankę na wysokości 4000 m n.p.m. w niewielkiej osadzie Frasquia. Jak sam mówi, ma około stu lat, a może i trochę więcej. To "trochę" precyzuje jego akt chrztu z data 16 lipca 1890 roku.
Akt urodzenia staruszka nie istnieje, bo te w Boliwii zaczęto sporządzać dopiero w latach 40. minionego wieku. Jak zapewnia jednak szef boliwijskiego USC Eugenio Condori, akt chrztu ma wartość prawną i nie ma podstaw, by kwestionować zawartych w nim informacji.
Flores jak na swój wiek jest w dobrej formie. Nie potrzebuje okularów, nie potrzebuje laski, by chodzić na codzienne spacery, nigdy nie był poważnie chory. Z trójki dzieci pozostał mu już tylko najmłodszy, 67-letni obecnie syn. Pytany o sekret długowieczności, mówi, że zawsze dużo chodził. Je ziemniaki, fasole, jęczmień , ziarna bogate w proteiny. Pamięta też że w młodości lubił upolować i zjeść lisa.
Boliwijskie władze już nadały Floresowi honorowy tytuł Żywego Dziedzictwa i będą ubiegać się o wpisanie go do Księgi Rekordów Guinnessa.