Specjalista mówił o tym podczas XVI Forum Organizacji Pacjentów, które odbywało się w dniach 10-11 lutego.

- COVID-19 jest chorobą interdyscyplinarną. Nie jest to choroba tylko płuc, ale również serca, nerek, również układu nerwowego, wątroby, narządów endokrynnych – powiedział prof. Jerzy Jaroszewicz.

Reklama

Jak przypomniał, objawy COVID-19 są na tyle różnorodne, że trudno ocenić, iż pewna konstelacja objawów, bądź inna powoduje, że pacjent jest automatycznie uznany za zagrożonego. Ponadto w poszczególnych falach pandemii była też różna częstość występowania objawów i tak np. gorączka występowała zależnie od fali u 60-75 proc. chorych (jedna czwarta chorych nie gorączkuje), kaszel – u 50-70 proc. chorych, utrata węchu i smaku najczęstsza była w okolicach września 2020 r., później jej częstość spadła, tłumaczył specjalista. - To oznacza, że testować musimy każdego pacjenta, który ma objawy jakkolwiek przypisane do COVID-19 – podkreślił.

Przypomniał, że obecnie do dyspozycji jest kilka rodzajów testów, w tym testy genetyczne. - Testy PCR są testami najczulszymi. Na pewno jest to tzw. złoty standard diagnostyczny. Są to testy, które wykrywają wirusa najwcześniej - nawet przed pojawieniem się pierwszych objawów, wykrywają koronawirusa również u pacjentów bezobjawowych czy z objawami subklinicznymi – tłumaczył specjalista.

Reklama

Dodał, że mają one jedną wadę. Polega ona na tym, że wynik dodatni uzyskuje się nawet po ustaniu okresu wiremii, czyli namnażania się wirusa. - Dodatnie testy PCR mogą utrzymywać się nawet kilka tygodni, tak więc niekoniecznie test dodatni PCR równa się zakaźność i równa się obecność wirusa w ustroju pacjenta – podkreślił prof. Jaroszewicz.

W opinii specjalisty wielkim przełomem było wprowadzenie szybkich testów antygenowych, które w przeciwieństwie do testów PCR, nie bardzo nadają się do diagnostyki chorych bezobjawowych. - Ale już u chorych objawowych są bardzo czułe, bardzo swoiste. Są dodatnie krótko - to jest przez kilka dni – (…) czyli w okresie największej zakaźności. Dlatego są one bardzo przydatne, ale pamiętajmy o tym, że tylko i wyłącznie u chorych objawowych – tłumaczył.

Trzeci rodzaj testów stanowią testy serologiczne, które pozwalają oznaczyć poziom przeciwciał całkowitych anty-SARS-CoV-2 we krwi pacjenta. - One nie nadają się do diagnostyki świeżej fazy choroby – zaznaczył prof. Jaroszewicz. Powinno się je natomiast stosować chociażby do stwierdzania, czy pacjent w przeszłości chorował na COVID-19, czy był szczepiony. - Zatem trzeba te testy umiejętnie stosować – podkreślił specjalista.

Przypomniał, że wytyczne na ten temat są dostępne na stronie internetowej Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji (AOTMiT) - https://www.aotm.gov.pl/. Szybka diagnostyka COVID-19 jest szczególnie istotna w grupach pacjentów zagrożonych ciężkim przebiegiem COVID-19. - Naszym zadaniem najważniejszym jest stwierdzenie u kogo ten przebieg może być ciężki i kto szczególnie powinien być pod nadzorem lekarskim – powiedział prof. Jaroszewicz.

Reklama

Przypomniał, że – jak wynika z badań, również polskich – są to przede wszystkim osoby starsze. U osób po 60. roku życia śmiertelność z powodu COVID-19 wynosi 7,7 proc., po 70. roku życia - 15 proc., a po 80. roku życia – 22,6 proc. - Wiemy też, że saturacja jest bardzo ważnym kryterium ciężkości przebiegu COVID-19. W przypadku pacjentów, którzy trafiali do szpitala z saturacją poniżej 95 proc., śmiertelność wynosiła 12 proc. – tłumaczył. Gdy saturacja spadała poniżej 90 proc., śmiertelność wynosiła 20 proc.

Prof. Jaroszewicz zwrócił uwagę, że poza tymi dwoma czynnikami bardzo ważna jest tzw. wielochorobowość, czyli obecność chorób współistniejących. Z polskich danych, które przedstawił wynika, że u pacjentów onkologicznych po 60. roku życia śmiertelność z powodu COVID-19 sięgała aż 30 proc., a u młodszych – 15 proc.

Do kolejnych czynników ryzyka zgonu z powodu COVID-19 zalicza się przewlekłą obturacyjną chorobę płuc (POChP) - śmiertelność blisko 25 proc., chorobę niedokrwienną mięśnia sercowego - blisko 20 proc, cukrzycę - 15 proc. i inne choroby metaboliczne – ponad 13 proc.

- Mamy całą konstelację chorób współistniejących, które źle rokują. Po analizie wieloczynnikowej wydaje się, że poza wiekiem i niską saturacją przy przyjęciu do szpitala, największe znaczenie ma obniżenie filtracji nerek, czyli pogorszenie funkcji nerek – zaznaczył prof. Jaroszewicz. Dodał, że nie istotne jest, czy ma ono charakter ostry, czy przewlekły, czy wynika z tego, że pacjent gorączkujący mało pije, czy pacjent uprzednio miał chorobę nerek, która się zaostrzyła.

Wśród innych czynników ryzyka ciężkiego przebiegu COVID-19 wymienił również wysokie stężenie CRP (białka C-reaktywnego), wysokie stężenie komórek odporności o nazwie neutrofile oraz niskie stężenie płytek krwi.

Jak przypomniał ekspert, chorym z grup ryzyka powinno się - do pięciu dni od wystąpienia objawów - podawać leki przeciwwirusowe, w tym nowe leki doustne, które mogą poprawić stan kliniczny pacjenta.