PAP: Marszałek Sejmu skierował do pierwszego czytania obywatelski projekt ustawy znoszącej obowiązek szczepień. Jak Pan ocenia tę propozycję zmiany obowiązujących przepisów?
Marek Posobkiewicz: Z punku widzenia bezpieczeństwa publicznego i zdrowia obywateli każda zamiana, która mogłaby spowodować zmniejszenie wyszczepialności naraża nas na powrót chorób, które są niemal zapomniane. W ostatnich latach doświadczenie niektórych krajów europejskich pokazało, do czego prowadzi rezygnacja z wybranych szczepień: do zwiększenia liczby zachorowań, a także – niestety - zgonów.
O jakich chorobach Pan mówi?
Tak było w przypadku odry. W Europie zachorowało na nią kilkadziesiąt tysięcy osób, niestety było również kilkadziesiąt zgonów. U nas na szczęście skończyło się tylko na zachorowaniach. Ale jeżeli liczba osób niezaszczepionych się zwiększy, to z samej statystyki wynika, że także może dojść do śmierci z powodu tej choroby.
A jak było w Polsce?
Do tej pory największe ogniska, choć i tak stosunkowo niewielkie, obejmowały głównie ludność z Ukrainy pracującą i mieszkającą w Polsce. Jeżeli w jednym skupisku było dużo osób niezaszczepionych, wystarczyło, że przyjechała jedna osoba chora i w szybkim tempie ta choroba rozprzestrzeniała się. Na szczęście sytuacja epidemiologiczna jest u nas naprawdę bardzo dobra. Jestem za tym, żeby jej nie zmieniać. Obecnie mamy taki "komfort", że zachorowanie jednej lekarki w jednym szpitalu czy pielęgniarki w innym szpitalu jest już pewnego rodzaju sensacją medialną.
Wspomniał Pan o zachorowaniach na choroby zakaźne wśród osób przybywających do Polski z Ukrainy. Czy to dotyczy tylko odry. Wiadomo, że zagrożenie gruźlicą na Ukrainie i Białorusi jest większe niż w Polsce.
Tam sytuacja epidemiologiczna, jeżeli chodzi o gruźlicę, jest gorsza niż w Polsce. My dochodzimy do tej granicznej liczby zachorowań, która pozwalałaby nam pomyśleć o rezygnacji ze szczepień przeciwko gruźlicy wykonywanych tuż po urodzeniu. Jeżeli sytuacja epidemiologiczna się jeszcze poprawi, a myślę, że tak się stanie, to będziemy mogli z tych szczepień zrezygnować. Obecnie jednak, przy tak dużej migracji ze Wchodu odstąpienie od nich byłoby błędem. Musimy pamiętać, że szczepionka przeciwko gruźlicy może zabezpieczać przed zachorowaniem na tę chorobę, ale także - gdyby już do zachorowania doszło - to powinna zabezpieczyć przed najcięższymi powikłaniami, które mogą wystąpić w przypadku gruźlicy, np.: zapaleniem mózgu, a nawet zgonem.
W jaki sposób należy chronić społeczeństwo przed ewentualnymi zachorowaniami na choroby "przywożone" przez osoby przyjeżdżające do Polski? Może wprowadzić obowiązek posiadania określonych szczepień przez cudzoziemców przekraczających nasze granice?
Najlepszym zabezpieczeniem jest, samemu być zaszczepionym. Nie łatwo zmusić sąsiednie kraje, żeby zaszczepiły swoich obywateli. Miejmy jednak nadzieję, że świadomość u naszych sąsiadów wzrośnie.
Są jednak państwa, które wprowadziły wymogi posiadania przez turystów szczepień przeciw określonym chorobom.
Są to procedury znane od wielu lat. W wielu kraju np. afrykańskich wymagane jest zaszczepienie przeciw żółtej gorączce. Dotyczy to szczególnie tych osób, które przybywają z rejonów, w których ta choroba występuje powszechnie. W Polsce np. marynarze szczepią się na nią niemal obligatoryjne.
Wrócę jeszcze do projektu antyszczepionkowego. Jego autorzy wskazują, że w większości krajów Europy szczepienia są dobrowolne.
W ostatnich miesiącach dwa duże kraje europejskie wprowadziły obowiązkowe szczepienia dla dzieci objętym obowiązkiem szkolnym. Były to Włochy i Francja. We Włoszech odbyła się wielka debata po tym, jak ministerstwo zdrowia zaproponowało wprowadzenie obowiązkowych szczepień. Dzieci bez szczepień nie miały być przyjmowane do przedszkoli i szkół. Sprzeciwiło się temu ministerstwo edukacji. Ostatecznie obowiązek wprowadzono, gdyż uznano prymat zdrowia nad prawem do edukacji.