Leczenie dziecka, które trafia do szpitala z ostrym zapaleniem żołądka i jelit spowodowanym przez rotawirusy wymaga szczególnych środków ostrożności - mówił prezes fundacji "Instytut Profilaktyki Zakażeń" dr Paweł Grzesiowski. W stolcu chorego są miliony cząsteczek wirusa, a do zakażenia wystarczy ich 10 do 100. Jedno dziecko może zakazić cały oddział, trzeba więc stosować specjalne procedury izolacji.

Reklama

Zwalczanie rotawirusa jest trudne - nie ma otoczki i składa się niemal wyłącznie z nici DNA, toteż nie boi się wody i mydła. Na suchych powierzchniach (jak zabawka czy lada w aptece) może przez wiele dni pozostawać aktywny. Nawet spirytus niszczy rotawirusa dopiero po minucie, nie wystarczy więc szybko przetrzeć nim dłonie po zbadaniu chorego dziecka. Codzienne zmywanie podłóg środkiem odkażającym i sprzątanie oddziału nie zawsze jest skuteczne.

Rotawirusy, jak sama nazwa wskazuje, mają kształt kulisty. Występują na całym świecie i są główną przyczyną ciężkich biegunek i wymiotów u dzieci. Wbrew pozorom, odsetek wymagających pobytu w szpitalu rotawirusowych biegunek wśród dzieci jest podobny zarówno w krajach rozwiniętych, jak i rozwijających się (40-50 proc.) - mówił dr Grzesiowski. Wynika to z odporności wirusa i łatwości przenoszenia zakażeń.

W Polsce dochodzi rocznie do 22 tysięcy zakażeń rotawirusowych, wymagających pobytu w szpitalu i 172 tys. wymagających porad ambulatoryjnych. Chore dziecko może wydalać wirusa przez 2-3 tygodnie. Najczęściej przenosi się drogą pokarmową, choć może dojść do zakażenia drogą kropelkową.

Szczególnie ciężki przebieg ma zakażenie rotawirusami poniżej 6. miesiąca życia - łatwo dochodzi do niebezpiecznego odwodnienia. W Polsce zgony spowodowane przez rotawirusy są rzadkie (kilkanaście przypadków rocznie), ale w skali świata ich liczba sięga pół miliona. Dzieci umierają zwłaszcza w Indiach i krajach Afryki. Na nieżyt żołądkowo-jelitowy wywołany przez rotawirusy mogą też chorować dorośli, choć przebieg choroby jest u nich zwykle łagodny lub bezobjawowy

Przed ciężką biegunką najlepiej chroni doustna szczepionka przeciwko rotawirusom podawana przed 6 miesiącem życia - mówiła dr Maria Kotowska z Kliniki Gastroenterologii i Żywienia Dzieci Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Są dwa typy takich preparatów, podawanych doustnie, różniące się liczbą podawanych dawek (2 lub 3). Ponad jedna czwarta lekarzy uważa, że brak programu powszechnych szczepień przeciw rotawirusom powoduje, że rodzice nie decydują się na zaszczepienie dzieci. Szczepienie za własne pieniądze kosztuje pacjenta 600-700 złotych. Gdyby szczepionkę kupowało państwo, koszt mógłby być niższy o około 40 proc.

Koszt leczenia zakażenia rotawirusami u jednego pacjenta wynosi około 1200 euro. W skali całej polski to około 115 milionów złotych. Szczepienia dzieci przeciwko chorobom zakaźnym pomaga nie tylko im. Na przykład w Kielcach po wprowadzeniu szczepień dzieci przeciwko pneumokokom spadła liczba zachorowań osób starszych, które zarażały się od małych dzieci.

Reklama

Jak podkreślił dr Grzesiowski, nie ma naukowych dowodów, które podważałyby sensowność podawania szczepionek. Powtarzające się opinie o zawartości rtęci mają niewiele wspólnego z rzeczywistością. Rtęciowe konserwanty wycofano już dawno. Wprawdzie nie były to ilości szkodliwe dla zdrowia, jednak po pierwsze nie używa się już fiolek przeznaczonych dla kilku pacjentów, tylko indywidualnych - raz otwarta szczepionka jest zużywana od razu i nie wymaga konserwantów. "Po drugie - zrobiono to dla świętego spokoju" - dodał.

Liczba obowiązkowych szczepień nie będzie rosła w nieskończoność. Z czasem rola niektórych chorób zakaźnych maleje, co prowadzi do ograniczenia szczepień i przesuwania ich na dalsze lata życia - uspokajał dr Grzesiowski.