Kongres w piątek zakończył się w Katowicach.

– Większość moich chorych pracuje i chce pracować, szczególnie pacjentki z rakiem piersi, które wręcz wyrywają się do pracy. To samo dotyczy chorych na raka jelita grubego czy raka nerki – mówiła prof. Marzena Wełnicka-Jaśkiewicz z Kliniki Onkologii i Radioterapii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Zdaniem specjalistki kontynuowanie pracy zawodowej oznacza nie tylko możliwość zarobkowania, ale i ważną formę terapii.

Reklama

Pacjenci z chorobą nowotworową lepiej się czują wśród ludzi i są bardziej zmotywowani do aktywności. Chcą być potrzebni – wyjaśniła.

Zapewniła ona, że wielu pacjentów onkologicznych nawet z zaawansowaną chorobą nowotworową jest w stanie pracować, ponieważ takie możliwości stwarza nowoczesne leczenie z wykorzystaniem tzw. terapii sekwencyjnej.

Reklama

Terapia sekwencyjna polega na wykorzystaniu w kolejnych liniach leczenia metod o innych mechanizmie działania, dzięki którym nawet zaawansowaną chorobę nowotworową z przerzutami u niektórych pacjentów można kontrolować przez wiele lat – wyjaśniała specjalistka.

Taka strategia znacząco poprawiła wyniki leczenia. – W przypadku raka jelita grubego jeszcze w 2000 r. mediana życia chorych z przerzutami wynosiła 12 miesięcy, a teraz mamy ponad 40 miesięcy. To ogromny skok w wynikach leczenia dzięki tym terapiom – powiedziała prof. Wełnicka-Jaśkiewicz.

Reklama

Jak przypomniał kierownik Kliniki Onkologii i Hematologii CMKP w Szpitalu MSWiA w Warszawie prof. Tadeusz Pieńkowski, zmieniła się definicja nowotworów uznawanych za wyleczalne. – Nie zakłada ona uwolnienia od nowotworu. Za pacjenta wyleczonego z nowotworu uważamy dziś tego, który mimo choroby dożyje wieku odpowiedniego dla danej populacji, i to bez większego uszczerbku w jakości życia – mówił.

Zdaniem specjalisty w tym sensie można mówić, że nowotwory nie są już chorobami nieuleczalnymi, nawet te zaawansowane. – Jest tylko jeden warunek – to, czy możemy pomóc chorym, zależy od tego czym dysponujemy, jakie leki są realnie u nas dostępne. Niestety to, co zostało zarejestrowane na świecie, a czym dysponujemy w naszym (kraju – przyp. red.), to dwie różne sprawy – dodał.

W większości przypadków możemy kontrolować chorobę nowotworową, ale kiedy ta kontrola się kończy - bo nie mamy czym leczyć - to się ona nam wymyka. Jedynie zmiana mechanizmu działania terapii pozwala wyhamować przebieg choroby – wyjaśniała ordynator Oddziału Onkologii Klinicznej z Odcinkiem Dziennym Opolskiego Centrum Onkologii dr Barbara Radecka.

Eksperci podkreślili, że w niektórych nowotworach jest możliwe zastosowanie nawet kilku linii leczenia. – W raku piersi przerzuty ma co najmniej jedna trzecia pacjentek, które były optymalnie leczone. Dlatego wiele z nich leczonych jest nawet po raz siódmy i ósmy – podkreślił prof. Pieńkowski.

W Polsce nie zawsze możliwe jest wykorzystanie wszystkich linii terapii. Główną barierą są restrykcyjne przepisy refundacyjne leków – podkreślali eksperci. – Z powodu przepisów refundacyjnych, nawet jak widzimy korzyść zastosowania terapii w kolejnej linii leczenia, nie zawsze możemy ją zastosować – powiedziała dr Radecka.

Prof. Wełnicka-Jaśkiewicz przyznała, że programy lekowe pozwalają kontrolować finansowanie drogich leków, ale są bardziej restrykcyjne niż badania kliniczne i ograniczają możliwości leczenia chorych. – Kryteria włączenia i wyłączenia chorego w programach lekowych są bardzo wąskie. Każde odchylenie od standardów narzuconych w tych programach skutkuje tym, że chory może nie zostać zakwalifikowany do terapii – dodała.

Zdaniem prof. Pieńkowskiego zbyt małe w naszym kraju nakłady na onkologię, w tym na refundację leków, powodują wymierne straty ekonomiczne. – To jest policzalne – podkreślił. – Przykładowo, w 2012 roku z powodu raka piersi przedwcześnie zmarło u nas nieco ponad 3 tys. kobiet, a 880 milionów złotych wynosiły straty spowodowane utratą ich produktywności.

Prezes Polskiej Unii Onkologii dr Janusz Meder ostrzegał z kolei, że wśród lekarzy, szczególnie młodych, coraz częściej występuje tzw. zespół wypalenia zawodowego, który dawniej był nie do pomyślenia. Jak mówił, "powodem jest biurokracja; lekarz siedzi przed komputerem, a za nim - pacjent. Coraz częściej nie nadąża on za postępem wiedzy medycznej przy tak dużym obciążeniu biurokracją. Lekarz nie ma asystenta, sekretarki, tego się nie realizuje. I jeszcze jedno: co czwarty lekarz już mógłby przejść na emeryturę. Kto nas będzie leczył?".