Oznacza to, że jedynie 17 proc. kobiet, u których zdiagnozowano tę chorobę nowotworową, żyje krócej niż pięć lat. Najczęściej są to pacjentki, u których raka piersi wykryto już w stanie zaawansowanym, z przerzutami.
Spotkanie z dziennikarzami odbyło się z okazji trzecich warsztatów dla kobiet z uogólnionym rakiem piersi, czyli z odległymi przerzutami (do płuc, mózgu, wątroby i układu kostnego), które zorganizowano w ramach kampanii „Wykorzystaj czas na życie”. Poprzednie dwa odbyły się w Opolu i Poznaniu. Ich organizatorem jest Fundacja „Żyjmy Zdrowo”.
Kobiety z zaawansowanym rakiem piersi to najbardziej zaniedbana grupa kobiet z tym nowotworem, często spychane na margines życia społecznego nawet przez najbliższą rodzinę, ponieważ wszyscy sądzą, że nie można już im pomóc - stwierdziła Ewa Grabiec-Raczak ze Stowarzyszenia Amazonki Warszawa-Centrum, u której raka piersi wykryto 18 lat temu. Dodała, że nie miała jeszcze nawrotu choroby, choć u jednej z jej koleżanek zdarzyło się to po 20 latach.
Dr Agnieszka Jagiełło-Gruszfeld wyjaśniła, że do zaledwie 5-6 proc. spadł w naszym kraju odsetek kobiet, u których raka piersi wykrywa się w stanie zaawansowanym, kiedy leczenie od początku jest znacznie trudniejsze. Większość pacjentek ma rozsianą chorobę dopiero po nawrocie choroby, co zdarza się - przyznała - nawet po wielu latach do jej wykrycia. - Są to na ogół pacjentki, które w przeszłości przeszły radykalne leczenie, czyli operację usunięcia guza oraz chemioterapię i radioterapię - wyjaśniała specjalistka. Podkreśliła również, że u takich chorych nadal możliwe jest leczenie, choć jest ono już mniej skuteczne. - W przypadku zaawansowanego raka piersi pięcioletnie przeżycia uzyskuje się jedynie u 15 proc. pacjentek, a 5 proc. chorych żyje jeszcze 10 lat - dodała.
Prezes Fundacji „Żyjmy Zdrowo” Iwona Schymalla zwróciła uwagę, że poza leczeniem ważny jest stan psychiczny pacjentek z zaawansowanym rakiem piersi. - Izolowanie się z życia społecznego i rodzinnego to najgorsze, co w takiej sytuacji może je spotkać. Chcemy to zmienić, edukując, jak wspierać kobiety z zaawansowanym rakiem piersi. Chcemy pokazać chorym, że mogą żyć aktywnie, pracować i realizować swoje pasje - podkreśliła.
Trzeba nauczyć się żyć z chorobą nowotworową, która coraz częściej staje się chorobą przewlekłą, podobnie jak cukrzyca, która nie budzi już takiego lęku jak rak, a przecież dawniej była to choroba śmiertelna - powiedziała psychoonkolog Centrum Onkologii w Warszawie Danuta Longić. Jej zdaniem trzeba przede wszystkim otwarcie rozmawiać o chorobie nowotworowej, również tej zaawansowanej. Nie należy unikać nawet mówienia o zbliżającej się śmierci. - Oferujemy pomoc psychologiczną zarówno pacjentom, jak i najbliższej rodzinie oraz opiekunom. W warszawskim Centrum Onkologii jest 18 psychoonkologów i 4 psychiatrów, trzeba tylko zwrócić się do nich o pomoc. Potrafimy sami radzić sobie z sytuacją kryzysową jedynie przez jakiś czas, na ogół przez kilka tygodni. W dłuższym okresie nasze rezerwy się szybko wyczerpują - powiedziała Longić.
Ewa Grabiec-Raczak uważa, że w naszym społeczeństwie rak piersi i w ogóle choroba nowotworowa przestały być czymś wstydliwym. - Nadal jednak boimy się mówić o zaawansowanym raku z przerzutami, wielu chorych ukrywa to przed swoim pracodawcą, a nawet przed bliskimi - podkreśliła.
Zdaniem przedstawicielki Stowarzyszenia Amazonki Warszawa-Centrum, nawet z zaawansowanym rakiem piersi można często prowadzić aktywne życie. - Dlatego nie należy te osoby we wszystkim wyręczać i rezygnować ze stawiania im zadań, oczywiście na miarę ich możliwości. Ci chorzy nie mogą jedynie leżeć i czekać na śmierć - dodała Grabiec-Raczak.