Wzrost umieralności z powodu zaawansowanego raka piersi nie wynika z tego, że coraz częściej jest on wykrywany zbyt późno, kiedy leczenie jest już utrudnione. Z raportu wynika, że w krajach rozwiniętych jedynie u 8 proc. pacjentek pierwszą diagnozą był zaawansowany stan choroby.
Główna autorka raportu dr Fatima Cardoso z Centrum Raka Champalimaud w Lizbonie podkreśla, że jest odwrotnie: to postęp w diagnostyce i leczeniu sprawił, że coraz więcej kobiet cierpi z powodu zaawansowanego raka piersi. Występuje on głównie u pacjentek, u których doszło do nawrotu choroby, często po wielu latach od jego wykrycia i leczenia.
Według raportu, pokazującego, jakie zmiany nastąpiły w latach 2005-2015 w zmaganiach z rakiem piersi, w krajach rozwiniętych u 20-30 proc. kobiet, u których nowotwór ten wykryto we wczesnym stadium, może dojść do nawrotu w postaci już zaawansowanej choroby, z przerzutami do innych narządów, np. do płuca, wątroby i mózgu.
Wraz ze wzrostem umieralności z powodu rozsianego raka piersi nie zwiększa się liczba wszystkich zgonów związanych z tym nowotworem. W USA w ostatnich 30 latach liczba zgonów pozostała na tym samym poziomie i nie przekracza 40 tys. rocznie.
Podobnie jest w Polsce. Z danych przedstawionych przez konsultanta krajowego w dziedzinie onkologii klinicznej prof. Macieja Krzakowskiego wynika, że choć zwiększa się w naszym kraju zachorowalność na raka piersi - ostatnio wykrywa się go u 18 tys. Polek rocznie - to umieralność od wielu lat nie wzrasta i co roku utrzymuje się na poziomie około 6 tys. zgonów.
Dr Fatima Cardoso przyznaje, że rozsiany rak piersi jest nieuleczalny, nie znaczy to jednak, że pacjentkom już nie można pomóc. „Mediana czasu przeżycia od momentu diagnozy (nawrotu choroby w postaci zaawansowanej – przyp. red.) od kilku dekad pozostaje na poziomie 2-3 lat” - podkreśla.
Jednak przebieg rozsianego raka piersi może być różny u poszczególnych kobiet. – Wielu pacjentkom można przedłużyć życie, niektóre z nich mogą z nim żyć nawet 10 lat i więcej – twierdzi dr Barbara Radecka z Opolskiego Centrum Onkologii.
Raport zwraca uwagę, że pacjentki te wymagają wszechstronnego wsparcia w zmaganiach z chorobą, nie tylko odpowiedniego leczenia. „Diagnoza rozsianego raka piersi oznacza dla pacjentki i jej rodziny przebywanie w szoku, kryzysie i lęku, w związku z tym potrzebują one delikatności, jak również wsparcia emocjonalnego i psychicznego” – precyzuje raport.
Badanie w Czechach ujawniło, że aż 61 proc. kobiet z rozsianym rakiem piersi jest w depresji, spośród nich u co piątej jest to ciężka depresja. Obciążenie emocjonalne pacjentek może się szybko pogorszyć, jeśli w porę nie zostaną objęte odpowiednią opieką. U 61 proc. kobiet, u których stwierdzono uczucie rozpaczy, już po tygodniu występowały objawy lęku i depresji. Z raportu wynika, że osiem kobiet na dziesięć z rozsianym rakiem piersi uważa, że jakość życia jest najważniejszym obszarem, który wymaga poprawy w opiece nad tymi pacjentkami. Na ogół chcą one wszystko wiedzieć o swojej chorobie. W krajach zachodnich 85 proc. chorych z zaawansowanym rakiem piersi oczekuje od lekarza, że usłyszy wszystko, zarówno pozytywne, jak i negatywne informacje.
Z badań w USA wynika, że 63 proc. respondentek z rozsianym rakiem piersi preferuje leczenie pozwalające kontrolować chorobę przez wiele lat. Poprawia to ich stan emocjonalny i fizyczny oraz zapewnia lepszą jakość życia.
„Wielu świadczeniodawców nie oferuje dostatecznej pomocy i działań, które tak bardzo są chorym potrzebne, jak na przykład informacji o przerzutach czy skierowania do miejsc wzajemnej pomocy. Poza tym ważne rozmowy z chorymi i opiekunami na temat trudnych decyzji odnośnie leczenia, opieki wspierającej oraz opieki w końcowej fazie życia, w ogóle nie mają miejsca. Są ośrodki na świecie, w których nie rozmawia się o chorych na rozsianego raka piersi i nie leczy się ich w sposób wielostronny, przez co opieka nad każdą osobą nie jest tak dobra, jak mogłaby być” – podkreśla dr Fatima Cardoso.