Prof. Leszek Szenborn kieruje Kliniką Pediatrii i Chorób Infekcyjnych w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu, w którym od początku epidemii przyjmowane są dzieci zakażone SARS-CoV-2 oraz z podejrzeniem zakażenia, jeśli wymagają hospitalizacji.
- W 11 ośrodkach klinicznych w całej Polsce od 1 marca 2020 roku do końca września zgłoszono 560 hospitalizowanych przypadków COVID-19 u dzieci, które zostały potwierdzone dodatnim wynikiem badania PCR w kierunku SARS-CoV-2. My pediatrzy mamy dużo pracy w tych ośrodkach, bo przyjmujemy też pacjentów wymagających natychmiastowej diagnostyki i leczenia, a podejrzanych o zakażenie, dzieci z innymi chorobami i mające wynik dodatni. Na pewno jednak większość dzieci do 15 lat przechodzi zakażenie bezobjawowo - powiedział prof. Szenborn.
Dodał, że to wnioski zbieżne z obserwacjami innych ośrodków badawczych w Europie i na świecie.
- Dzieci zakażone i hospitalizowane najczęściej nie mają ciężkich objawów choroby. O wiele rzadziej niż dorośli mają zapalenie płuc z niewydolnością oddechową. Takie przypadki były nieliczne w skali kraju. Większość dzieci zakaża się od dorosłych w domostwach i najczęściej ma objawy związane z wysoką gorączką oraz wymaga ustalenia właściwej przyczyny złego stanu i wdrożenia leczenia przeciwdrobnoustrojowego. Bardzo się staramy, aby jak najwięcej dzieci mogło szybko wrócić do domu i tam być poddana dziesięciodniowej izolacji - powiedział ekspert.
Zaznaczył, że w kilkudziesięciu przypadkach w Polsce odnotowano u dziecięcych pacjentów stan wielonarządowego zapalenia, który może być związany z epidemią COVID-19. Dodał, że zjawisko takie wystąpiło także w wielu innych krajach.
- U niektórych z tych dzieci wykryto przeciwciała, potwierdzające wcześniejsze bezobjawowe zakażenie SARS-CoV-2, inne pochodziły z ognisk, gdzie wcześniej lub jednocześnie z ich chorobą wykryto zakażenia, u mniejszości potwierdzono aktualne zakażenie - powiedział prof. Szenborn.
Ekspert podkreślił, że choć stan wielonarządowego zapalenia jest podobny do objawów choroby Kawasakiego, to jednak nie ma na razie dowodów, że wirus SARS-CoV-2 wywołuje tę chorobę.
- Choroba Kawasakiego jest nam znana od lat. Choć jej czynnik etiologiczny nie jest określony, to ma ona wszystkie znamiona choroby zakaźnej. Stan wielonarządowego zapalenia związany czasowo z epidemią COVID przebiega z podobnymi objawami, dlatego tacy pacjenci trafiają do nas w celu pogłębienia diagnostyki i rozważenia potrzeby dożylnego podania immunoglobulin, co jest standardem w chorobie Kawasakiego - powiedział prof. Szenborn.
Ekspert podkreślił, że w „epoce COVID-19” znacząco spadła zachorowalność na wiele chorób zakaźnych wywoływanych przez różne wirusy i bakterie. Ma to związek z większym dystansem społecznym, zamknięciem szkół oraz większą higieną.
- Spektakularnie spadła zapadalność na wiele chorób zakaźnych, takich jak biegunki, ospa wietrzna, wirusowe zapalenia dróg oddechowych i zapalenie wątroby typu A. Wiąże się to między innymi z noszeniem maseczek, częstszym myciem rąk. To pozytywny efekt pandemicznych restrykcji - podsumował prof. Szenborn.