- Aż 75 proc. przypadków zakażeń meningokokami występuje u dzieci do 5. roku życia, ponieważ mają one jeszcze słabo rozwinięty układ immunologiczny – wyjaśnia dr n. med. Alicja Karney z warszawskiego Instytutu Matki i Dziecka.

Reklama

Specjalistka ostrzega, że jest to choroba o wyjątkowo szybkim przebiegu, może zabić dziecko nawet w ciągu 24 godzin. Zakażenie to wykazuje też dużą śmiertelność: 20 proc. chorych umiera, a co trzeci ma poważne powikłania, takie jak utrata słuchu.

Na początku stycznia 2019 r. z powodu inwazyjnej choroby meningokokowej zmarł czteromiesięczny chłopiec z Pleszewa w Wielkopolsce. Powodem śmierci chłopca była sepsa, która już w momencie przyjęcia go do szpitala zaatakowała niemal wszystkie jego narządy. Sepsa, czyli ciężkie ogólnoustrojowe zakażenie organizmu, jest jednym z najgroźniejszych powikłań zakażenia meningokokami.

Badania wykonane przez Krajowy Ośrodek Referencyjny ds. Diagnostyki Bakteryjnych Zakażeń Ośrodkowego Układu Nerwowego (KOROUN) potwierdziły u zmarłego chłopca zakażenie meningokokami typu B. Bakterie te odpowiadają za większość przypadków inwazyjnej choroby meningokokowej (IChM) w całej populacji i za ponad 80 proc. u dzieci w pierwszym roku życia.

- Walka z meningokokami to wyścig z czasem, bo stan pacjenta może zmienić się dosłownie z minuty na minutę – ostrzega dr Karney. Nie zawsze jednak szybkie postawienie właściwej diagnozy jest możliwe z powodu niespecyficznych objawów. To sprawia, że co drugie dziecko z IChM trafia do szpitala dopiero po kilku konsultacjach lekarskich.

- Początkowe objawy choroby przypominają przeziębienie lub grypę. Dlatego jej rozpoznanie nie jest łatwe, a chorzy często otrzymują specjalistyczną pomoc dopiero wtedy, kiedy są już w ciężkim stanie. Wszystko wskazuje na to, że taki scenariusz miał także miejsce w przypadku chłopca z Pleszewa – uważa dr Karney.

Jak duże jest ryzyko zakażenia meningokokami? - Bakterie przenoszą się drogą kropelkową, np. przez kaszel lub kichanie. Szacuje się, że ok. 10 proc. społeczeństwa jest nosicielami meningokoków, a w skupiskach dziecięcych, takich jak żłobki czy przedszkola, odsetek ten jest dużo wyższy – tłumaczy dr Karney.

Ryzyko zakażenia zmniejsza przestrzeganie higienicznych nawyków, np. nie należy pić z jednej butelki, używać tych samych sztućców i oblizywać smoczka. Na ile to możliwe warto unikać częstego i długotrwałego przebywania w zatłoczonych pomieszczeniach.

Reklama

W razie pojawienia się objawów przeziębienia lub grypy, należy zachować czujność i uważnie obserwować dziecko. - Trzeba zwrócić uwagę, czy jego stan ogólny nie pogarsza się, czy dziecko nie odmawia jedzenia i picia, nie podsypia, nie staje się niespokojne, czy nie dochodzą nowe objawy, tj. biegunka, wymioty – wymienia dr Karney.

Najbardziej skuteczną metodą zapobiegania zachorowaniom wywołanym przez meningokoki są szczepienie ochronne. Można je rozpocząć już w 2. miesiącu życia, ale również później, po 6. miesiącu życia. - Szczepienia to skuteczna i bezpieczna ochrona przed chorobami zakaźnymi – przekonuje lekarz Piotr Hartmann, przewodniczący Fundacji Rozwoju Pediatrii, która w tym roku dołączyła do kampanii „Wyprzedź meningokoki! Liczy się czas" w roli patrona.

Szczepienia przeciwko meningokokom są w Polsce zalecane, ale nie są refundowane z budżetu. Refundują je natomiast niektóre gminy w ramach samorządowych programów szczepień. Przykładem są Kielce, które w połowie 2018 r. wprowadziły bezpłatne szczepienia przeciwko meningokokom typu B, a 10 lat wcześniej przeciwko meningokokom typu C, odpowiadającym za ok. 30 proc. przypadków IChM w Polsce.

Kampania „Wyprzedź meningokoki! Liczy się czas” potrwa do końca 2019 r.