Do końca 2018 r. dietetycy chcą przebadać około 200 osób z otyłością. Dotychczas zbadano około 100 pacjentów; 65 z nich kontynuuje terapię, część zrezygnowała. Jeśli będą pieniądze, w 2018 r. do programu będzie mogło się zapisać jeszcze co najmniej 50 chętnych - poinformowała kierownik zakładu prowadzącego badania, dr hab. Lucyna Ostrowska.

Reklama

To program dla kobiet i mężczyzn w wieku 25-65 lat, którzy mają wskaźnik masy ciała BMI wyższy niż 30, nie mają zaburzeń hormonalnych, metabolicznych i nie mają przeciwwskazań do wysiłku fizycznego.

Pacjentom wykonywane są bezpłatnie podstawowe badania biochemiczne, analizy składu ciała, testy wydolności krążeniowo-oddechowej. - Oceniamy też ich jakość życia i zastanawiamy się, co możemy poprawić - powiedziała Ostrowska.

- Chcemy mieć 200 osób w terapii dwuletniej, kiedy sprawdzamy, jak w poszczególnych typach otyłości dietetyk - radząc pacjentowi odpowiednie żywienie i aktywność ruchową - jest w stanie osiągnąć rezultaty w redukcji masy ciała, bez farmakoterapii - wyjaśniła Ostrowska. Dodała, że dietetyk nie ma możliwości leczenia otyłego pacjenta lekami, ale jeśli pacjent tego wymaga, dostanie informację i skierowanie do lekarza.

Badacze sprawdzają, ilu spośród pacjentów ma tzw. otyłość metaboliczną, a ilu tzw. obwodową. Ostrowska tłumaczy, że w otyłości metabolicznej tkanka tłuszczowa gromadzi się centralnie w jamie brzusznej, powoduje otłuszczenie narządów, np. wątroby, serca czy nerek. W otyłości obwodowej nadmiar tłuszczu gromadzi się głównie na biodrach, udach czy pośladkach. Obie skutkują groźnymi dla zdrowia konsekwencjami.

- Otyłość obwodowa to otyłość, która - wydaje się - jest dla pacjenta o tyle mniej szkodliwa, że nie generuje chorób takich jak cukrzyca, nadciśnienie, kamica pęcherzyka żółciowego - powiedziała Ostrowska, ale dodała, że jest wiązana z nowotworami piersi, prostaty czy jelita grubego.

Reklama

Otyłość metaboliczna jest trudniejsza do leczenia, wymaga większych restrykcji wobec pacjenta. - Warto wiedzieć, czy grożą nam choroby metaboliczne, czy nie. To odpowiedzialność za własne zdrowie, wcześnie trzeba o tym myśleć - powiedziała.

Jak zauważają dietetycy, część pacjentów rezygnuje z leczenia, bo uważają, że terapia wymaga od nich zbyt dużo wyrzeczeń w diecie, nie chcą być aktywni fizycznie, nie chcą też być kontrolowani. - Chcą się leczyć, ale nie chcą przestrzegać zaleceń i nie stosują się do wymagań. No, nie ma możliwości leczenia otyłości bez wyrzeczeń dietetycznych - podkreśliła Lucyna Ostrowska.

Dodała, że zazwyczaj takie osoby i tak wracają na leczenie za kilka lat, gdy otyłość zmienia się w patologiczną i jest już trudna do leczenia, połączona z innymi chorobami. Często konieczna jest też np. operacja zmniejszenia żołądka. - Ta rozwaga przychodzi zdecydowanie za późno - oceniła Ostrowska.

Dietetycy sprawdzają także w trakcie badań, czy i jak skuteczne w odchudzaniu mogą być nowoczesne, nie bezpośrednie, a zdalne formy kontaktu z pacjentem: SMS, e-mail, kontakt przez portal społecznościowy, telefon, czyli takie, które nie wymagają stawiania się na wizyty, a umożliwiają z skorzystanie z porady żywieniowej czy omówienie problemu.

- To jest drugi cel naszego badania - zadeklarowała Ostrowska. Dietetycy korzystają testowo z udostępnionego im oprogramowania do telemedycyny. Chcą ocenić, które formy zdalnego kontaktu są bardziej skuteczne od innych i jakie dają efekty w porównaniu do tradycyjnych wizyt u dietetyka. Do tej części programu potrzebne są osoby w wieku 25-40 lat. - Otwieramy rejestrację do końca tego roku - dodała dr hab. Lucyna Ostrowska.

Trwa ładowanie wpisu