W niedzielę zakończy się organizowany po raz szósty Światowy Tydzień Alergii. Jedną z najczęstszych postaci alergii jest alergia na pyłki. W Polsce najczęściej uczulają trawy i chwasty (m.in. bylica, babka, szczaw, komosa, pokrzywa, ambrozja) oraz drzewa (olcha, leszczyna, brzoza).
Zdaniem prof. Piotra Kuny liczba osób cierpiących na alergie wzrasta na całym świecie, a szczególnie w krajach rozwijających się. Związane jest to przede wszystkim ze zmianą stylu życia, przenoszeniem się ludzi ze środowisk wiejskich do miejskich, z mniejszym kontaktem ze środowiskiem naturalnym, jak również ze zmianą diety, większą liczbą substancji chemicznych, ale także np. z porodami, które nie odbywają się naturalnie, ale na drodze cesarskiego cięcia.
- Poród na drodze cięcia cesarskiego zwiększa ryzyko astmy dwa razy w stosunku do porodu naturalnego - uważa prof. Piotr Kuna, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego nr 1 im. Barlickiego Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.
Przypomniał, że alergia obejmuje wszystkie narządy człowieka, które stykają się bezpośrednio ze środowiskiem zewnętrznym: drogi oddechowe, oczy, uszy, nos, oskrzela, krtań, skórę, ale także przewód pokarmowy i narządy płciowe.
Obecnie – jak podkreślił - dominują alergie wziewne, które stanowią 80 proc. wszystkich alergii. Zachorowania na dwie najpopularniejsze choroby: astmę oskrzelową i alergiczny nieżyt nosa, ustabilizowały się. Natomiast gwałtownie rośnie w tej chwili liczba zachorowań na alergie pokarmowe, szczególnie u dzieci, która jest skutkiem używania środków chemicznych dla zwiększenia trwałości żywności.
- I to jest alergia na jajko, na mleko, na pszenicę, na cytrusy, na coraz większą liczbę warzyw i owoców. To przybiera w tej chwili bardzo niepokojące rozmiary. Ta alergia może się ujawnić w każdym wieku i niestety daje często objawy niespodziewane, gwałtowne, prowadzące nawet do śmierci - dodał ekspert.
Zdaniem prof. Kuny wpływ na zwiększającą się liczbę chorób alergicznych ma coraz gorsza jakość powietrza. Jak ocenia, najbardziej szkodliwe dla zdrowia jest spalanie śmieci i palenie w domach niskiej jakości paliwem, przede wszystkim złej jakości węglem oraz spaliny silników diesla. Natomiast - według prof. Kuny - spalanie benzyny, gazu, czy działanie elektrociepłowni wyposażonych w dobre filtry nie jest tak szkodliwe.
Ekspert podkreślił, że obecnie w miastach jest cztery razy więcej alergików niż na wsi. - Im więcej betonu, czy asfaltu, tym więcej alergii” - zaznaczył. Jak wytłumaczył, pyłek, który jest alergenem, gdy spadnie na ziemię na wsi, to zostanie zneutralizowany. W mieście, kiedy spadnie na asfalt, nie ma gdzie zniknąć. „Wiatry, które napływają do miast z pól, nanoszą pyłki i w miastach stężenie pyłków jest często 10 razy wyższe niż na wsi - dodał.
W ocenie eksperta nie ma żadnej możliwości pierwotnej prewencji alergii i astmy. - Lekarz nie może powiedzieć - proszę robić to i to, to pan nie zachoruje na alergię. Jest jedna rzecz – jechać na wieś i jak najszybciej zacząć pić świeże mleko prosto od krowy bez gotowania. To są dwie udowodnione metody - podkreślił. Ogromną rolę bowiem – jego zdaniem - w kształtowaniu prawidłowej odporności organizmu odgrywa to, jakie bakterie nas zasiedlają.
- Im bliżej żyjemy natury, środowiska naturalnego, jemy prostsze, nieprzetworzone pokarmy, tym mamy mniejszą szansę stać się alergikiem. Ale kiedy już mamy alergię, to należy przede wszystkim zrozumieć, na czym ta choroba polega, unikać alergenów na ile jest to możliwe, czyli nie stykać się z tym, co nam szkodzi i regularnie, systematycznie brać leki - dodaje prof. Kuna. - Rada na wiosnę - bierzmy leki, idźmy do lasu i cieszmy się życiem - zakończył ekspert.
W USA z powodu alergii na pyłki cierpi 50 milionów osób, zaś w grupie 13-14-latków niemal jedna czwarta światowej populacji ma objawy tej alergii. W Afryce alergię na pyłki ma 29,5 proc. populacji; w Azji - 23,9 proc.; na Bliskim Wschodzie - 20,1 proc., W Indiach - 15,8 proc., w Ameryce Południowej - 23,7 proc.; w Ameryce Północnej - 33,3 proc.; w północnej i wschodniej Europie - 12,3 proc., w Oceanii - 39,8 proc. oraz 21,2 proc. w zachodniej Europie.