Z raportu opublikowanego na oficjalnej stronie NIK możemy się dowiedzieć, że w hodowlach indyków i kurcząt rzeźnych odsetek ten był jeszcze wyższy i przekraczał 80 proc. Co istotne, luki w nadzorze nad rynkiem hodowlanym są tak poważne, że urzędowy obraz może nie odpowiadać rzeczywistości.
NIK nie przesądza o zasadności podawania antybiotyków zwierzętom w hodowlach, ani nie rozstrzyga, czy preparaty były podawane profilaktycznie, czy w uzasadnionych przypadkach leczniczych, jednak zarazem wskazuje, że skala i zakres ich stosowania budzą uzasadnione obawy co do skutków, jakie może to spowodować teraz i w przyszłości.
Obecność pozostałości substancji o działaniu przeciwbakteryjnym w żywności niesie negatywne następstwa zdrowotne, a pośrednio także ekonomiczne. Badania wykazują, że nawet małe dawki antybiotyków przyjmowane z żywnością przez dłuższy czas mogą przyczyniać się do powstawania w organizmie ludzkim lekoopornych szczepów bakteryjnych. Skutkiem przyjmowania antybiotyków może być także zwiększone ryzyko występowania np. reakcji alergicznych.
Do stałego monitorowania obecności substancji niedozwolonych w produktach spożywczych pochodzenia zwierzęcego zobowiązane są organy Inspekcji Weterynaryjnej, a w pewnym zakresie również Państwowej Inspekcji Sanitarnej. Mają one także obowiązek nadzoru nad obrotem i wykorzystywaniem antybiotyków w hodowli zwierząt. Zakres i sposób realizacji tych zadań może mieć istotny wpływ na przeciwdziałanie nieprawidłowemu wykorzystywaniu antybiotyków w produkcji zwierzęcej – donosi Najwyższa Izba Kontroli.
NIK zaznacza przy tym, że kontrolę przeprowadzoną w woj. lubuskim traktuje jako wstęp do kontroli ogólnopolskiej i wskazuje, że aktualnie obowiązujący model nadzoru nad wykorzystaniem antybiotyków w produkcji zwierzęcej w Polsce jest nieskuteczny i nieefektywny. Skala i waga stwierdzonych nieprawidłowości i niedociągnięć jest tak duża, że uprawnia to NIK do stwierdzenia, że urzędowy obraz wykorzystywania antybiotyków w hodowlach zwierząt może nie oddawać rzeczywistości – czytamy w raporcie.
NIK zwraca uwagę, że obecny system nadzoru nie tylko ma luki, ale wręcz nie może być skuteczny, a tym bardziej nie może gwarantować, że mięso, które trafia do sprzedaży jest bezpieczne dla zdrowia konsumentów. Luki wskazane przez NIK sprawiają bowiem, że formalnie hodowcy mogą przedstawić Inspekcji Weterynaryjnej tyle kart, ile uznają za stosowne w danym momencie, a kontroler nie ma realnej możliwości weryfikacji prawdziwości zapisów w tych kartach, ani weryfikacji ich rzeczywistej liczby.
Skala stosowania antybiotyków w produkcji zwierzęcej w Polsce nie jest dokładnie znana. Zapewnieniom hodowców o niestosowaniu antybiotyków przeczą oficjalne dane nt. sprzedaży leków weterynaryjnych. Wynika z nich, że tylko w ciągu pięciu lat (2011-2015) w Polsce sprzedaż antybiotyków weterynaryjnych wzrosła o 23 proc., a Polska jest w czołówce państw w Europie pod względem zużycia antybiotyków w hodowlach zwierząt.
Precyzyjnych danych na temat stosowania antybiotyków w hodowli zwierząt nie ma Ministerstwo Rolnictwa. Ministerstwo posiada jedynie dane dotyczące sprzedaży leczniczych produktów weterynaryjnych, w tym antybiotyków. Z danych tych wynika, że sprzedaż antybiotyków weterynaryjnych w ostatnich latach stale wzrastała (z poziomu 475 ton w 2011 roku do 582,5 ton w 2015 roku), a ponad 70 proc. sprzedanych w tym okresie antybiotyków weterynaryjnych w Polsce to, podobnie jak w innych krajach UE, antybiotyki starszej generacji.
Wiarygodnymi danymi o skali, zakresie i rodzaju wykorzystywanych w produkcji zwierzęcej antybiotyków nie dysponują także organy skontrolowanych Inspekcji, a - jak donosi NIK - wycinkowe informacje w tym zakresie ujawniane były jedynie w dokumentacji z poszczególnych kontroli.