Spotkanie z dziennikarzami odbyło się podczas debaty na temat znaczenia rozwiązań systemowych dla eliminacji zakażeń WZWC w Polsce. Uczestniczyli w nim przedstawiciele Europejskiego Stowarzyszenia Pacjentów z Chorobami Wątroby (ELPA).
- Polska należy do tych krajów w Europie, w których dostęp do leczenia WZWC jest największy. Wasz kraj może być pod tym względzie przykładem – podkreślił dyrektor programu ELPA@Home Julio Burman.
Prezes Fundacji Gwiazda Nadziei Barbara Pepke powiedziała, że leczenie WZWC uznane zostało w naszym kraju za priorytet i zwiększono jego finansowanie. Dzięki temu od 2012 do 2017 r. trzykrotnie wzrosły w naszym kraju środki przeznaczane na leczenie wirusowego zapalenia wątroby typu C.
- Stale zwiększa się liczba leczonych chorych. W 2012 r. antywirusową terapią objętych było 5 tys. pacjentów, w 2016 – 7,9 tys., a w 2017 ma być leczonych w sumie 12 tys. osób – powiedziała Pepke.
Według danych Narodowego Funduszu Zdrowia, na początku grudnia 2017 r., 694 pacjentów wymagało pilnego leczenia (z powodu znacznego uszkodzenia wątroby – PAP), a 7449 osób było w stanie stabilnym.
Barbara Pepke podkreśliła, że 30 proc. pacjentów diagnozowanych jest w trzecim i czwartym stadium włóknienia wywołanego zapaleniem wątroby. Przyznała, że w niektórych regionach, takich jak woj. dolnośląskie, wciąż są kolejki do leczenia z powodu zbyt małej liczby ośrodków i lekarzy zajmujących się tego rodzaju terapią. Barierą nie są jednak zbyt małe środki na terapię.
Konsultant wojewódzki w dziedzinie chorób zakaźnych prof. Krzysztof Simon, ordynator I Oddziału Chorób Zakaźnych Wojewódzkiego Szpitala we Wrocławiu powiedział, że mimo trudności w regionie dolnośląskim w ciągu 2-3 lat wyleczeni zostaną wszyscy chorzy zakwalifikowani do leczenia z powodu WZWC. W tym okresie mogą jeszcze dojść kolejni chorzy, ale ci będą leczeni już na bieżąco. - Nie wszyscy chorzy wymagają natychmiastowej terapii – podkreślił.
Problemem w Polsce jest to, że aż ponad 80 proc. zakażonych wirusem HCV (powodującym WZWC) nie jest tego świadomych, ponieważ zakażenie to przez wiele lat na ogół nie daje żadnych objawów. Może się ujawnić dopiero wtedy, kiedy doszło już do znacznego uszkodzenia wątroby. Jedynym sposobem na wykrycia zakażenia jest test krwi na obecność wirusa HCV.
- Wciąż jednak brakuje szerszego dostępu do odpowiedniej diagnostyki zakażeń HCV. Akcje badań prowadzą głównie organizacje pacjentów, a część osób wykonuje testy prywatnie – powiedziała Pepke.
Eksperci zwrócili uwagę, że wkrótce może się to zmienić, ponieważ Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji zarekomendowała, żeby na badania w kierunku HCV mogli kierować lekarze podstawowej opieki zdrowotnej.
Zdaniem prezesa Polskiego Towarzystwa Hepatologicznego prof. Piotra Małkowskiego, testami powinny być objęte przede wszystkim osoby z grup ryzyka, czyli te, które trzykrotnie przebywały w szpitalu, poddawane były badaniom diagnostycznym i miały przetaczaną krew przed 1995 r. (zanim jeszcze wprowadzono testy na obecność wirusa HCV).
Do zakażeń tych najczęściej dochodziło w ostatnich dziesięcioleciach w placówkach służby zdrowia. Ostatnio sytuacja ta znacznie się poprawiła, nadal jednak nie zawsze przestrzegane są zasady aseptyki, szczególnie w mniejszych gabinetach zabiegowych, np. stomatologicznych. Do zakażenia może dojść również podczas zabiegów kosmetycznych oraz tatuażu.
Wiceprezes Stowarzyszenia ELPA Marko Korenjak powiedział, że Polska ma wszelkie szanse doprowadzenia do wyeliminowania zachorowań z powodu wirusowego zapalenia wątroby typu C. Jego zdaniem, pomocne w tym byłoby nie tylko zwiększenie nakładów na leczenie, ale również opracowanie strategii walki z tym zakażeniem.
Z danych przedstawionych na konferencji wynika, że wirusowym zapaleniem wątroby typu C zakażonych jest 170 mln ludzi na świecie, a 350 tys. umiera z powodu chorób związanych z tym zakażeniem.