Resort zdrowia zebrał pierwsze pomysły na nowe standardy okołoporodowe, które mają zacząć obowiązywać od początku 2019 r. Wtedy stracą ważność obecne przepisy w tym zakresie. To efekt afery, która wybuchła w zeszłym roku, kiedy okazało się, że minister zdrowia usunął z rozporządzeń wszystkie wytyczne medyczne, także te okołoporodowe. Resort tłumaczył, że takie standardy powinny określać i promować towarzystwa naukowe, nie ministerstwo. Zaprotestowali zarówno ginekolodzy, jak i pacjentki. Argumentowali, że sytuacja rodzących diametralnie się pogorszy, bo nie będzie dokumentu chroniącego ich prawa w randze ministerialnych przepisów. Niemal 100 tys. osób podpisało się pod petycją przeciw pomysłowi resortu. Odbyło się też spotkanie u premier Beaty Szydło.
Ostatecznie minister zaproponował stworzenie nowych zasad również w randze rozporządzenia. Formalnie nie będą to już standardy medyczne, lecz organizacyjne. Wiele wskazuje, że zmieni się głównie nazwa. Już podczas pierwszego spotkania zespołu, który ma wypracować nowe wytyczne, minister zdrowia Konstanty Radziwiłł przekonywał, że postara się, żeby w nowym dokumencie znalazło się jak najwięcej z przepisów, które są w obecnym rozporządzeniu.
Przygotowaniem nowych zaleceń zajmuje się niemal 30 przedstawicieli różnych środowisk: od ginekologów przez anestezjologów po organizacje pozarządowe. O ostatecznym kształcie zdecyduje minister zdrowia. Jednak lista propozycji, jakie otrzyma, będzie zapewne wykraczać poza to, co obowiązuje obecnie.
Reklama
Wprawdzie podczas ustalania składu zespołu pojawiły się kontrowersje – do grupy ekspertów wpisano np. prof. Bogdana Chazana, znanego przeciwnika aborcji, ale szybko okazało się, że nawet jeżeli w kwestiach ideologicznych stoją po dwóch stronach barykady, to co do większości pomysłów specjaliści są zgodni. Wydawało się, że takim punktem zapalnym mogą być badania prenatalne. Nikt jednak nie postulował zmian. - Uważam, że powinny zostać w takim zakresie, jak jest teraz - deklaruje Bogdan Chazan. Dziś mają do nich dostęp kobiety po 35. roku życia oraz te, w przypadku których jest podejrzenie wady płodu.
Wśród nowych postulatów, co do których specjaliści się zgadzają, jest zniesienie obowiązku pobytu w szpitalu od 41. tygodnia ciąży. Obecnie, jeżeli kobieta nie urodzi przed tym terminem, musi być hospitalizowana. - Takie postępowanie zwiększa liczbę wywoływanych sztucznie porodów, a także cesarskich cięć - przekonuje Chazan. Zastrzega, że przyszła matka w takiej sytuacji musi być pod kontrolą lekarza. - Zgadzam się z prof. Chazanem, że zapis dotyczący hospitalizacji kobiet po 41. tygodniu ciąży jest bardzo restrykcyjny. Badania w tym zakresie nie są jednoznaczne - dodaje Joanna Pietrusiewicz z Fundacji Rodzić po Ludzku (FRpL).
Kolejny punkt dotyczy łagodzenia bólu w trakcie porodu: począwszy od masażu, przez gaz rozweselający aż po zastrzyk ze znieczuleniem. Za wprowadzeniem takich wymogów optuje m.in. prezes Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego prof. Mirosław Wielgoś. Zgadza się z nim część organizacji pozarządowych.
Stowarzyszenie „Lepszy poród” chce, by dzieci mogły rodzić się nie tylko w szpitalach. Obecnie w standardach jest zapis, że kobieta ma prawo wybrać, gdzie urodzi. Teoretycznie może to zrobić i w domu. Tyle że brakuje jasnych przepisów dotyczących finansowania takiej procedury.
FRpL chciałaby stworzenia planu polepszenia warunków porodów w szpitalu. Docelowym rozwiązaniem miałyby być jednoosobowe sale porodowe. A Dorota Fryc ze Stowarzyszenia „Dobrze Urodzeni” apeluje o wzmocnienie roli położnej w ciąży, połogu i porodzie.
Zmianą, na której najbardziej zależy ekspertom, jest wprowadzenie obowiązku monitorowania przestrzegania standardów przez szpitale. Dziś tego nie ma i placówki medyczne często lekceważą obowiązujące wytyczne. Potwierdził to niedawny raport Najwyższej Izby Kontroli.
Eksperci nie są jednak zgodni we wszystkich sprawach. Przykład: kwestia wenflonu, rurki pozwalającej na podawanie np. leków dożylnie. Jeden z anestezjologów w propozycjach do MZ napisał, że wenflon powinny mieć podczas porodu wszystkie kobiety, niezależnie od tego, czy będzie potrzebny czy nie. Cel: zwiększenie bezpieczeństwa. Z taką „medykalizacją porodu” nie zgadzają się zarówno organizacje kobiece, jak i część lekarzy. Niedawny raport FRpL wykazał, że medyczne podejście do porodu jest coraz częstsze. Wenflon jest wkłuwany 90 proc. rodzących, niemal 20 proc. porodów jest wywoływanych sztuczne, a odsetek cesarskich cięć wzrósł do niemal 50 proc.