Do 40. roku życia państwo opłaci in vitro. Prywatnie można bez limitu.

- Nie można wprowadzać odgórnej granicy wieku dla stosowania metody in vitro. To byłaby dyskryminacja ze względu na wiek - tłumaczy wiceminister zdrowia Igor Radziewicz-Winnicki, autor ustawy regulującej leczenie niepłodności.

Reklama

W przepisach, które właśnie zostały przyjęte, nie ma mowy o tym, ile może mieć maksymalnie lat osoba poddająca się in vitro. - I nigdy nie było takiej propozycji, by to wprowadzić - przekonuje Winnicki. Jego zdaniem państwo nie ma prawa regulować, tego kto może zostać rodzicem. - Każdy ma prawo do samostanowienia - podkreśla wiceminister.

W przepisach jest tylko jedna wzmianka o wieku kobiety: od 35. roku życia dopuszcza się zapłodnienie większej liczby niż 6 komórek rozrodczych. Powód? Po 35. roku życia spada szansa powodzenia zabiegu. W reszcie przypadków, o ile nie ma wskazań medycznych, na podstawie których ocenia się, że skuteczność leczenia będzie niska, może powstać tylko 6 zarodków.

Co ciekawe, już w programie rządowym, w którym Ministerstwo Zdrowia płaci za leczenie niepłodności metodą in vitro, limit wiekowy się pojawia. I jest to 40 lat. Kobietom starszym państwo już nie opłaci tej metody leczenia. - Program ocenia efektywność, która jest niska po 40. roku życia, więc nie refundujemy - tłumaczy Igor Radziewicz-Winnicki.

Eksperci potwierdzają, że podobne rozwiązania są stosowane w innych krajach: inne są wytyczne związane z zabiegami refundowanymi, a inne z prywatnymi.

Reklama

Prof. Eleonora Zielińska, etyk i prawnik, członek komisji działającej przy resorcie zdrowia ds. etyki w ochronie zdrowia, również uważa, że ustawa nie powinna regulować wieku kobiet poddających się in vitro. Jednak podkreśla, że reguluje to kodeks etyki lekarskiej. - Lekarz powinien leczyć zgodnie z aktualnym stanem wiedzy medycznej. A ciąża w tym wieku może być niebezpieczna dla matki i dziecka - tłumaczy prof. Zielińska. Jej zdaniem wiąże się to z odpowiedzialnością zawodową lekarza, której nieprzestrzeganie powinno być traktowane jako błąd medyczny.

Innego zdania jest obecna marszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska. Przyznaje, że po wypadku w Niemczech, gdzie 65-latka urodziła czworaczki, rozmawiano o wieku przy pracach nad przepisami, które miały zostać wprowadzone w Polsce. - Sama natura reguluje wiek, do kiedy kobieta może zajść w ciążę. I jest to słuszne dla matki i dziecka. Posiadanie dziecka to nie kaprys, dlatego powinno być ograniczenie wiekowe przestrzegane przez lekarzy - odpowiada Kidawa-Błońska.

Pytana, jak ocenia przypadek 60-leniej aktorki, która urodziła bliźniaki i prosi m.in. o wsparcie finansowe, mówi: - Żadnej osoby, która znalazła się w trudnej sytuacji, nie można zostawić bez pomocy, niezależnie czy jest to jej wina, czy nie.

Ustawa regulująca kwestię in vitro w Polsce została podpisana pod koniec lipca przez ówczesnego prezydenta Bronisława Komorowskiego i wejdzie w życie za niecałe trzy miesiące. Sprawy wieku nie reguluje. Wszystko będzie zależeć - tak jak to było do tej pory - od wewnętrznych regulacji klinik. Część z nich wprowadziła już takie ograniczenia. Najczęściej pacjentki mogą mieć maksymalnie 45-50 lat.