Niemcy komputerowi, Polacy analogowi?
Polacy chętnie poddają się znieczuleniu u dentysty. Na zastrzyk znieczulający decyduje się dziś aż 80 proc. pacjentów. Najczęściej znieczulamy się przed leczeniem kanałowym, usuwaniem zęba, borowaniem, a nawet przed mniej bolesnymi zabiegami. Problem w tym, że to co ma być bezbolesne, w Polsce wciąż sprawia pacjentom ból - taki wniosek płynie z raportu portalu Dentysta.eu.
66 proc. pacjentów gabinetów stomatologicznych w Polsce sygnalizuje dziś, że podanie zastrzyku znieczulające wiąże się dla nich z bólem. Aż 25 proc. ocenia go jako bardzo intensywny i zniechęcający do kolejnej wizyty. Co siódmy Polak rezygnuje z dalszego leczenia z powodu traumy, jaką wywołał zastrzyk. Skąd tak negatywna ocena Polaków?
W Polsce wciąż króluje strzykawka. Spośród osób, które poddały się znieczuleniu, aż 76 proc. miała je wykonane przy pomocy tradycyjnej strzykawki lub karpuli, zaledwie 3 proc. poddane zostało sedacji, a 1 proc. bezbolesnemu komputerowemu znieczuleniu Wand. Tymczasem w krajach takich jak Niemcy, Wielka Brytania czy USA znieczulenie już dawno zmierza ku bezbolesnym, komputerowym metodom.
- Dentyści na zachodzie odchodzą od strzykawek, bo tego oczekują od nich pacjenci. Ten pierwszy zabieg, z którym mają styczność, musi być dziś bezbolesny inaczej gabinet traci pacjenta, a pacjent nie podejmuje w nim dalszego leczenia, szukając takiego, który zapewni mu leczenie bez bólu - mówi lek. stom. Marcin Krufczyk z Dentysta.eu, autor badań.
Idzie ku lepszemu, ale prywatnie
Ten trend powoli zaczyna być widoczny także w Polsce, póki co jednak w prywatnych placówkach. To właśnie w nich coraz częściej zamiast strzykawki, w gabinecie zastajemy komputerowo sterowane znieczulenie Wand. Urządzenie to podaje znieczulenie w sposób łagodny i bezbolesny, a cały zabieg kontroluje tu komputer.
W Polsce pracuje dziś 1300 tego typu urządzeń. Obecne są one w blisko 800 prywatnych gabinetach w całym kraju, czyli już w prawie 7 proc. W 2014 roku w Polsce w ten sposób znieczulono ponad 0,5 miliona osób. Najwięcej w Warszawie, Krakowie, Poznaniu, Gdańsku i Katowicach. Szacuje się, że w tej grupie blisko 60 proc. gabinetów całkowicie zrezygnowało już ze strzykawek. Pozostałe stosują obie metody.
- Jeszcze 5 lat temu znieczulenie to dostępne było w zaledwie 2-3 proc. gabinetów i to głównie w dużych miastach, a dentyści z rezerwą je stosowali. Dziś urządzeniem tym dysponują także prywatne ośrodki w znacznie mniejszych miejscowościach i jest ono w powszechnym użyciu zamiast strzykawek. Pod tym względem jesteśmy jednym z najdynamiczniej rozwijających się rynków dla bezbolesnych znieczuleń w tej części Europy - mówi Agnieszka Mazurek z firmy FM Dental w Krakowie.
Z NFZ tylko strzykawki
Będzie mniej boleśnie? Nieprędko. Barierą wciąż pozostaje dostęp do nowej metody. Dentyści mający kontrakty z Narodowym Funduszem Zdrowa ze względu na koszty unikają znieczulania urządzeniem Wand na rachunek NFZ, nawet jeśli dysponują urządzeniem w gabinecie. Tak jest w przypadku gabinetów leczących z NFZ i prywatnie.
- Pomimo tego, że NFZ płaci za znieczulenie do każdego zabiegu, które objęte jest refundacją, niestety, ze względu na koszty żaden lekarz nie podaje znieczulenia Wand w ramach NFZ, nawet jeśli urządzenie znajduje się w gabinecie. Wciąż wybierane jest najtańsze znieczulenie igłą i strzykawką, na które fundusz patrzy przychylniej. Ponadto w wielu gabinetach nawet znieczulenie karpulą to wciąż luksus, do którego pacjenci muszą dopłacać wbrew zasadom NFZ, a te mówią jasno, że nie ma możliwości łączenia wizyty prywatnej z wizytą w ramach NFZ - mówi dr Krufczyk.
Efekt? - Tradycyjne znieczulenie wiele osób zniechęca do leczenia zębów. To sprawia, że w Polsce notujemy dziś jeden z najwyższych wskaźników bezzębności i próchnicy w Europie - dodaje.