Po raz pierwszy epidemię wirusa Ebola odnotowano w 1976 roku w Zairze, nad rzeką Ebola. Naukowcy i lekarze próbujący ratować zarażonych nim pacjentów podejrzewali początkowo, że to, co widzą pod mikroskopem, to wirus Marburg. Ebola przypomina ten zarazek i podobnie jak Marburg powoduje trudną do opanowania gorączkę krwotoczną, jednak nie jest aż tak śmiertelny.
Na Ebolę umiera przeciętnie 80 proc. zarażonych. Wirus przenosi się drogą kropelkową i przez kontakt z płynami ustrojowymi. Jego nosicielami są małpy i niektóre gryzonie. Okres inkubacji, czyli czas, w jakim rozwija się w ciele człowieka po zakażeniu, to mniej więcej dwa tygodnie.
Pierwsze objawy gorączki krwotocznej wywołanej wirusem Ebola można pomylić z grypą. Zaczyna się od wysokiej temperatury, potem pojawia się biegunka i silne bóle mięśni. Następnie dochodzą wymioty i wysypka. Końcowa faza choroby objawia się krwotokami wewnętrznymi, chory zaczyna krwawić z nosa, ust i uszu. W wielu przypadkach śmierć następuje z wykrwawienia albo z wycieńczenia organizmu wysoką gorączką i odwodnienia. Przebieg choroby jest bardzo gwałtowny, a w jej trakcie pacjent może tracić przytomność i doznawać halucynacji.
Nie udało się jeszcze opracować szczepionki na wirusa Ebola, jednak pewne nadzieje należy wiązać z przeciwwirusowym lekiem o nazwie favipiravir, który niewykluczone że będzie skuteczny w leczeniu zakażenia Ebolą. Na razie sukcesem zakończyły się badania na zwierzętach, nie wiadomo jednak jeszcze, jak favipiravir sprawdzi się u ludzi.
Jak do tej pory odnotowano przynajmniej sześć epidemii wirusa Ebola w Afryce. W lutym pojawiło się ognisko tej choroby w Gwinei. Zmarło już kilkadziesiąt osób, a gorączka krwotoczna zaczyna rozprzestrzeniać się na kolejne państwa - Liberię, Sierra Leone i Mali.
Czy wirus może dotrzeć także do Europy? Teoretycznie tak, na przykład na pokładzie samolotu, w organizmie zarażonego podróżnika, więc służby sanitarne europejskich krajów uważnie śledzą sygnały na temat tej choroby. Dlatego tak ważne jest, by nigdy nie lekceważyć niepokojących objawów u osób, które wróciły z podróży do tropikalnych krajów. Gorączka wcale nie musi od razu oznaczać zakażenia wirusem Ebola, może być równie dobrze pospolitą grypą, ale warto pamiętać, że każdego roku w Polsce zdarza się także kilka przypadków innych chorób pochodzących z ciepłych afrykańskich lub azjatyckich krajów, takich choćby jak malaria czy denga. W leczeniu zawsze liczy się czas, na szczęście w polskich szpitalach są odpowiednie leki także na tropikalne choroby.
CZYTAJ WIĘCEJ: Wirus Ebola może pojawić się w Polsce? ROZMOWA DZIENNIK.PL >>>