Praktycznie we wszystkich krajach Wspólnoty obowiązuje zasada współpłacenia.
Dlatego Polak, który zamierza spędzić wakacje w Hiszpanii, we Włoszech czy Francji, musi się liczyć z tym, że korzystając tam z pewnych świadczeń, będzie musiał za to zapłacić z własnych pieniędzy (np. 10 euro za dzień pobytu w niemieckim szpitalu).
Te koszty, mimo że przed wyjazdem turysta wyrobi w Narodowym Funduszu Zdrowia (NFZ) europejską kartę ubezpieczenia zdrowotnego (EKUZ) dającą prawo do leczenia na zasadach obowiązujących w danym kraju, nie zostaną zwrócone przez krajowego ubezpieczyciela, czyli NFZ.
Nie zostaną mu również zwrócone koszty leczenia, jeżeli świadczenia były wykonane w prywatnej placówce, która działa poza publicznym systemem ochrony zdrowia. Dlatego tak ważne jest sprawdzenie, czy lekarz, przychodnia, z której usług musimy skorzystać w czasie zagranicznego urlopu, mają podpisany kontrakt z publicznym płatnikiem (odpowiednikiem NFZ).
Reklama
Nie oznacza to jednak, że Polak, który spędza urlop w innym państwie unijnym, w ogóle nie ma szans na zwrot wydatków poniesionych w tym czasie na leczenie. Przede wszystkim musi korzystać z publicznego systemu lecznictwa. Niemniej jednak nawet tam może dojść do sytuacji, że lekarz nie będzie respektował EKUZ i będzie uzależniał udzielenie świadczenia od opłaty.
Jeżeli w okolicy nie ma innej placówki, do której można się udać, to należy (nie mając wyboru) zapłacić za usługę i poprosić o wystawienie rachunku.
Po powrocie do Polski należy udać się do oddziału NFZ i tam złożyć odpowiedni wniosek wraz z rachunkiem (fakturą), która potwierdzi poniesione koszty. Narodowy Fundusz Zdrowia po jego rozpatrzeniu zwraca niesłusznie poniesione wydatki.
Jednak trzeba uzbroić się w cierpliwość. Cała procedura, w zależności od oddziału funduszu, może potrwać od półtora miesiąca do nawet pół roku.