Ministerstwo Zdrowia chce wywrócić rynek leków na receptę do góry nogami. Od przyszłego roku mają m.in. zacząć obowiązywać sztywne, administracyjnie ustalane ceny i marże leków refundowanych. Apteki nie będą już mogły zachęcać pacjentów do kupowania tzw. leków za złotówkę. Jutro w Sejmie ma się odbyć drugie czytanie rządowego projektu ustawy refundacyjnej.
Jednak zdaniem ekspertów, choć budżet państwa i NFZ mogą na zmianach skorzystać, pacjenci za leki zapłacą więcej. Z informacji „DGP” wynika, że wzrost cen może wynieść nawet kilkanaście procent.
Takiego samego zdania są koncerny farmaceutyczne i prawnicze autorytety. Wczoraj konferencję w tej sprawie zorganizowała kancelaria Domański Zakrzewski Palinka (DZP). Marcin Matczak z DZP przekonuje, że skutki ustawy mogą być katastrofalne. Tłumaczy, że wzrosną dopłaty pacjentów do leków refundowanych, a na dodatek będą mieć oni problem z ich zakupem.
To nie koniec zarzutów. O niekonstytucyjności ustawy są przekonani m.in. profesorowie Michał Kulesza, Zbigniew Ćwiąkalski, Paweł Sarnecki czy były szef Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, Cezary Banasiński. Wczoraj w gronie wykładowców z najważniejszych prawniczych uczelni zgodnie mówili: ta ustawa wszystkim zaszkodzi.
Ustawy broni rząd. – Dysponujemy ekspertyzami, które mówią, że jest zgodna z konstytucją. Minister może decydować, jak NFZ wyda 8 mld zł na leki – mówi minister zdrowia Ewa Kopacz. Sama jednak przyznaje, że trudno ocenić wpływ zmian na ceny leków.
– Presja na przyjęcie zmian jest ogromna, a sytuacja coraz bardziej przypomina okres, gdy forsowano utworzenie NFZ – mówi „DGP” mecenas Tomasz Pietrzykowski. Przypomina, że choć kasy chorych nie działały idealnie, to eksperci ostrzegali, że ustawa forsowana przez ówczesnego ministra zdrowia Mariusza Łapińskiego ma wiele wad i spowoduje chaos. Mimo to Sejm ją przyjął, a niedługo potem zakwestionował Trybunał Konstytucyjny. Ale kas już nie było, a ustawę trzeba było na szybko poprawiać.
To samo może spotkać ustawę refundacyjną. Jeśli prawnicy twierdzą, że jest ona niezgodna z ustawą zasadniczą, to może znaleźć się ktoś, kto ją zaskarży do TK.
– Projekt godzi m.in. w konstytucyjną zasadę proporcjonalności, bo w imię poprawy rynku wprowadza się ręczne sterowanie i drakońskie kary bez możliwości odwołania – mówi Pietrzykowski. Faktycznie, firmy, których leki będą refundowane, będą musiały podpisać zobowiązanie o poddaniu się egzekucji bez prawa do wyjaśnień czy skargi. A kary mogą wynieść np. 10 proc. wartości refundacji. – Jest jeszcze czas na naprawienie podstawowych błędów ustawy – przekonuje Marcin Matczak.
Rynek leków refundowanych jest szacowany na ok. 12 mld zł, z czego jedną trzecią pokrywają z własnej kieszeni pacjenci.