Z danych Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego wynika, że połowa leków dostępnych za pośrednictwem internetu to produkty sfałszowane. Służba Celno-Skarbowa informuje zaś, że wartość zatrzymanych podrobionych produktów leczniczych w 2016 r. była blisko czterokrotnie większa niż w 2015 r.

Reklama
Pytanie brzmi, czy mamy do czynienia z większą liczbą podróbek, czy może po prostu poprawia się wykrywalność przestępstw. I jedno, i drugie. Śledczy coraz lepiej sobie radzą z przestępczością związaną z prawem farmaceutycznym. Ale liczba podrabianych leków wzrasta wraz z coraz większą otwartością Polaków na robienie zakupów przez internet – wyjaśnia Marek Tomków, wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej.
Paweł Trzciński, rzecznik GIF, mówi zaś wprost: Mamy do czynienia z bardzo poważnym problemem. Między innymi dlatego, że nadal wiele osób wierzy, iż są w stanie organoleptycznie odróżnić produkt legalny od sfałszowanego.
Pół biedy, gdy ludzie spożywają mąkę w kapsułkach. Wtedy tracą tylko pieniądze. Gorzej, gdy sfałszowane leki naprawdę zawierają substancję czynną, ale gorszej jakości, w innej dawce lub zupełnie różną od wskazanej na opakowaniu. Z szacunków Naczelnej Rady Aptekarskiej wynika, że nawet 13 proc. hospitalizacji jest spowodowanych niewłaściwym przyjmowaniem leków. Organy państwa często są bezsilne.
Nawet gdy wiemy, że sklep internetowy zarejestrowany w wietnamskiej wiosce sprzedaje podrabiane leki klientom, niewiele możemy zrobić. Cała nadzieja w Służbie Celno-Skarbowej. Ale oczywiście nie jest ona w stanie wyłapać wszystkich przesyłek z fałszywkami - przyznaje Paweł Trzciński.
Reklama
Dlatego jeszcze jesienią 2017 r. ruszy kampania informacyjna. Jej celem ma być uświadomienie obywatelom, że medykamenty należy kupować w aptece, a nie w internecie. Z danych GIF wynika, że coraz częściej podrabia się produkty lecznicze o działaniu antykoncepcyjnym, a najczęściej fałszowane są specyfiki na odchudzanie i problemy z erekcją. Wiele z nich Polacy mogliby kupić w aptece, z reguły taniej niż w sieci. Nie idą jednak ani do lekarza, ani do farmaceuty, bo się wstydzą.