Wyraźne zmniejszenie śmiertelności, będące skutkiem działań prewencyjnych, można zaobserwować już po roku od ich wprowadzenia, podkreślali kardiolodzy, specjaliści z innych dziedzin medycyny oraz dziennikarze podczas konferencji pt. "Jak poprawić zdrowie Polaków". Odbyła się ona w poniedziałek w Warszawie pod patronatem. Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego (PTK).

Reklama

W nauce utarł się stereotyp, że działania prewencyjne przynoszą pozytywne efekty zdrowotne po wielu latach czy dekadach. Ale teraz mamy dowody, że jest inaczej. Badania wskazują np., że już w rok po wprowadzeniu zakazu palenia w miejscach publicznych można odnotować spadek hospitalizacji i umieralności z przyczyn sercowo-naczyniowych - powiedział dr Tomasz Zdrojewski, przewodniczący Komitetu Zdrowia Publicznego PAN.

Danych na ten temat dostarcza artykuł prof. Simona Capewella i Martina O'Flaherty'ego z Uniwersytetu w Liverpoolu, który w sierpniu 2011 r. ukazał się na łamach czasopisma "Lancet". Jego autorzy jako przykład podają m.in. Polskę. Na początku transformacji ustrojowych, gdy zniesiono u nas dopłaty do mięsa i tłuszczów zwierzęcych w ciągu zaledwie 5 lat śmiertelność z powodu choroby wieńcowej obniżyła się aż o 25 proc. Polacy zaczęli w tym okresie spożywać więcej tłuszczów roślinnych oraz owoców i warzyw.

Łącznie, w ostatnich 20 latach średnia życia polskich mężczyzn wydłużyła się o 6 lat, a kobiet o 5,5 roku. W znacznym stopniu (u mężczyzn w 50 proc.) miało to właśnie związek ze spadkiem umieralności z powodu chorób układu krążenia, przypomniał prof. Bogdan Wojtyniak z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego w Warszawie.

Przyczynił się do tego również rozwój kardiologii interwencyjnej w naszym kraju - zawał serca zaczęto leczyć inwazyjnie zamiast zachowawczo, zwracali uwagę eksperci.

Niestety, choć w latach 90. szybko nadrabialiśmy różnice w długości życia w stosunku do krajów Unii Europejskiej, to po 2001 r. doszło do spowolnienia tempa korzystnych zmian. Europa zaczęła nam 'uciekać' - powiedział prof. Wojtyniak.

W rozmowie z PAP podkreślił, że Polscy mężczyźni żyją ciągle 5-6 lat krócej niż wynosi średnia w UE. W przypadku kobiet różnice te są mniejsze, ale umieralność z powodu chorób układu krążenia ma tu jeszcze większy udział, bo odpowiada aż za 60-70 proc. Według prof. Wojtyniaka, z powodu różnic w długości życia co roku w Polsce tracimy 57 tys. osób, z czego 14 tys. osób jest w wieku produkcyjnym, tj. 25-65 lat.

Reklama

Dlatego, mimo że bardzo dużo osiągnęliśmy musimy zastanowić się czego nam jeszcze brakuje do pełnego sukcesu - podkreślił specjalista.

Prof. Toerben Joergensen z Uniwersytetu w Kopenhadze przypomniał, że istnieje kilka podstawowych czynników ryzyka chorób układu sercowo-naczyniowego. Są to: brak aktywności fizycznej, zbyt kaloryczna dieta, bogata w nasycone kwasy tłuszczowe, tłuszcze trans oraz cukier i sól, palenie tytoniu i nadużywanie alkoholu. Dlatego należy podejmować działania, które będą miały wpływ na zmianę tych elementów stylu życia.

Ekspert podkreślił, że w prewencji chorób układu krążenia bardzo ważną rolę odgrywają regulacje prawne wprowadzane przez władze, takie jak zakaz palenia w miejscach publicznych, nakładanie wyższych podatków na producentów niezdrowej żywności, wyrobów tytoniowych czy alkoholi, regulacje dotyczące reklamowania tych artykułów.

Moim zdaniem, nie jest naturalne, że choroby serca są ciągle główną przyczyną chorobowości i umieralności ludzi. To jest wybór polityczny - powiedział prof. Joergensen.

Przytoczył dane, z których wynika, że podniesienie cen papierosów o 10 proc. przyczynia się do spadku ich sprzedaży - o 4 proc. w krajach bogatszych i o 8 proc. w krajach biedniejszych. Nie leży to jednak w interesie korporacji, dlatego starają się one wywierać presję na rządy i wpływać na wybory ludzi, np. poprzez reklamę.

Z kolei prof. Wojciech Drygas z Instytutu Kardiologii w Warszawie zwrócił uwagę na rolę aktywności fizycznej w zapobieganiu otyłości i cukrzycy, głównych czynników ryzyka chorób serca. Jego zdaniem jeśli w Polsce nie stworzymy warunków sprzyjających uprawianiu sportu to na pewno nastąpi gwałtowny rozwój epidemii otyłości i cukrzycy. Z tym scenariuszem nie poradzą sobie nawet najlepsi kardiolodzy - podkreślił. Możliwy jest jednak inny scenariusz, ale ten wymagałby promowania aktywności fizycznej w czasie wolnym, jak również w drodze do pracy, np. przez tworzenie sieci ścieżek rowerowych.

Zdrowie dziennik.pl na Facebooku: polub i bądź na bieżąco >>>

Trwa ładowanie wpisu