- Nowotwory neuroendokrynne, uważane kiedyś za rzadkie, dzisiaj osiągają taką częstość, co widać na przykładzie populacji w Małopolsce, że przestają spełniać kryteria chorób rzadkich – powiedziała prof. Alicja Hubalewska-Dydejczyk, kierownik Oddziału Klinicznego Endokrynologii, Endokrynologii Onkologicznej i Medycyny Nuklearnej Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. W tej klinice leczy się ok. 600-800 pacjentów. O ile w latach ubiegłych zachorowalność na ten typ nowotworu wynosiła do 5 przypadków na 100 tys. osób, to obecnie może wynosić do 7-8 przypadków na 100 tys. osób.

Reklama

Rosnąca liczba rozpoznań to nie tylko efekt zwiększonej zapadalności na ten typ nowotworu, ale – jak zwróciła uwagę endokrynolog – i coraz większej świadomości, przede wszystkim lekarzy, o możliwości wystąpienia tego rodzaju nowotworów. Choroby neuroendokrynne są trudne do diagnozy – do prawidłowego rozpoznania mija średnio od 5 do 7 lat. Często pacjent trafia wcześniej z różnymi, mylącymi dolegliwościami do wielu specjalistów, m.in. internisty, gastrologa, kardiologa, dermatologa, ortopedy.

- Dawniej pacjent często miał mylnie rozpoznany np. nowotwór złośliwy o niejasnym pochodzeniu - nie podejrzewano, że może to być nowotwór neuroendokrynny, zwłaszcza w sytuacji, gdy ognisko pierwotne było nieznane. Dla nowotworów neuroendokrynnych, np. jelita cienkiego, charakterystyczne może być występowanie małego ogniska pierwotnego i choroba diagnozowana jest już często na podstawie przerzutów” – mówiła prof. Hubalewska-Dydejczyk.

Diagnoza nowotworu

Endokrynolog zaznaczyła, że bardzo ważna jest wczesna diagnoza. Jak podkreśliła, dzisiaj dysponujemy nowymi możliwościami diagnostycznymi oraz coraz lepszymi formami terapii – poprawia to komfort życia pacjentów i przede wszystkim wydłuża życie. - Leczymy na poziomie europejskim – zaznaczyła kierownik kliniki krakowskiego szpitala.

Według profesor największym wyzwaniem jest dzisiaj stworzenie pacjentom kompleksowej opieki na każdym etapie trwania choroby – odpowiednie terapie w większości są refundowane, ale istnieje potrzeba m.in. wsparcia psychologicznego, dietetycznego, rehabilitacji, dostosowanych dla każdego pacjenta na poszczególnych etapach choroby, a – jak podkreśliła Alicja Hubalewska-Dydejczyk – są to choroby przewlekłe, które wymagają kompleksowej opieki przez wiele lat.

Profesor zauważyła, że w czasie pandemii pacjenci diagnozowani na podstawie teleporad trafiali do specjalistycznej kliniki z opóźnieniem. - Teraz mamy więcej pacjentów, więcej w stanach cięższych, a myślę, że tych cięższych przypadków będzie przybywać, że najgorsze jeszcze przed nami – oceniła Hubalewska-Dydejczyk.

Reklama

Lekarze obserwują nie tylko zwiększoną liczbę nowotworów neuroendokrynnych, ale i innych schorzeń endokrynnych. Pojawiają się przypadki takie, jakie lekarze obserwowali ok. 20, a nawet 30 lat temu – chorób bardzo zaawansowanych. Chodzi m.in. o tzw. przełomy tarczycowe. „Przełom tarczycowy” to określenie nieleczonej nadczynności lub niedoczynności tego gruczołu, co prowadzi do stanu zagrożenia życia z powikłaniami głównie kardiologicznymi.

Do Kliniki Endokrynologii trafił również niedawno pacjent w stanie ciężkim w przebiegu niewydolności przysadki wynikającej z braku kontynuacji leczenia.

Kierownik krakowskiej kliniki podkreśliła swoje uznanie dla lekarzy SOR, do których nieraz w pierwszej kolejności trafiają chorzy endokrynologicznie. Zwróciła uwagę na wielką rolę lekarzy rodzinnych, lekarzy oddziałów ratunkowych w diagnozie i skierowaniu pacjentów do odpowiednich jednostek specjalistycznych.

Nowotwory neuroendokrynne rozwijają się z komórek neuroendokrynnych obecnych w całym organizmie, najczęściej wywodzą się z przewodu pokarmowego: trzustka, jelito cienkie, jelito grube, odbytnica, wyrostek robaczkowy, żołądek (około 70 proc. przypadków). Mogą latami nie dawać charakterystycznych objawów. Szacuje się, że ponad połowa nowotworów NEN wykrywana jest przypadkowo, podczas badań endoskopowych, np. gastroskopii, kolonoskopii czy na podstawie oceny histopatologicznej zmiany usuniętej w trakcie przeprowadzanego zabiegu operacyjnego.