W przypadku zaawansowanego nowotworu nie zawsze daje się uratować organ – konieczna jest amputacja. - Tymczasem mężczyźni często lekceważą pierwsze, niepokojące sygnały, a nawet jeśli je widzą, to zwlekają z wizytą u specjalisty, która jest dla wielu z nich trudna. Myślę, że to efekt wciąż żywego u nas kultu macho – powiedział PAP dr Kupilas, który jest ordynatorem oddziału urologii w Szpitalu Miejskim nr 4 w Gliwicach.
Jak wyjaśnił, najczęściej do rozwoju procesu nowotworowego przyczynia się wtórna stulejka, czyli zwężenie otworu napletka, co uniemożliwia odsłonięcie żołędzia członka. - Stulejka doprowadza do zalegania wydzieliny w tej okolicy, kolonizacji bakteriami i drażnienia przewlekle przez czynniki zapalne. To prowadzi do stanu przedrakowego, a w konsekwencji – jeśli nie podejmie się leczenia - raka inwazyjnego – dodał dr Kupilas.
Wtórna stulejka – w przeciwieństwie do pierwotnej, wrodzonej, występującej u chłopców – najczęściej jest efektem cukrzycy lub liszaja twardzinowego – choroby autoimmunologicznej. - W mojej praktyce trzy czwarte pacjentów z rakiem prącia choruje właśnie na tę drugą chorobę, o wciąż nieznanej etiologii. Udanie się do lekarza opóźnia fakt, że wtórna stulejka często nie uniemożliwia współżycia seksualnego. W połowie przypadków to jednak właśnie partnerki skłaniają moich pacjentów, by udali się do lekarza – przyznaje Andrzej Kupilas.
- Do zasięgnięcia porady lekarza na pewno powinien skłonić mężczyznę wyciek nietypowej wydzieliny spod napletka, zmiany zabarwienia skóry w tym rejonie, pojawienie się miejscowego stwardnienia. Leczenie podjęte na odpowiednio wczesnym etapie, nieinwazyjne, z wykorzystaniem lasera CO2, daje niemal stuprocentowe wyleczenia. Jeśli pacjent natomiast trafi do lekarza zbyt późno, jedynym wyjściem może być odjęcie prącia i resekcja węzłów chłonnych. Cewkę moczową wyprowadzamy wtedy między odbytem a workiem mosznowym, pacjent oddaje mocz na siedząco – powiedział dr Kupilas.
Dlatego zachęca mężczyzn, by porzucili fałszywy wstyd. - Na szczęście takie podejście zmienia się, choć bardzo powoli. Obserwuję to na przestrzeni mojej trwającej 18 lat praktyki. Coraz częściej nawet zdrowi mężczyźni, panowie po czterdziestce, przychodzą raz w roku na taki "check out". Dużo dobrego w tym zakresie zrobiły akcje społeczne, takie jak listopadowy Movember. Z własnego doświadczenia mogę potwierdzić, że najwięcej przypadków raka jądra diagnozujemy tuż po tej akcji, w grudniu – podsumował specjalista.