Rak skóry nie uznaje równego statusu kobiet i mężczyzn – dowodzi nowa analiza opracowana przez brytyjską organizację Royal Free London NHS Foundation Trust. Dane z ostatnich trzech dekad z 33 krajów rozwiniętych, głównie europejskich, jasno to pokazały: w 32 z nich wskaźniki przeżycia mężczyzn z tą chorobą są gorsze niż kobiet. Autorzy badania wiążą to z tym, że mężczyźni gorzej chronią się przed słońcem i lekceważą ostrzeżenia.

Reklama

Z tymi wnioskami zgadza się prof. Piotr Rutkowski, kierownik Kliniki Nowotworów Tkanek Miękkich, Kości i Czerniaków Centrum Onkologii-Instytutu w Warszawie, przewodniczący Rady Naukowej Akademii Czerniaka przy Polskim Towarzystwie Chirurgii Onkologicznej.

– W przypadku czerniaka o takim samym stopniu zaawansowania u kobiet i u mężczyzn, właśnie u mężczyzn rokowanie jest gorsze – przyznaje prof. Rutkowski. – Z czego to wynika? Wpływ płci nie jest jeszcze dobrze zbadany – dodaje. Jego zdaniem kluczową rolę odgrywają obyczaje mężczyzn, które muszą się zmienić. Mężczyźni do wyglądu skóry przywiązują mniejszą wagę niż kobiety, do lekarza zgłaszają się ze zmianami w bardziej zaawansowanym stadium, często przyprowadzani przez partnerki.

– Zwykle im pan jest starszy, tym trudniej jest go przekonać do profilaktyki. I tym dłużej zwleka z wizytą u lekarza – tłumaczy prof. Rutkowski. – Szkoda, bo czerniak, którego grubość nie przekracza 1 mm jest w 97 proc. przypadków wyleczalny.

Reklama

Żeglowanie to też opalanie

Prof. Rutkowski wskazuje też na nową grupę pacjentów – mężczyzn wykształconych, dobrze sytuowanych. – Wprawdzie nie korzystają oni z solariów tak często jak kobiety, jednak urlopy spędzają w ciepłych krajach, uprawiają też sporty na świeżym powietrzu. Chętnie prezentują przy tym odsłonięte torsy, ale niekonieczne posmarowane kremem – mówi prof. Rutkowski.’

W rezultacie są równie spaleni słońcem, jak kiedyś działkowcy, którzy na powietrzu spędzali wiele godzin. Z działkowcami łączy ich też to, że podobnie jak oni twierdzą z całym przekonaniem, że w ogóle się nie opalają. Tymczasem – jak podkreśla prof. Rutkowski – opalanie nie oznacza leżenia na plaży. – Opalanie to ekspozycja na słońce. Dlatego nawet wysportowany, dbający o siebie mężczyzna, który żegluje czy jeździ na nartach, jest narażony na promieniowanie UV – tłumaczy prof. Rutkowski.

Reklama

Profesor zwraca uwagę, że osoby o słowiańskim typie urody są wrażliwe na promieniowanie słoneczne. – Około 70 procent polskiego społeczeństwa ma I i II fototyp skóry, czyli dość jasny, który wiąże się z większą podatnością na oparzenia, a następnie na zachorowanie na raka. Nie jest wskazane, aby osoby o takiej skórze przebywały długo na słońcu bez ochrony. Skóra tego typu opala się bardzo słabo, zalecane jest stosowanie kremów z wysokim filtrem – mówi.

Wśród czynników ryzyka rozwoju czerniaka wymienia się na przykład występowanie znamion barwnikowych. Nie zawsze są one potrzebne by rak się rozwinął. – Połowa chorych dotkniętych czerniakiem lub rakiem skóry ma bardzo nieliczne zmiany, ale za to jasną karnację – wyjaśnia profesor. Podkreśla, że choć znaczenie mają też predyspozycje genetyczne, to bezwzględnie każdy powinien unikać promieniowania UV, bo to ono odpowiada za 80 proc. przypadków czerniaka i ponad 90 proc. przypadków raka skóry.

Profilaktyka po męsku

Jak tłumaczy prof. Rutkowski, pomocne są kremy z wysokimi filtrami. Kłopot w tym, że aby spełniły swoją rolę, aplikację trzeba stale powtarzać. Rzadko który mężczyzna tego przestrzega.

Pewniejszą ochronę niż kremy zapewni ubranie: t-shirt i czapka. Materiał nie powinien być zbyt cienki, co w praktyce oznacza, że przed słońcem lepiej chronią czarne koszulki, ponieważ zazwyczaj są z grubszego materiału. Zapewniają ochronę na poziomie filtra SPF 30-40. Powinni o tym pamiętać panowie, którzy cały dzień spędzają na słońcu: na budowach, ratownicy WOPR, kierowcy czy rolnicy, którzy w upały chętnie rozbierają się do szortów.

Warto też zadbać o dzieci nie zapominając o chłopcach. W dzieciństwie skóra jest najcieńsza, słońce najłatwiej ją uszkadza. Oparzenie w dzieciństwie także jest czynnikiem ryzyka zachorowania w przyszłości.