Prof. Tomasiewicz powiedział w piątek, 14 października, w Radiu Lublin, że przez ostatnie dwa lata w Polsce nie było nasilonego wzrostu zakażeń grypą, ale w najbliższym sezonie może się to zmienić.

- Przez ostatnie dwa lata nie mieliśmy grypy, a przynajmniej nie mieliśmy takiej nasilonej, w sensie liczby przypadków. Trzeba się liczyć z tym, że w najbliższym sezonie grypa się pojawi – stwierdził. Zaapelował o szczepienia przeciwko grypie i nielekceważenie objawów. - Grypa również może zabić niektóre osoby – zwrócił się do słuchaczy.

Reklama

Przypomniał, że szybkie podanie leków przeciwgrypowych może uchronić przed rozwojem choroby, szczepienia przeciwko covidowi i grypie nie kolidują ze sobą i mogą odbyć się tego samego dnia.

Mówiąc o aktualnym stanie pandemii, powiedział, że wiele ciężkich przypadków to osoby niezaszczepione. - Pamiętajmy o tym, że dotyczy to nie tylko osób starszych. Ostatnio mieliśmy kilka kobiet ciężarnych, które nie zaszczepiły się mimo dosyć szerokiej akcji dotyczącej szczepień wśród kobiet planujących ciążę – powiedział, dodając, że covid dla kobiet w ciąży to jest problem.

Zwrócił uwagę na potrzebę szczepień osób z ciężkimi chorobami towarzyszącymi (cukrzyca, nadciśnienie, choroby układu sercowo-naczyniowego, choroby nowotworowe), które ciężej i dłużej przechodzą zakażenie covid. - Dla tych osób szczepienie bądź inne formy profilaktyki są niezwykle ważne – powiedział.

Odpowiadając na pytanie dziennikarza o zmniejszającą się liczbę ciężkich przypadków zakażenia koronawirusem i zgonów spowodowanych przez covid, podkreślił, że to nie jest tak, że covidu już nie ma.

Reklama

- Mamy obłożenie oddziału cały czas w granicach 100 proc. lub więcej. W innych oddziałach również co chwilę słyszymy o pojawiających się ogniskach zakażeń, o osobach ciężko chorujących – stwierdził, przyznając, że liczba zakażeń i hospitalizacji jest mniejsza w porównaniu ze szczytem fali delta, ale covid nadal potrafi sprawić problem.

Mówiąc o możliwej ewolucji koronawirusa, podał, że konieczny jest nadzór nad pojawianiem się nowych typów i subtypów wirusa.

- Problemem będzie pewnie równoczesne pojawianie się różnych wirusów, jak grypa, rinowirusy czy inne, które będą powodowały bardzo podobne objawy – podał. Zwrócił też uwagę na rolę testów w rozpoznaniu choroby.

Odpowiadając na pytanie o wpływ wojny w Ukrainie i fali uchodźców na rozwój chorób zakaźnych w Polsce, przyznał, że szerzenie się infekcji w takich sytuacjach jest zdecydowanie łatwiejsze, ale nie widać znaczącego wzrostu zakażeń ciężkich chorób.

- Po wielu miesiącach działań wojennych i fali uchodźców nie widzimy jakiś dramatycznych sytuacji pojawiania się ciężkich czy groźnych chorób zakaźnych – stwierdził prof. Tomasiewicz, zastrzegając, że należy to nadzorować i reagować na bieżąco.