- Można trochę żartobliwie powiedzieć, że kiedy Jan Zamoyski mówił: "Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie", nie myślał, że takie będą Rzeczypospolite, jakie dbanie o zdrowie dzieci i młodzieży. A jest to dziś bardziej aktualne, niż moglibyśmy sobie wyobrazić. Wychowanie młodzieży w zdrowiu wymaga po pierwsze skutecznego systemu profilaktyki, nie przypadkiem chcemy kłaść na to nacisk, dopiero później leczenia i ewentualnie rehabilitacji. W każdym z tych elementów trzeba odpowiadać na wyzwania współczesnego świata - powiedział prezes Najwyższej Izby Kontroli Krzysztof Kwiatkowski, otwierając w środę w siedzibie NIK debatę poświęconą opiece zdrowotnej nad dziećmi i młodzieżą szkolną.

Reklama

- Wiek szkolny ze względu na intensywny rozwój fizyczny i psychiczny sprzyja powstawaniu oraz ujawnianiu się zaburzeń zdrowotnych, które bez wczesnego rozpoznania i leczenia mogą w wieku późniejszym prowadzić do choroby lub niepełnosprawności. Dlatego tak istotne znaczenie ma jakość opieki zdrowotnej w życiu młodego człowieka. Opieka ta nie może polegać tylko na zapewnieniu dzieciom i młodzieży ochrony zdrowia rozumianej jako udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej, tzw. medycyny naprawczej. Niezbędne jest systematyczne działanie mające na celu zmniejszenie skali występowania głównych czynników ryzyka powstawania chorób niezakaźnych i urazów, wczesne wykrywanie chorób, a także kształtowanie właściwych zachowań prozdrowotnych - zaznaczył p.o. dyrektor Departamentu Zdrowia NIK Piotr Wasilewski.

Przypomniał, że w 1999 r., gdy wprowadzono instytucję lekarza rodzinnego, opiekującego się całą rodziną, w tym dzieckiem, zrezygnowano z opieki lekarskiej i dentystycznej w szkołach. Nie oznaczało to jednak całkowitej rezygnacji z działania w placówkach oświatowych pomocy pielęgniarek i higienistek szkolnych. Dyrektor szkoły powinien zapewnić uczniom możliwość korzystania z gabinetu profilaktyki zdrowotnej i pomocy przedlekarskiej. Wasilewski przytoczył wyniki kontroli NIK, z której wynika, że w ponad 50 proc. szkół podstawowych nie ma gabinetów pomocy przedlekarskiej. Na wsiach brakuje ich w niemal 70 proc. placówek. Dlatego - jak wykazała kontrola - pielęgniarki często udzielają świadczeń w nieodpowiednich warunkach, np. w klasach, stołówkach, a nawet w piwnicach.

Dyrektor departamentu zauważył, że maleje liczba wypadków w szkołach - z 71 tys. w roku szkolnym 2014/2015 do prawie 60 tys. w 2016/2017, ale nadal zdarzają się dość często. Najczęściej dochodziło do nich w szkołach podstawowych (niemal 47 proc. wszystkich wypadków w trzech rocznikach). Dlatego - jak mówił - w tych szkołach potrzebne są pielęgniarki, aby możliwe było szybkie udzielenie pomocy medycznej. W większości szkół pielęgniarka jest bowiem jedyną osobą z przygotowaniem medycznym.

Mówił też, że zmiany wymaga czas pracy pielęgniarek w szkołach. Obecnie zależy on od liczby uczniów, a nie od czasu pracy szkoły. W mniejszych szkołach pielęgniarka może przychodzić tylko raz lub kilka razy w tygodniu bądź codziennie, ale tylko na kilka godzin.

W raporcie stwierdzono też, że za mało jest personelu medycznego opiekującego się dziećmi i młodzieżą w wieku szkolnym. Przy czym duże są dysproporcje zależnie od województwa. Na przykład najwyższy wskaźnik lekarzy POZ przypadających na 10 tys. dzieci i młodzieży jest w woj. śląskim - ponad 80, a najniższy w woj. łódzkim - 30.

Reklama

Wasilewski zwrócił także na duży odsetek personelu w wieku powyżej 60 lat. Podał, że wśród lekarzy POZ tylko 20 proc. ma mniej niż 40 lat, 51 proc. jest w przedziale 41-60 lat, a 29 proc. ma ponad 60 lat. Wśród pielęgniarek szkolnych tylko 4 proc. ma mniej niż 40 lat, 73 proc. jest w przedziale 41-60 lat, a 23 proc. ma ponad 60 lat. Higienistki szkolne są jeszcze starsze - żadna nie ma mniej niż 40 lat, 73 proc. ma od 41 do 60 lat, a 23 proc. ma ponad 60 lat.

Wasilewski wskazał też na duży odsetek lekarzy i personelu medycznego w wieku powyżej 60 lat. Jak mówił, szczególnie źle pod tym względem jest w trzech specjalizacjach: chirurgii dziecięcej (ponad 39 proc. lekarzy po 60. roku życia), neurologii dziecięcej (39 proc.), otolaryngologii dziecięcej (niemal 37 proc.). Według niego może to w ciągu kilku lat skutkować odejściem z zawodu znacznej liczby specjalistów.

Poinformował także, że rośnie liczb osób uchylających się od obowiązku szczepień. W 2017 r. było ich ponad 30 tys., czyli o 30 proc. więcej niż w 2016 r. Od 2013 r. do 2017 r. ich liczba wzrosła o ponad 305 proc. Jednocześnie stale przybywa zachorowań na krztusiec (koklusz). Wasilewski powiedział, że w 2016 r. liczba chorych wzrosła o ponad 224 proc. w stosunku do stanu w 2014 r. Więcej jest także zachorowań na odrę. W 2016 r. ich liczba wzrosła o ponad 177 proc. w porównaniu ze stanem w 2015 r.

Dyrektor departamentu przypomniał, że Ministerstwo Zdrowia pracuje nad ustawą o opiece zdrowotnej nad uczniami. Jej projekt w lutym 2018 r. trafił do wykazu prac legislacyjnych i programowych Rady Ministrów, ustawa miała wejść w życie 1 września 2018 r.

Badaniem NIK objęto Ministerstwo Zdrowia, cztery urzędy marszałkowskie, 12 urzędów gmin, w tym cztery miejskie, cztery miejsko-wiejskie i cztery wiejskie oraz 12 podmiotów leczniczych. Kontrola przede wszystkim dotyczyła lat 2015-2017 z uwzględnieniem okresów wcześniejszych, jeśli zdarzenia mające wówczas miejsce miały wpływ na kontrolowany okres. Przy opracowaniu raportu wykorzystano też dane m.in. z Ministerstwa Zdrowia, Narodowego Funduszu Zdrowia, Naczelnej Izby Lekarskiej i Głównego Inspektoratu Sanitarnego. Raport z tej kontroli NIK opublikowała w czerwcu tego roku.

Trwa ładowanie wpisu