13 września ogłoszony został konkurs dla klinik, które wezmą udział w realizacji programu zdrowotnego "Stołeczna kampania na rzecz wspierania osób dotkniętych niepłodnością z wykorzystaniem metod zapłodnienia pozaustrojowego w latach 2017 – 2019". Rada Warszawy przyjęła program na początku czerwca tego roku.
- Zainteresowanie ze strony klinik jest. Na terenie Warszawy działa ich pięć, czy sześć i one wszystkie są zainteresowane tym współfinansowaniem - mówi PAP Gabriela Szustek, stołeczna radna PO, która zasiada w komisji konkursowej. - Chcielibyśmy, żeby w programie wzięły udział przynajmniej trzy, cztery podmioty, bo im więcej na raz klinik będzie realizowało ten program, tym będzie on bardziej skuteczny. Dobrze by było także, gdyby warszawiacy mieli możliwość wyboru - podkreśla radna.
Placówki specjalizujące się w zapłodnieniu pozaustrojowym mają czas do 5 października na składanie ofert. Lista klinik, które zostaną zakwalifikowane do stołecznego programu leczenia ma być znana siedem dni później. - Ta lista zostanie upubliczniona i program zacznie funkcjonować - podkreśla Szustek.
Refundacją in vitro przez ratusz interesują się też mieszkańcy stolicy. - Dostajemy mnóstwo pytań, warszawiacy chcą wiedzieć jak wygląda procedura, kto może przystąpić do programu - mówi radna Platformy.
Program przeznaczony jest dla warszawianek w wieku 25-40 lat; dofinansowanie ma obejmować trzy próby zapłodnienia in vitro, do 80 proc. kosztów, nie więcej jednak niż 5 tys. złotych. Miasto szacuje, że z programu będzie mogło skorzystać około 2,5 tys. par, zarówno małżeństw, jak i tych, pozostających w związkach nieformalnych. Koszt to około 10 milionów złotych rocznie.
Zanim stołeczna rada miasta przyjęła program refundacji in vitro, wystąpiła o opinię Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji i była ona pozytywna. Gabriela Szustek przyznaje jednak, że niepokoi ją uchwalona w piątek w Sejmie nowelizacja ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej, który dotyczy m.in. realizacji takich programów, jak stołeczne dofinansowanie zapłodnienia pozaustrojowego.
- Wydaje mi się, że w Agencji pracują rozsądni ludzie. Do naszego projektu nie było większych zastrzeżeń. Jeśli Agencja miała uwagi, to zostały one uwzględnione - podkreśla Szustek. - Zobaczymy co będzie później, czy ministerstwo nie zacznie wywierać presji na Agencję. Moim zdaniem PiS nie po to wprowadził takie rozwiązanie, żeby pozostało tylko na papierze - dodaje jednak stołeczna radna.
Zaproponowane przez resort zdrowia nowe regulacje zbudziły też emocje w Sejmie. - Dawaliśmy szczęście ludziom, którzy w sposób naturalny nie mogli mieć potomstwa. Dzisiaj rząd, w tych swoich religijnych, fanatycznych przekonaniach, zabiera to szczęście Polakom. Likwiduje drugi etap (programu), czyli tak naprawdę wyklucza możliwość stosowania metody in vitro - mówiła była premier Ewa Kopacz.
W 2013 roku, kiedy Kopacz kierowała resortem zdrowia, rząd Donalda Tuska wprowadził ogólnopolski program refundacji in vitro. Został on jednak - decyzją obecnego ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła - zakończony latem zeszłego roku. Zamiast niego resort przyjął program kompleksowej ochrony zdrowia prokreacyjnego, który ma być realizowany do końca 2020 r. Jego głównymi celami mają być edukacja i promocja zdrowia prokreacyjnego, a także szkolenia dla personelu medycznego z zakresu procedur diagnozowania i leczenia niepłodności.
Wiceminister zdrowia Zbigniew Król zapewniał w Sejmie, że celem noweli ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej nie jest blokowanie jakiegokolwiek programu zdrowotnego. - Ta ustawa pokazuje, w jaki sposób przygotować program polityki zdrowotnej w gminie, powiecie, województwie, w ministerstwach, tak żeby był to program oparty na dowodach naukowych - podkreślał wiceszef MZ.
Jako pierwsza miejski program refundacji in vitro wprowadziła w 2012 r. Częstochowa. Obecnie podobne projekty realizują m.in. Łódź, Sosnowiec i Poznań.
W czerwcu na sesji program zakładający m.in. dofinansowanie zabiegów in vitro ponownie przyjęli gdańscy radni. Poprzednią uchwałę w tej sprawie - przyjętą w lutym - unieważnił wojewoda pomorski Dariusz Drelich (PiS). Swą decyzję wojewoda uzasadniał brakiem opinii Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji do miejskiego programu. Nowy program opinię AOTMiT uzyskał i jest ona pozytywna.