Zabieg wykonano już w marcu, ale dopiero teraz lekarze poinformowali o stanie zdrowia Maksa. Chłopczyk w momencie operacji ważył zaledwie 1,5 kilograma - opowiada Polskiemu Radiu Katowice kardiochirurg Michał Buczyński. I dodaje, że nie było wyjścia, bo dziecko z poważną wada serca nie zareagowało na leczenie farmakologiczne. - Normalnie te rozruszniki wszczepia się dzieciom ważącym po 4 kilogramy, to ryzykowna operacja szczególnie u takiego małego dziecka, które ma cienką skórę, praktycznie nie są jeszcze rozwinięte mięśnie, klatka piersiowa jest bardzo mała - tłumaczy Michał Buczyński.

Reklama

Kardiochirurg mówi, ze rokowania na przyszłość są dobre, chłopiec będzie rozwijał się normalnie. Choć Maksa oczywiście czekają liczne kontrole oraz wymiana urządzenia. - Kilka lat życia pod kontrolą kardiologiczną, wymiana rozrusznika w ciągu 2-4 lat, w zależności od tego, jak szybko zużyje się bateria - wymienia doktor Buczyński.

Mały Maks jeszcze przez mniej więcej tydzień zostanie w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. Potem, jeśli nie będzie żadnych komplikacji - zostanie wypisany do domu.