Spotkanie z dziennikarzami pod hasłem „Papierosy i nowe produkty tytoniowe: co trzeba wiedzieć” zorganizował w Polskiej Agencji Prasowej „Serwis Zdrowie”.
Dr Krzysztof Przewoźniak z European Network for Smoking and Tobacco Prevention i wicedyrektor Ośrodka Współpracy ze Światową Organizacją Zdrowia (WHO) przedstawił dane e-Smoking Institute, z których wynika, że w Polsce w 2016 r. było 1,7 mln użytkowników e-papierosów, najwięcej w Europie. Polacy wyprzedzali pod tym względem Brytyjczyków - 1,4 mln użytkowników, Francuzów (1,2 mln) i Niemców (0,7 mln).
Nasz kraj ustępuje jedynie pod względem wartości sprzedaży tych produktów. W tej statystyce w 2016 r. pierwsze miejsce zajmowała Wielka Brytania (569 mln euro), a za nią uplasowały się Włochy (347 mln) oraz Polska (330 mln). Czwarte miejsce zajmowała Francja (315 mln euro), a kolejne Niemcy (163 mln).
- To nieprawda, że po e-papierosy sięgają przede wszystkim osoby dorosłe uzależnione od papierosów tradycyjnych, które chcą pozbyć się nałogu. Ta grupa jest w zdecydowanej mniejszości. Połowa użytkowników e-papierosów to tzw. palacze hybrydowi, czyli ci, którzy jednocześnie palą tradycyjne papierosy, a ich liczba szybko rośnie - podkreślił dr Przewoźniak. Palacze hybrydowi palą głównie w miejscach wolnych od dymu tytoniowego.
Zdaniem specjalisty, wśród dorosłych jest niski i nierosnący odsetek tych, którzy sięgają po e-papierosy. Znacznie częściej używają ich nastolatki i ta grupa niepokojąco rośnie. Wskazuje na to sondaż Kantar Public przeprowadzony w 2017 r. Wynika z niego, że po te wyroby elektroniczne sięga zaledwie 5-6 proc. dorosłych Polaków (kobiet i mężczyzn). Szybko natomiast wzrasta zainteresowanie nimi wśród nastolatków.
Z przytoczonych podczas konferencji prasowej danych „Journal of Adolescent Health” wynika, że w 2014 r. po e-papierosy sięgało u nas 30 proc. nastolatków wieku 15-19 lat. To aż pięciokrotnie więcej niż w 2011 r., kiedy w tym wieku było 6 proc. ich użytkowników. - Typowy użytkownik e-papierosów to nastolatek lub młody dorosły płci męskiej, a wśród ludzi dorosłych to osoba wysoko wykształcona i dobrze sytuowana ekonomicznie – podkreślił dr Przewoźniak.
Dość powszechne jest przekonanie – zwracali uwagę eksperci - że e-papierosy są mniej szkodliwe w porównaniu do papierosów tradycyjnych, jednak brakuje niezależnych badań na temat. Dr Wiktor Wesołowski z Instytutu Medycyny Pracy w Łodzi podkreślił, że stężenia zawartych w nich substancji alergizujących są wielokrotnie wyższe, niż te same ograniczenia, jakie stosowane są w odniesieniu do kosmetyków. - Potwierdzają się również wcześniejsze wnioski o niebezpieczeństwie stosowania glikolu propylenowego, jako nośnika nikotyny i innych substancji smakowo-zapachowych w płynach do e-papierosów - dodał.
Na pytanie, czy e-papierosy zawierają ogółem mniej szkodliwych substancji aniżeli tradycyjne wyroby tytoniowe, dr Przewoźniak argumentował, że niektóre substancje, takie jak rakotwórcze benzopireny, nawet w małych dawkach mogą uszkadzać DNA, sprzyjając rozwojowi nowotworów. - Okazuje się, że w tym przypadku nie ma bezpiecznej dawki - dodał.
Eksperci przyznali, że e-papierosy mogą być przydatne w pozbyciu się nałogu palenia tradycyjnych papierosów, ale w mocno ograniczonym zakresie. - Nie ma zbyt wielu badań pokazujących skuteczność rzucenia palenia za pomocą nowych urządzeń tytoniowych – podkreśliła dr Magdalena Cedzyńska z Poradni Pomocy Palącym Centrum Onkologii w Warszawie.
Prof. Zbigniew Gaciong, kierownik Kliniki Chorób Wewnętrznych, Nadciśnienia Tętniczego i Angiologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego przypomniał, że Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) jak i amerykańska Agencja Żywności i Leków (FDA) nie zalecają stosowania e-papierosów jako metody walki z epidemią palenia tytoniu.
- Grozi nam to, że jedną epidemię – palaczy tradycyjnych wyrobów tytoniowych, zastąpi nowa epidemia ludzi palących e-papierosy – powiedział dr Przewoźniak. Wszyscy eksperci podkreślali, że tylko dłuższe obserwacje i wiarygodne badania mogą wyjaśnić czy e-papierosy są faktycznie mniej szkodliwe dla zdrowia.