Prezes Polskiego Towarzystwa Nadciśnienia Tętniczego prof. Krzysztof J. Filipiak powiedział podczas konferencji prasowej w PAP, że w projekcie nowelizacji ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty oraz innych ustaw i rozporządzeń, zawierających plan reformy szkolenia podyplomowego, pominięto specjalizację szczegółową, jaką jest hipertensjologia.

Reklama

- Likwidacja hipertensjologii to zaprzepaszczenie dorobku tej specjalności, która istnieje w naszym kraju od ponad 15 lat – podkreślił były prezes PTNT prof. Andrzej Tykarski, rektor Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. Jego zdaniem byłoby to szkodliwe dla pacjentów, szczególnie tych z wtórnym i opornym na leczenie nadciśnieniem tętniczym krwi, których jest w naszym kraju 0,5 mln.

Specjaliści podkreślali, że leczenie tych chorych jest szczególnie trudne, gdyż za tego rodzaju nadciśnieniem tętniczym często ukrywają się też inne schorzenia i wymagają oni specjalistycznej opieki.

- Hipertensjologia wymaga ugruntowanej, rozległej wiedzy z interny, kardiologii, nefrologii, endokrynologii, diabetologii. Z tego powodu specjalizację z hipertensjologii może otworzyć tylko lekarz specjalista z interny, kardiologii lub pediatrii – dodała prof. Krystyna Widecka z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie.

- Nadciśnienie tętnicze to nie tylko choroba dorosłych. Od 3 do 5 proc. chorych to dzieci i młodzież do 18. roku życia, spośród których połowa ma wtórną, trudną do leczenia postać nadciśnienia. Nawet kardiolodzy nie mają dostatecznej wiedzy w tym zakresie - przekonywał prof. Mieczysław Litwin z Kliniki Nefrologii i Nadciśnienia Tętniczego Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie.

Konsultant krajowy w dziedzinie hipertensjologii prof. Zbigniew Gaciong przyznał, że zadaniem lekarzy tej specjalizacji nie jest leczenie wszystkich chorych z nadciśnieniem tętniczym krwi, których jest w Polsce co najmniej 10 mln (podobnie jak nie wszyscy chorzy na cukrzycę leczeni są przez diabetologów - PAP).

- Mogą się nimi zajmować lekarze podstawowej opieki zdrowotnej, nawet nie tylko kardiolodzy. Jest jednak pokaźna grupa około 10 proc. tych chorych wymagających specjalistycznej diagnostyki i opieki, którą najlepiej mogą zapewnić hipertensjolodzy - wyjaśniał.

Według prof. Gacionga w Polsce jest około 340 lekarzy z tzw. specjalnością szczegółową z hipertensjologii. - Część z nich legitymuje się certyfikatem europejskim z zakresu tej specjalności – powiedział konsultant krajowy. Przyznał też, że nikt z nimi nie konsultował pominięcia hipertensjologii w projekcie nowelizacji ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty.

Reklama

To nie jest specjalność występująca jedynie w Polsce - podkreślali eksperci. W 1997 r. powstało Amerykańskie Towarzystwo Nadciśnienia Tętniczego, a w 2000 r. specjalność tę utworzono w Europie. Polskie Towarzystwo Nadciśnienia Tętniczego powstało w 2003 r., a jej pierwszym prezesem był prof. Krzysztof Narkiewicz z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego (w 2010 r. został on prezesem Europejskiego Towarzystwa Nadciśnienia Tętniczego).

Według dr hab. Marzeny Chrostowskiej z GUM, w naszym kraju jest 11 ośrodków specjalizujących się w leczeniu nadciśnienia tętniczego. Jeden z nich, klinika nadciśnienia tętniczego w Szczecinie, która powstała w 2007 r., ma jednak zostać zamknięta od 1 kwietnia 2019 r.

- Skutkiem takich likwidacji może być to, że pacjenci z wtórnym i opornym na leczenie nadciśnieniem tętniczym zginą w gąszczu innych poradni – ostrzegła prof. Krystyna Widecka.

Prof. Tykarski przekonywał, że w ostatnich latach poprawiła się skuteczność leczenia nadciśnienia tętniczego, do czego przyczynili się hipertensjolodzy. Z danych NATPOL wynika, że w ciągu 10 lat poprawiła się ona dwukrotnie z 13 proc. do 26 proc. - Niestety, nadal połowa osób z nadciśnienie tętniczym nawet nie wie o swej dolegliwości – dodał.

Za nieprawidłowe uznaje się ciśnienie, które przekracza 140/90 mm Hg. Według Polskiego Towarzystwa nadciśnienia Tętniczego w Polsce takich osób jest co najmniej 10 mln. Osoby te są zagrożenie m.in. chorobami sercowo-naczyniowymi oraz przewlekłą niewydolnością nerek, grozi im zawał serca i udar mózgu.

W USA za zbyt wysokie uznaje się ciśnienie przekraczające 130/80 mm Hg. - Jeśli takie wartości weźmiemy pod uwagę, to w Polsce możemy mieć nawet 17 mln osób ze zbyt wysokim ciśnieniem krwi - powiedział prof. Gaciong.