Ostatnie badania naukowe wykazały, że duży ubytek witaminy D zwiększa również ryzyko lub nasila przebieg wielu chorób cywilizacyjnych, m.in.: sercowo-naczyniowych, nowotworów, cukrzycy, astmy oskrzelowej, chorób reumatologicznych, a nawet psychicznych. Uzupełnienie niedoborów może być kluczowe dla ogólnej poprawy stanu zdrowia Polaków - poinformowano w piątek w Warszawie na konferencji prasowej „Witamina D - status quo czy nowe perspektywy?”.
Naturalnym źródłem witaminy D jest słońce i dziko żyjące ryby morskie. - Polacy mogliby mieć właściwy poziom witaminy D w organizmach, gdyby codziennie spędzali przynajmniej 20 min. na słońcu, mając odsłonięte 3/4 ciała i skórę niepokrytą kremami z filtrami UV. W naszym klimacie i przy naszym stylu życia jest to niemożliwe - powiedział lek. med. Arkadiusz Zieliński. Dr Waldemar Misiorowski z Kliniki Endokrynologii CMKP w Warszawie powiedział, że nie jest również właściwe uzupełnienie niedoboru witaminy D poprzez dietę. - Dlaczego? Bo jedynym jej źródłem są dziko żyjące ryby morskie, których należałoby codziennie jeść 250 gr dziennie - podkreślił.
Dane epidemiologiczne mówią, że 90% populacji ma co najmniej niedobór witaminy D mierzonej
Krzysztof Smolik, dyrektor zarządzający Przedsiębiorstwa Farmaceutycznego LEK-AM, powiedział, że w ostatnich 20 latach Polska wykonała ogromny skok cywilizacyjny. - Prowadzimy zupełnie inny styl życia niż kiedyś, znacznie mniej czasu spędzamy w terenie, na ulicy. Stosujemy masowo kremy w filtrami UV. Jako społeczeństwo zmieniamy też poziom BMI, który systematycznie rośnie. Stajemy się coraz bardziej otyli, a to jeden z czynników, które wpływają na niższy poziom witaminy D - mówił.
- Niedobór witaminy D jest absolutnie szkodliwy w każdym wieku u wszystkich osób - oświadczył dr Misiorowski. - Kiedyś ubytki wiązaliśmy z krzywicą głównie u dzieci. 30 lat temu pojawiła się nowa plaga społeczna - osteoporoza. Wprowadzono metody oznaczania wit. D we krwi i okazało się, że niedobory mają wszyscy, niezależnie od wieku, płci - tłumaczył. - Skoncentrowano się na chorobach kości. Ale przy okazji okazało się, że pod wpływem leczenia witaminą D, poprawia się stan układu mięśniowego i odwrotnie - w sytuacji niedoboru wit. D stan mięśni bardzo się pogarsza. W efekcie osoby z niedoborem mają bardzo znaczne osłabienie siły mięśniowej, które przekłada się na wzrost ryzyka upadku - mówił dr Misiorowski.
Jak dodał, dalsze badania wykazały, że witamina D ma znaczący wpływ na wszystkie układy w organizmie człowieka. - Dziś wiemy, że nie ma pola zainteresowania w medycynie, gdzie niedobór witaminy D gdzieś się nie ujawnia - oświadczył. Badania wykazały m.in. związek pomiędzy odpowiednim poziomem witaminy D w organizmie a zmniejszoną zapadalnością na grypę sezonową. Odpowiedni poziom wit. D w organizmie miał również pozytywny wpływ na poprawę stanu zdrowia dzieci z astmą oskrzelową. Udowodniono również, że niedobór wit. D u kobiet w ciąży zwiększa ryzyko m.in. zakażeń bakteryjnych pochwy, cukrzycy ciążowej czy porodu przez cesarskie cięcie.
Czy jest zatem rozwiązanie tego problemu? - Kluczem do sukcesu jest systematyczność podaży - powiedział dr Arkadiusz Zieliński. Dziennie należałoby przyjmować dawkę 1000 j.m. Problem w tym, że wielu pacjentów nie pamięta o regularnym przyjmowaniu każdego dnia zaleconych dawek. I tu rozwiązaniem może być rzadsze stosowanie większych dawek wit. D, np. 7 000 - 14 000 j.m. raz w tygodniu lub 30 000 - 60 000 j.m. raz - dwa razy w miesiącu. Dawkowanie takie jest równie skuteczne i bezpieczne jak podawanie ekwiwalentnych dawek codziennie - oświadczył dr Misiorowski.
Jak mówił Krzysztof Smolik z Przedsiębiorstwa Farmaceutycznego Lek-Am, które wprowadza właśnie na rynek lek na receptę z dużą zawartością witaminy D, firma przeanalizowała sytuację na rynku farmaceutycznym. - Zauważyliśmy 3 czynniki: powszechny niedobór wit. D w populacji, brak leku, który byłby wydawany z przepisu lekarza w postaci kapsułki lub tabletki, oraz brak dyscypliny pacjentów. Stąd wprowadzenie na rynek nowego leku z dużą zawartością wit. D, który może być stosowany raz w tygodniu lub raz w miesiącu. „Lekarzom łatwiej jest prowadzić proces leczniczy, gdy mogą przepisać lek na receptę, a jeszcze łatwiej, gdy pacjent może przyjmować lek rzadziej. W Polsce brakowało takiego leku, tak więc przynosimy taki lek dzisiaj i pacjentom i lekarzom. I mamy nadzieję, że będziemy mogli pomóc - oświadczył Krzysztof Smolik.