Była to jedna z największych replantowanych powierzchni do tej pory na świecie.
Blisko trzy doby po trwającej ponad osiem godzin operacji pacjentka wstaje z łóżka i rozpoczyna rehabilitację - poinformował w piątek PAP prof. Adam Maciejewski, szef zespołu chirurgów z gliwickiego ośrodka.
- Najistotniejszym elementem w przypadku każdej replantacji jest czas, który mija od momentu urazu do przywrócenia krążenia w tej replantowanej części ciała. W tym przypadku dodatkowo ogromny wpływ miała bardzo duża powierzchnia, chyba jedna z największych replantowanych do tej pory na świecie - podkreślił prof. Maciejewski.
Aby przywrócić pacjentce oderwane tkanki i krążenie w nich, lekarze musieli połączyć bardzo drobne naczynia tętnicze i żylne. Prof. Maciejewski wyjaśnił, że operacja obejmowała całą powłokę głowy oraz część twarzy i szyi, łącznie z uchem, brwiami i częścią skóry nosa.
Unaczynienie i ponowny napływ krwi w tym rozległym obszarze został przywrócony po ośmiu godzinach od urazu. - To bardzo długo, jeśli chodzi o replantacje i można powiedzieć – na granicy rozsądku. Tak naprawdę replantacje tego typu, takich powierzchni, zwykle powinny być wykonywane do 4-5 godzin. Później jest to troszeczkę loteria, czy to ma sens i czy to rzeczywiście jest skuteczne, czy można przywrócić szanse przeżycia takim tkankom - wskazał specjalista.
Do powodzenia całej operacji przyczyniła się szybka reakcja pracowników pogotowia i oddziału ratunkowego sosnowieckiego szpitala, do którego pierwotnie trafiła dziewczyna. We właściwy sposób zabezpieczyli i przetransportowali oderwany fragment, schładzając tkanki do kilku stopni Celsjusza; przeprowadzili też wstępną diagnostykę chorej. - Jeżeli – odpukać – wszystko skończy się dobrze, to w dużej mierze będzie to ich zasługa - zaznaczył chirurg.
Jak opisują lekarze, do wypadku doszło podczas prac polowych. Jedna z maszyn wciągnęła kok dziewczyny. - To spowodowało, że tak obszerne były obrażenia. Gdyby te włosy były luźne, pewnie wyrwany obszar byłby znacznie mniejszy - powiedział prof. Maciejewski.
Na razie trudno przewidzieć jak długo potrwa rehabilitacja pacjentki i czy będą konieczne kolejne zabiegi.
W ostatnich latach lekarze z Centrum Onkologii w Gliwicach zasłynęli z kilku pionierskich operacji. Chirurdzy pod kierunkiem prof. Maciejewskiego przeprowadzili dwa przeszczepy twarzy. Pierwszą z operacji przeprowadzono 15 maja 2013 r. u 33-letniego wówczas pana Grzegorza, który przeżył poważny wypadek. Był to jednocześnie pierwszy na świecie przeszczep twarzy ratujący życie.
Druga operacja była już planowana. W grudniu 2013 r. lekarze przeszczepili twarz 26-letniej wówczas pani Joannie, cierpiącej od ponad 20 lat na nerwiakowłókniakowatość - łagodny nowotwór o podłożu genetycznym, który rozrastając się może zagrozić życiu i jest uznawany za jedno z głównych wskazań do przeprowadzenia przeszczepu twarzy.
Z kolei w kwietniu 2015 roku 37-letniemu pacjentowi okaleczonemu przez nowotwór przeszczepiono w Gliwicach narządy szyi - krtań, tchawicę, gardło, przełyk, tarczycę z przytarczycami, struktury mięśniowe oraz powłokę skórną przedniej ściany szyi.