60 przychodni podstawowej opieki zdrowotnej na Lubelszczyźnie ma dziś wycofać umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia na 2015 rok - zapowiada przewodnicząca Lubelskiego Związku Lekarzy Rodzinnych - Pracodawców, Teresa Dobrzańska-Pielichowska. To lekarze należący do Porozumienia Zielonogórskiego, którzy wcześniej podpisali umowy z Funduszem. Według zapowiedzi Dobrzańskiej-Pielichowskiej, kontrakty wycofa 40 praktyk w Zamościu i około 20 w Lublinie. Jeśli wycofają umowy, to dołączą do 198 zamkniętych gabinetów lekarskich, co stanowi 48 procent przychodni w województwie lubelskim.

Reklama

Najtrudniejsza sytuacja jest w powiatach: biłgorajskim, gdzie podpisana jest jedna umowa z POZ-em, obejmującym 8 procent mieszkańców powiatu, a także radzyńskim, gdzie POZ obejmuje 11 procent mieszkańców, i w bialskim, gdzie podpisane umowy dotyczą 17 procent mieszkańców. Szpital w Biłgoraju ma wzmocnioną obsadę lekarzy rodzinnych. Jesteśmy przygotowani na przyjęcie każdego pacjenta - potwierdza dyrekcja placówki.

CZYTAJ TAKŻE: Nasila się konflikt w służbie zdrowia. Protestujący lekarze grożą strajkiem>>>

W województwie lubuskim zaledwie 30 procent lekarzy rodzinnych otworzyło gabinety i przyjmowało pacjentów. W Gorzowie Wielkopolskim aneksy do umów na nowy rok podpisało osiem placówek, a w powiecie gorzowskim osiem. Kierownik gorzowskiej delegatury NFZ Tadeusz Horbacz mówi, że pacjenci mogą się zgłaszać do szpitala, na pogotowie, a także do kilku przychodni, które pracują. Gorzowianie w większości przypadków są zdezorientowani i rozgoryczeni zamieszaniem w służbie zdrowia. Wielu chorym kończą się recepty i nie wiedzą, jak je przedłużyć. Od początku roku w województwie lubuskim czynny jest zaledwie co czwarty gabinet podstawowej opieki zdrowotnej. W Słubicach, Nowej Soli czy Żaganiu nie przyjmuje żaden lekarz rodzinny.

W Podlaskiem zwiększyła się liczba medyków przyjmujących pacjentów, ale wciąż ponad 40 procent gabinetów lekarzy rodzinnych jest zamkniętych. Najgorsza sytuacja panuje w powiecie zambrowskim, gdzie otwartych jest 9 procent placówek podstawowej opieki zdrowotnej. 28 procent gabinetów przyjmuje w powiecie białostockim, gdzie jeszcze w piątek było ich około 9 procent.

Bez problemów dostaną się do lekarza rodzinnego mieszkańcy powiatów hajnowskiego, siemiatyckiego, suwalskiego i Suwałk. Tam wszyscy lekarze rodzinni przedłużyli umowy z NFZ-em.

Chorzy szukają pomocy między innymi w szpitalnych oddziałach ratunkowych. Skarżą się na wielogodzinne kolejki. Albo szpital, albo prywatnie, to chyba nie jest w porządku, cała polityka państwa jest winna - mówią pacjenci. Wydłużyły się kolejki u lekarzy rodzinnych, którzy otworzyli gabinety. Twierdzą, że stało się tak między innymi z powodu wypisywania skierowań do okulistów i dermatologów. Do tej pory można było iść do tych specjalistów bez skierowania, teraz ja muszę je wypisywać, jaki to jest sens? - pyta lekarka pracująca w jednej z białostockich przychodni.

Reklama

Tymczasem lekarze z Porozumienia Zielonogórskiego wciąż liczą na konstruktywne rozmowy z ministrem zdrowia. Joanna Szeląg z Kolegium Lekarzy Rodzinnych podkreśla, że lekarze walczą nie tylko o "godne warunki pracy", ale i o "godne traktowanie" lekarzy i pacjentów. Jesteśmy zmęczeni tą sytuacją i chcielibyśmy wrócić do pracy i do rozmów - dodaje Joanna Szeląg. NFZ przypomina, że pacjenci, zapisani do przychodni, które są zamknięte, mogą korzystać z pozostałych czynnych placówek POZ w pobliżu miejsca zamieszkania. Ich lista znajduje się na stronie www.nfz-bialystok.pl.

Dolnośląscy lekarze rodzinni, którzy nie mają umów z NFZ, ustalili wspólne stanowisko. Wszyscy zadeklarowali, że chcą otworzyć swoje gabinety i przyjmować pacjentów. Musi jednak dojść do wznowienia rozmów z ministerstwem zdrowia i wypracowania kompromisu. Wiesław Iwanowski z Bielawy tłumaczy, że nie może podpisać umowy, której nie jest w stanie zrealizować. Jego zdaniem, za obecny chaos odpowiada minister zdrowia. Musieliśmy to zrobić, bo nie mieliśmy innego wyjścia - mówi Wiesław Iwanowski. Dodał, że w ciągu 20 lat praktyki nie spotkał się z takimi złośliwościami ze strony rządu.

Na Dolnym Śląsku kontraktów nadal nie ma ponad 160 gabinetów. Ryszard Fedyk, szef wrocławskiej przychodni przy ulicy Żelaznej, która ma pod opieką ponad 16 tysięcy pacjentów, prosi chorych o zrozumienie. - Jesteśmy gotowi przystąpić do pracy i objąć ich opieką, ale nie możemy się zgodzić na to, żeby poniżano naszą godność lekarską - powiedział Fedyk wyrażając zdziwienie, że głosu nie zabrał w tej sprawie prezydent Bronisław Komorowski.

W Małopolsce 25 przychodni wciąż jest zamkniętych dla pacjentów. Najwięcej przychodni POZ-ów, które do tej pory nie podpisało kontraktów na podstawową opiekę medyczną, jest w regionie suskim, nowotarskim i limanowskim. W tym ostatnim trzech lekarzy rodzinnych podpisało w weekend wstępne porozumienie z Narodowym Funduszem Zdrowia. Od dziś przyjmują chorych. Ci, którzy pilnie potrzebują konsultacji, szukają pomocy w szpitalu w Limanowej w ramach świątecznej i nocnej opieki całodobowej. Dyrektor Marcin Radzięta zapewnia, że każdy otrzyma pomoc. Jak dodaje na razie wszystko jest pod kontrolą, trzeba jednak uzbroić się w cierpliwość czekając w kolejkach. W szpitalu w Limanowej i Mszanie Dolnej pracują dodatkowe zespoły lekarsko-pielęgniarskie.