Na 130 kobiet pytanych o swój związek tylko 17 powiedziało, że ich partner jest kochankiem idealnym – stwierdza prof. Zbigniew Lew-Starowicz. - Co prawda większość kobiet pozytywnie ocenia swoje małżeństwo i współżycie seksualne: 113 na 130 badanych kobiet jest zadowolonych ze swojego życia partnerskiego. Ale jeżeli podpytać je głębiej, twierdzą, że ich mężom wiele jednak brakuje do ideału kochanka. Bo w skali od 1 do 5 większość kobiet ocenia swoje życie seksualne na 3, tylko 28 dało ocenę dobrą, a zaledwie 2 – bardzo dobrą. Jedynie 17 kobiet oceniło partnera na szóstkę – wylicza seksuolog w wywiadzie-rzece na temat rozkoszy.
Ogromną rolę w seksie, w rozbudzeniu pożądania, ogrywa chemia, i to już od samego początku namiętnego związku. - Kobiety czują odpowiedniego dla siebie mężczyznę po prostu nosem – wyjaśnia prof. Lew-Starowicz. I jak dodaje, za to, że się zakochujemy, odpowiada szereg wytwarzanych w organizmie związków, m.in. PEA (2-fenyloetyloamina) oraz katecholaminy (DOPA, serotonina, noradrenalina, czyli substancje w typie amfetaminy, o działaniu uzależniającym, wywołującym euforię).
A co, jeśli chodzi o feromony, związki podtrzymujące seksualne zainteresowanie partnerami? Zdaniem seksuologa, seks bez tła zapachowego jest bezbarwny jak potrawa bez przypraw.
Każdemu naszemu stanowi emocjonalnemu odpowiada inny zapach, który jest odbierany przez otoczenie. Odbywa się to często na drodze nieuświadomionej, podprogowej – wyjaśnia prof. Lew-Starowicz. I jak dodaje, androsteron, główny feromon seksualny mężczyzny występuje głównie w pocie (przede wszystkim pod pachami) oraz w moczu. Prawdą jest twierdzenie, że ktoś, kto produkuje dużo feromonów, jest atrakcyjny fizycznie i ma spory temperament seksualny.
Udane życie seksualne to według prof. Lwa-Starowicza to jeden z najważniejszych warunków dobrego i długotrwałego związku. Napisana lekkim językiem książka „O rozkoszy”, wywiad-rzeka dziennikarki Krystyny Romanowskiej z seksuologiem, podpowiada, jak udoskonalić swoją sztukę kochania. Prof. Lew-Starowicz odpowiada w niej na pytania, które zadają sobie kobiety i mężczyźni. Czy pogoń za kobiecym orgazmem jest potrzebna do seksualnego spełnienia? Czy afrodyzjaki rozpalają związek? Jak marzenia i łóżkowe fantazje wpływają na kontakty partnerów? Seksuolog dzieli się odpowiedziami na problemy, z którymi przychodzą do niego pacjenci.
Osobną część rozmowy poświęcona jest także sztuce przeżywania rozkoszy czerpanej z filozofii Wschodu. Sztuce, którą można wykorzystać również w terapii, na przykład wschodnie metody treningowe służące opóźnianiu wytrysku, zakwalifikowane przez zachodnią medycynę jako metoda leczenia. Z drugiej strony są także Kamasutra czy seks tantryczny, znakomicie zdaniem prof. Lwa-Starowicza urozmaicające życie seksualne. Także życie seksualnego przeciętnego Polaka, wychowanego w otwartej katolickiej rodzinie, dla którego – jak to żartobliwie określa – „tao nie oznacza podszeptu szatana”.
Jeżeli ktoś jest katolikiem i traktuje seks jako ważną wartość związku, może się kochać i w sposób taoistyczny – przekonuje seksuolog. Najważniejsze, by nie zapominać o urozmaicaniu życia erotycznego, o podtrzymywanie zainteresowania partnera, o wzbogacaniu sztuki kochania. Prof. Lew-Starowicz w konwencji luźnej przyjacielskiej rozmowy podpowie, jak odnaleźć w sobie seksualny talent.
Zbigniew Lew-Starowicz, Krystyna Romanowska, "O rozkoszy", Wydawnictwo Czerwone i Czarne, 2013