W Polsce można byłoby uratować znacznie więcej osób z zawałem serca, gdybyśmy wcześniej wzywali pogotowie ratunkowe - przekonywali w piątek przedstawiciele Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego na spotkaniu z dziennikarzami w Warszawie. Ze statystyk wynika, że pod względem liczby wykonywanych zabiegów kardiologii interwencyjnej (udrażniania tętnic wieńcowych), ratujących życie zawałowcom, Polska jest na piątym miejscu w Europie, po takich krajach jak Niemcy czy Szwecja.
"To z czym nie możemy sobie poradzić od wielu lat, jest zbyt późne zgłaszanie objawów tzw. ostrego zespołu wieńcowego (OZW)" - podkreśliła prof. Janina Stępińska, prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego.
Z przedstawionych na spotkaniu danych wynika, że karetka w ciągu 15-20 minut jest w stanie dowieść do szpitala większość chorych z OZW (określenie coraz częściej używane przez kardiologów zamiast "zawału serca" - PAP). Zanim jednak wezwiemy pomoc, mija kilka, a czasami nawet kilkanaście godzin. "Zdarza się, że chorzy zwlekają nawet cały weekend zanim zgłoszą się do lekarza lub wezwą pogotowie, o ile mają szczęście i wcześniej nie umrą" - dodała prof. Stępinska.
Według prof. Andrzeja Rynkiewicza z I katedry i kliniki Kardiologii Klinicznego Centrum Kardiologii w Gdańskim Uniwersytecie Medycznym, jedynie 20 proc. osób z zawałem dociera do szpitala w ciągu dwóch godzin od wystąpienia pierwszych dolegliwości, kiedy są największe szanse na ratunek bez poważniejszych powikłań. Pozostali czekają, bagatelizując objawy, chyba że dojdzie do ostrego zawału serca, gdy ustaje krążenie krwi i pozostaje jedynie pięć minut czasu na uratowanie życia chorego.
Zdrowie Dziennik.pl na Facebooku: polub i bądź na bieżąco >>>
W 2005 r. do pacjentów z ostrym zespołem wieńcowym pomoc była wzywana dopiero po upływie średnio 244 minut od wystąpienia pierwszych bólów w klatce piersiowej. "Od tego czasu niewiele się zmieniło. W 2009 r. średni czas wzywania pogotowania ratunkowego do zawału skrócił się jedynie do 219 minut. To wciąż zdecydowanie za długo" - dodał prof. Rynkiewicz.
Znacznie skrócił się natomiast czas oczekiwania na zabiegi kardiologii interwencyjnej pacjentów, którzy już znaleźli się w szpitalu. W 2005 r. lekarze potrzebowali na to 32 minut, ale w 2009 r. już tylko 25 minut.
"Możemy ten czas jeszcze trochę skrócić poprzez lepszą organizację opieki na chorymi z ostrym zespołem wieńcowym, ale więcej nie jesteśmy już w stanie zrobić. Największe rezerwy wciąż tkwią w przyśpieszeniu wzywania pomocy" - podkreślił prof. Rynkiewicz.
Kardiolodzy podkreślali, że trzeba to zrobić jak tylko u chorego pojawią się takie dolegliwości jak silny ból, ucisk lub rozpieranie w klatce piersiowej. "Ponieważ niektóre objawy mogą być nietypowe i mylące, w USA namawia się nawet do wzywania pomocy jak tylko chory odczuwa dyskomfort w okolicach klatki piersiowej" - dodał specjalista.
Najbardziej niebezpieczne są ostre zespoły wieńcowe z tzw. uniesionym odcinkiem ST w zapisie EKG, który odpowiada tradycyjnemu określeniu zawału serca. Dochodzi do niego zwykle wtedy, gdy nastąpi całkowite zamknięcie tętnicy mięśnia sercowego (na skutek pęknięcia blaszki miażdżycowej). Skutkiem tego jest niedokrwienie serca. Gdy się ono przedłuża, powstaje martwica mięśnia sercowego, która jest tym większa im dłużej utrzymuje się niedrożność naczynia wieńcowego.
"Używamy nawet takiego określenia, że 'czas to mięsień'. Oznacza ono, że im wcześniej zostanie udzielona choremu pomoc, tym większe są szanse, że martwica będzie mniejsza lub w ogóle do niej nie dojdzie" - wyjaśniła prof. Stępińska. W przypadku OZW z uniesieniem ST po 12 godzinach dochodzi do nieodwracalnych zmian w mięśniu sercowym.
Nieco więcej jest czasu na udzielenie pomocy chorym z ostrym zespołem wieńcowym bez uniesienia odcinka ST. Taka sytuacja jest wtedy - wyjaśniali kardiolodzy - gdy tętnica nie jest całkowicie niedrożna, a niedokrwienie mięśnia sercowego jest tylko częściowe. Ale nawet wtedy w okresie najpóźniej 24 godzin należy wykonać choremu koronarografię (obrazowanie drożności tętnic) i gdy jest to konieczne - przeprowadzić angioplastykę (udrożnienie naczyń).
W 2010 r. w całej Polsce zdarzyło się 111 838 wszystkich ostrych zespołów wieńcowych (z uniesieniem ST i bez niego). Od 2011 r. mogą im udzielać pomocy 134 ośrodki kardiologii interwencyjnej, czynne całą dobę.