Jak podkreśla patronujący przedsięwzięciu kardiochirurg prof. Andrzej Bochenek, choć w Polsce w ostatnich latach znacząco spadła wczesna śmiertelność pacjentów po zawale serca, to bolączką pozostaje opieka nad chorymi już po wypisaniu ze szpitala.

Reklama

Pilotażowy projekt będzie realizowany przez Piekarskie Centrum Medyczne (PCM) we współpracy z Centrum Monitorowania Serca w Tychach (CMS) jednego z liderów opieki telemedycznej w kraju.

Jak wyjaśnił prof. Bochenek, po zawale pacjenci często mają zaburzenia rytmu serca i inne problemy zdrowotne i dlatego powinni być objęci kompleksową, długoterminową opieką. Przypomniał, że w leczeniu chorób serca ogromną rolę odgrywa czas – pacjent z zawałem w czasie nie dłuższym niż godzina powinien trafić na stół operacyjny. Monitoring serca wykrywa zaburzenia we wczesnym stadium, a przez transmisję EKG pozwala je zdiagnozować i udzielić choremu natychmiastowej pomocy.

Monitor pracy serca to niewielkie urządzenie, nie jest noszone non stop – pacjent podpina go, gdy źle się czuje albo chce upewnić się, czy wszystko jest w porządku. Urządzenie obsługuje się jednym guzikiem. Wynik badania jest natychmiast przesyłany specjalną siecią komórkową do CMS, gdzie wyświetla się na monitorze kardiologa lub ratownika. Pa analizie pracownik Centrum oddzwania do pacjenta, zbierając wywiad medyczny. W razie potrzeby wzywana jest karetka pogotowia lub umawiana jest wizyta u kardiologa.

Reklama

Pierwszym pacjentem, który będzie korzystał z aparatu jest pan Eugeniusz, który ma zaburzenia rytmu serca, jest po dwóch zawałach i operacji by-passów. Powiedział, że da mu to komfort psychiczny i poczucie bezpieczeństwa. – To taki mój stróż – powiedział dziennikarzom.

Prezes Piekarskiego Centrum Medycznego Zbigniew Żołnierczyk powiedział, że w urządzenia zostaną wyposażeni pacjenci zakwalifikowani do programu przez lekarzy z oddziału kardiologicznego. Trafią do osób szczególnie zagrożonych ponownymi incydentami kardiologicznymi.

Uczestnicy konferencji przekonywali, że telemonitoring daje nie tylko poczucie bezpieczeństwa pacjentom, ale też olbrzymie oszczędności – nie trzeba wzywać pogotowia, gdy nie jest to konieczne. Dziś wiele takich wyjazdów jest nieuzasadnionych.

Jak podkreślała ordynator oddziału wewnętrznego w piekarskim szpitalu dr Zofia Trzepaczyńska, pacjenci po zawale – zwłaszcza ci młodzi – zazwyczaj bardzo obawiają się o swoje zdrowie, nie wiedzą jednak czy ból, który odczuwają, jest groźny. Często okazuje się, że nie. Z drugiej strony, gdy pacjent ma uszkodzone serce po zawale, jest prawdopodobne, że będzie miał arytmię. Monitoring ma przed tym ostrzec. Chorzy będą korzystali z aparatów monitorujących pracę serca od miesiąca do rok, w zależności od stanu zdrowia.

Reklama

Ja mówił Bartosz Jurkowski z CMS, system o połowę zwiększa szanse na przeżycie pacjenta zarówno w okresie roku, jak i pięciu lat od tak zwanego incydentu kardiologicznego. Równocześnie aż 46 proc. obniża liczbę pobytów w szpitalu. Badania wskazują, że zaburzenia w pracy serca wykrywane są dzięki monitoringowi w ciągu od 4 do 6 dni od zaistnienia, podczas gdy u niemonitorowanych pacjentów zajmuje to blisko miesiąc. Jeszcze większą skuteczność monitoringu stwierdza się w wykrywaniu arytmii, którą pozwala zdiagnozować w ciągu dwóch dni. U pacjentów niewyposażonych w urządzenia zajmuje to średnio 36 dni.

Jurkowski podkreślił, że dzięki systemowi monitoringu zespoły pogotowia ratunkowego nie obsługują przypadków niewymagających interwencji. Według danych CMS dzięki zdalnemu monitoringowi obejmującemu tysiąc pacjentów można „zaoszczędzić” nawet tysiąc wyjazdów zespołów ratunkowych miesięcznie, które mogą zostać w tym czasie wysłane do osób wymagających pilnej pomocy ratowników.