35 proc. spośród 826 tys. osób, które urodzą się w Wielkiej Brytanii w 2012 r., może być wciąż przy życiu w 2112 r. - wynika z danych opublikowanych przez Narodowy Urząd Statystyczny (ONS). Nikt jednak nie przygotowuje się do takiej perspektywy.

Zdrowie dziennik.pl na Facebooku: polub i bądź na bieżąco >>>

Reklama

ONS analizował średnią przewidywalną długość życia 423 dziewczynek i 403 chłopców, którzy przyjdą na świat w tym roku. W raporcie ("What Are the Chances of Surviving to Age 100?") ocenił, że 135 tys. chłopców (32 proc.) i 156 tys. dziewczynek (39 proc.) może wciąż żyć w 2112 r. w wieku stu lat.

Ukończenie stu lat życia łączy się w W. Brytanii z zaszczytnym wyróżnieniem w postaci otrzymania specjalnej urodzinowej karty z życzeniami od panującego monarchy. Liczba stulatków w W. Brytanii w 2012 r. oceniana jest na 14,5 tys. Prognozy przewidują, że w 2035 r. będzie ich ok. 110 tys.

Średnia przewidywana długość życia kobiet jest wyższa niż mężczyzn. W 1961 r. stulatek było w W. Brytanii 500, w 2010 r. 10 tys., w 2035 r. będzie ich ponad 71 tys., a w 2060 r. 276 tys. Stulatków w 1961 r. było 92 i nieco mniej niż 2 tys. w 2010 r.

10 proc. mężczyzn i 14 proc. kobiet osiągających w 2012 r. 65. rok życia (urodzonych w 1947 r.) będzie żyło w 2047 r.

Przyrost średniej oczekiwanej długości życia ma swoje blaski i cienie - ostrzega cytowany na portalu "Guardiana" David Sinclair z Międzynarodowego Ośrodka Badań nad Długowiecznością. Według niego wielu stulatków czeka starość w samotności, ponieważ przeżyją najbliższych. Będą też żyć w izolacji, w mieszkaniach dla nich nieodpowiednich i będą słabego zdrowia.

Reklama

Stulatkowie pod wieloma względami nie są społecznie reprezentatywni. To ludzie, którzy uchronili się przed rakiem, atakiem serca i udarem mózgu. Są zatem zdrowsi niż wielu ludzi młodszych od nich. W miarę jak służba zdrowia staje się coraz lepsza w utrzymywaniu ludzi przy życiu, sytuacja się zmieni. Ogólnie ludzie będą starsi, ale mniej zdrowi i w większym zakresie narażeni na to, że będą mieszkali sami w złych warunkach - sądzi Sinclair.

Innym problemem jest to, że indywidualni ludzie i politycy nie są zbyt dobrzy w planowaniu na przyszłość. Paramy się tym, co mamy przed nosem, ale nawet sprawy odległe o 2-3 lata wydają się nam na tyle dalekie, że są odkładane na potem. Gdy mówimy o prognozach na czas oddalony o 50 lat lub więcej, to nie widzę oznak, by ktokolwiek wprowadzał rozwiązania będące odpowiedzią na przyszłe problemy - dodał.

Trwa ładowanie wpisu